Rozdział XX

291 27 26
                                    

Louis nie potrafił patrzeć na Harry'ego bez poczucia wstydu jako alfa. Obiecał go chronić, obiecał otoczyć go bezpieczeństwem, obiecał mu miłość. Poległ jako partner, poległ jako alfa, poległ jako przyszły przywódca stada.

Ciało Harry'ego było przerażająco zimne. Jego oddechy z godziny na godzinę zwalniały. Nie mruczał, nie piszczał, nie ruszał się. Louis cały czas trzymał go w swoich ramionach i przepraszał. Steve powiedział mu, że zniszczenia gniazda omegi przez obcą alfę, ma wielki wpływ na psychikę. Nie potrafił stwierdzić kiedy, o ile w ogóle, Harry się wybudzi. Minęły dwadzieścia cztery godziny, podczas których Louis próbował zrobić wszystko by uratować omegę.

W przypływie rozpaczy sam zbudował im gniazdo. Nigdy nie czuł tak silnych emocji. Chciał znów zobaczyć zielone tęczówki przepełnione radością, chciał poczuć jego ciepłe dłonie na swoim ciele. Nie potrafił określić jednak czy zbudował je poprawnie. Zbierał ich rzeczy i układał wokół chłodnej sylwetki. Oznaczał wszystko swoim zapachem i modlił się do siły wyższej, żeby Harry wrócił. Musiał wrócić. Musiał się obudzić.

- Może powinieneś go ugryźć - powiedział medyk, przyglądając się osłabniętemu chłopakowi. - Jesteście przeznaczonymi, to doda mu siły.

- Nie mogę - odpowiedział chłodno. - Nie mogę zadecydować o czymś takim bez niego. To wspólna decyzja. Nawet jeśli... nawet jeśli go stracę, to nie mogę pozbawiać go wolności - jego oczy przepełnione były łzami. - Jeśli umrze, to ja po prostu się zabiję. Może mamy żyć szczęśliwi w innym świecie.

- Alfo - zaczął ostro Steve. - Nie możesz myśleć o jego śmierci. Harry jest silny.

Jego Harry był silny. Jednak każdy ma jakąś granicę.

- Nagrzej wody i przygotuj kąpiel. Zaraz wrócę - Louis nawet nie zdążył odpowiedzieć, gdy medyk wyszedł z pokoju.

Louis tego nie zrobił. Nie miał siły. Nie potrafił odejść od kruchej sylwetki jego chłopca.

Do sypialni zajrzała jego mama, która stała cały czas pod drzwiami. Sama przygotowała gorącą kąpiel, wiedziała, że jej syn nie był w stanie. W głębi duszy wierzyła, że Harry zaraz otworzy swoje oczy i wszystko wróci do normy.

- Wlej to do wanny - Louis nawet nie zauważył, że Steve wrócił. Jego cały umysł zajęty był przez przeznaczonego.

- Co to? - zapytała podejrzliwie Elle.

- Olejki - odpowiedział zdawkowo. - Nie wiem czy to zadziała. Są tu lecznicze zioła i um, wyciągi z różnych roślin podobnych zapachowo do feromonów Louisa.

- Zrobiłeś to teraz? - zapytała, nie rozumiejąc co się dzieje.

- Nie - tajemniczy głos wypełnił pokój. - Im mniej wiesz Luno, tym lepiej śpisz.

Elle zakodowała sobie w głowie, żeby w najbliższym czasie przeszukać mieszkanie Steva. Nie podobały się jej te dziwne mikstury. Nie mogła jednak zaprzeczyć, że byli stosunkowo bardzo zaawansowanym stadem, jeśli chodziło o medycynę.

- Louis - powiedział twardo, by zwrócić uwagę zrozpaczonej alfy. - Musisz zanieść Harry'ego do wanny i dokładnie się z nim umyć.

Louis nie zareagował. Był zbyt zajęty płakaniem i przepraszaniem Harry'ego.

- Louis - potrząsnął jego ramieniem. - Chcesz, żeby Harry przeżył?

- Tak - odpowiedział smutno. - Jest silny, musi przeżyć.

- Musisz mnie uważnie posłuchać - nagle uwaga niebieskookiego została zwrócona na medyka. - Weźmiesz teraz swoją omegę...

- On nie jest moją omegą. Ja jestem jego alfą, on nie jest jesz...

Nie pozwól mi utonąćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz