Rozdział XI

237 24 45
                                    

Harry'ego cały dzień bolała głowa, chciało mu się wymiotować i generalnie czuł się jak trup. Ciało bolało go gorzej niż po ostatniej walce z alfami. Jego pobudka w domu Louisa, w pokoju Louisa, w łóżku Louisa, była tragiczna. Alfa siedziała po drugiej stronie materaca i gdy tylko chłopak otworzył oczy, został przywitany dużą ilością wody.

Zwrócił ją kilka sekund później na podłogę.

Nawet się tym zbytnio nie przejął, bo jego głowa zdawała się pękać na milion kawałków.

Louis odwołał trening omegi, a swój przeniósł na późniejszą godzinę.

Harry przykrył się kołdrą i poszedł dalej spać.

Nie miał siły.

Po południu wrócił do swojego domku, kradnąc kilka ubrań Louisa, o których on nie musiał wiedzieć.

Ale się dowiedział.

I w sumie był szczęśliwy.

***

-Harry naprawdę nie musiałeś wracać wczoraj do domu.- Powiedział Louis, zatrzymując starszego podczas treningu.

-Musiałem się przebrać i dojść do siebie.

-Mogłeś to zrobić u mnie.- Stwierdził stanowczo młodszy.

-Będziesz się teraz czepiał czy wrócisz do treningu?

-Wstałeś lewą nogą z łóżka?- Zapytał Louis.

-Źle się czuje, to coś, co nazywacie kacem, nadal mnie męczy.- Wytłumaczył Harry, który nadal odczuwał skutki ich ostatniej zabawy.- Nie jestem w stanie nic przełknąć, bo mnie tragicznie mdli, a omegi mają dziś zdecydowanie za dobry humor, jak na tę porę dnia.

-Chciałbyś może później powylegiwać się nad jeziorem i spróbować odżyć?

Na twarzy Harry'ego pojawił się grymas. Pragnął zakopać się w łóżku i wypić całą dostępną wodę na świecie. Słońce zdecydowanie nie pomogłoby mu w zaistniałej sytuacji.

-Mięta, kanapa u mnie w domu i moje towarzystwo brzmi lepiej?

-Trochę, ale nie mam dziś ochoty na kontakty z wieloma osobami, po prostu wrócę do domu i tyle.- Omega odwróciła się w stronę ćwiczącej grupki, by sprawdzić czy nikt nie zrobił sobie krzywdy.- Lottie potrafi być czasem zbyt nachalna.

-Mama i Lottie będą dziś sadzić jakieś rośliny z innymi, a tata z alfami idzie na polowanie, więc nie będzie ich do wieczora.- Louis posłał mu uśmiech.

Największą słabością Harry'ego było uleganie alfie we wszystkim. No może prawie wszystkim.

I gdy omega po zakończonym treningu zobaczyła Louisa stojącego na ganku swojego domu, wcale nie była zaskoczona. Czekał na niego szczerząc swoje zęby i machając mu na powitanie.

Był uroczy.

-Pomyślałem, że może zjadłbyś babeczki?- Zapytał, gdy przytulił chłopaka. Harry cicho zachichotał na to, bo cały ociekał potem i naprawdę nie był idealną osobą do dzielenia uścisku w tamtym momencie. Louisa jednak to nie obchodziło.

-Prawdopodobnie zwrócę je szybciej niż zjem.

-Jest źle aż tak?

-Mam wrażenie, jakby ktoś wywrócił moje wnętrzności do góry nogami. Nie wiem z czego robiliście ten alkohol, ale nigdy nie tknę tego świństwa po raz kolejny.- Oświadczył rzucając się na kanapę, nie mając nawet siły wejść pod prysznic. Chciał po prostu zgnić, jak jakiś stary owoc, w łóżku i nigdy z niego nie wstać.

Nie pozwól mi utonąćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz