Rozdział IV

260 25 15
                                    

Żadna z alf nie patrzyła się na niego jak na coś nienaturalnego. Kilka z nich przyszło mu pogratulować i podziękować za uratowanie Lottie. Harry pierwszy raz od dawna poczuł się doceniony. Gdy przekroczyli granicę watahy przywitała go płacząca Elle, która rzuciła mu się w ramiona.

-Chodź, zaraz obejrzy cię medyk. Całe szczęście żyjesz.- Zaczęła.- Harry tak bardzo ci dziękuje, uratowałeś jej życie, skarbie.- Elle zanosiła się płaczem tuląc chłopaka.- Zrozumiesz sam, co czuję, kiedy będziesz miał własne szczeniaki.

Własne...

Własne szczeniaki...

Czyli nigdy.

Wokół nich zebrało się kilka omeg, niektóre z nich biły mu brawa, inne wykrzykiwały podziękowania. To było miłe. Harry poczuł dziwną, ciepłą otoczkę narastającą wokół swego serca. Jednak to nie trwało długo, gdyż zaraz zorientował się w jakim był stanie. Bolało go wszystko, a smak krwi osadził się na jego języku. Nie był pewny, czy po tej walce nie pojawiły mu się braki w uzębieniu. Jednak czy postąpiłby inaczej? Nigdy. Dobro omeg niezdolnych do samoobrony było najważniejsze. Widząc wdzięczność w oczach tych biednych stworzeń zdecydował, że im pomoże. Będzie je trenował. Znajdzie w sobie siłę, by być dla nich delikatny i nauczyć ich podstaw walk.

Z rozmyślań ocucił go dźwięk otwieranych drzwi. Znalazł się w przytulnym domu. Zapach Lottie był tu bardzo intensywny.

-Skarbie, tutaj jest łazienka.- Elle wskazała ręką na pomieszczenie obok.- Przyniosę ci ręczniki i ubrania. Mam nadzieję, że ciuchy mojego syna będą na ciebie pasować.- Po tych słowach wyszła, wracając dosłownie kilka sekund później z wcześniej wymienionymi przedmiotami.- Nie krępuj się, spędź tyle czasu ile potrzebujesz. Dorzuciłam drewna do pieca, więc woda powinna być naprawdę ciepła.

Harry tak dawno nie brał prawdziwego prysznica, lecz gdy tylko wszedł do łazienki, przeraził się swoim wyglądem. Miał wielkie limo pod lewym okiem, a prawy policzek był cały fioletowy. Pod nosem znajdowała się stróżka zaschniętej krwi. Na szczęście rana nad biodrem nie była aż tak głęboka, jak myślał, tak samo jak cięcia na nogach. Pewnie zostaną mu blizny, ale nie będą one jego pierwszymi, ani ostatnimi.

Wejście pod strumień wody, było dla niego niczym rozpoczęcie nowego życia. Woda co prawda zabarwiała się na kolor czerwony, ale z każdą kolejną kroplą, była mniej intensywniejsza. Mógł wreszcie umyć się mydłem. Takie rarytasy pamiętał tylko z nastoletnich lat. Harry dokładnie studiując swoje ciało, zauważył jak wiele włosów mu wyrosło. Idealne omegi były praktycznie gładkie przez stosowanie odpowiedniej pielęgnacji. Małe szczegóły przypominały mu codziennie o tym, że nigdy nie stanie się prawdziwą omegą. Nigdy.

Harry, po zbyt długim czasie spędzonym pod prysznicem, zaczął się wycierać. Zakładając ciepłą bluzę, zorientował się, że zna jej zapach. Znów to poczuł.

Spokój

Bezpieczeństwo

Miłość

Uczucie morskiej bryzy na skórze

Szum lasu

Chciał zamknąć oczy i utonąć w tym zapachu, odprężyć się, zapomnieć o bólu. Nie miał siły powstrzymać się przed tą chwilą rozkoszy. Był tak zmęczony. Tak wyczerpany. Może spodnie i bluza były na niego troszkę za małe, ale to nie zmieniało niczego. Stan, w którym się znalazł, nie pozwalał mu na wykonanie nawet najmniejszego ruchu. Spokojnie osunął się po ścianie i tonął w tym pięknym zapachu. Zasnął, a śnił o spokojnym lesie, o wieczorze na plaży, gdzie małe kropelki słonej wody osadzały się na jego skrzywdzonej skórze.

Nie pozwól mi utonąćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz