Rozdział XVIII

331 28 55
                                    


Było mu ciepło. Zbyt ciepło. Miał wrażenie jakby się unosił i po chwili opadał. Czy pływał? Pływał wystawiony na promienne słoneczne, a jego ciałem delikatnie kołysały morskie fale? Czuł morską bryzę, ale jednocześnie to coś, co nim poruszało, nie było wodą. Chciał otworzyć oczy, ale było mu dobrze.

Magicznie,

Bezpiecznie

Opadał, nie bojąc się, że opadnie na dno. Coś go trzymało. Czuł dotyk  lekki jak motyl. Delikatne smyrnięcia, jakby ciekawskie, jakby ktoś chciał zbadać krzywizny jego ciała swoimi palcami. Powoli, ostrożnie, niczym z gracją...

Jego alfa.

Wtedy to poczuł. To była jego alfa. To Louis zapewniał mu bezpieczeństwo, to Louis unosił go do góry i nie pozwalał opaść. Tylko on potrafił otulić go najcudowniejszym zapachem i sprawić, że jego zmysły odpoczywają... 

On odpoczywa. Wreszcie odpoczywa.

Nie czuł żadnego zagrożenia, czuł tylko swoją alfę.

-Skarbie i tak zaspaliśmy na trening, ale dochodzi południe.- Powiedział cicho Louis, widząc jak Harry zaczął powoli się rozbudzać.- Omegi mają dziś zaplanowany trening na popołudnie, jeśli chcesz to mogę go odwołać.

Chłopaka nie obchodziły jego słowa, pragnął zatopić się w tym zapachu i pozwolić sobie na dłuższy sen.

- Mój.- szepnął.- Moja alfa.- Jego ramiona mocniej ścisnęły Louisa. Czuł nagą skórę pod swoim policzkiem. Jego zmysły próbowały się rozbudzić. Gdy delikatnie rozchylił oczy zobaczył uśmiechniętego młodszego, który wpatrywał się w niego.

-Jestem tylko twój.- Złożył prawie niewidzialny pocałunek na jego nosie.- Na zawsze.

Ciepło...

Już wiedział skąd pochodziło to ciepło.

Z serca Louisa.

Jego umysł potrzebował chwili, by powrócić do dawnego stanu. Pierwszą rzeczą, którą uświadomił sobie, było cholernie mokre prześcieradło.

Jego żołądek automatycznie się zacisnął. Czy zmoczył łóżko? Jak mógł się zsikać przez sen? I to przy Louisie.

Panika, nagła panika ogarnęła całe jego ciało. Serce chłopaka chciało wyskoczyć z jego piersi, ale coś je powstrzymywało. Oddechy przyspieszyły. Było mu wstyd. Chciał jak najszybciej uciec i już nigdy nie pokazywać się Louisowi, a najlepiej nikomu na oczy.

- Hej, co się dzieje?- Alfa nie dała mu się oddalić, szczelnie zamykając go w uścisku.- Czemu się nagle zestresowałeś?

- Louis, puść mnie. Muszę się umyć, na litość, nie wierzę.

- Czujesz się brudny?- Zapytał marszcząc brwi.

- A ty nie? Dosłownie zmoczyłem łóżko, a ty się mnie pytasz czy czuję się brudny?- Próbował wyswobodzić się z jego ramion, ale dłoń alfy przyciskała lico starszego do swojej szyi.

- Przecież to normalne, to dla mnie niczym komplement. Nie ma się czego wstydzić. – Mówił to spokojnie, zbyt spokojnie na fakt bycia przez kogoś obsikanym.

-Nie miałem nigdy problemów z nietrzymaniem moczu, Louis daj mi się utopić. Już nigdy mnie nie zobaczysz.

Śmiech. Harry spojrzał na Louisa, jakby chciał go zabić. On się z niego śmiał.

- Nie wierzę.- Próbował się jakoś powstrzymać.- Haz, słońce, to śluz.

Oh...

-Nie możliwe, jest tego za dużo! Ja, jak? Przecież, boże czy zamieniam się w ślimaka?

Nie pozwól mi utonąćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz