Rozdział V

243 21 8
                                    




Nie chciał sprawiać już więcej kłopotu Elle, ale jej ciepły uśmiech przekonał go do spędzenia jeszcze kilku chwil wraz z nią. Został przywitany śniadaniem do łóżka w podziękowania za jego wczorajsze czyny. Harry, mimo wszystko nie czuł się jak bohater, przecież doprowadził do sytuacji, w której potrzebował ingerencji alf. Mógł wymyślić lepszy plan, by dziewczyna dotarła bezpiecznie do domu bez odbierania życia innym wilkom. To nie tak, że chciałby tym barbarzyńcom zwrócić ich szansę na dalszą egzystencję, ale z każdą poskromioną duszą, czuł do siebie większe obrzydzenie. Na swoich dłoniach czasem dostrzegał krew, choć dla innych była ona niezauważalna. Będzie nią ociekał już do swoich ostatnich dni. Nawet krystalicznie czysta woda nie była w stanie zmyć tego brzemienia. Odruchowo spojrzał na swoje ręce, ale tym razem pozostawały one czyste, bez żadnej skazy.

-Harry, przepraszam, jeśli czujesz się przeze mnie osaczony.- Chłopak odłożył kanapkę, by skupić się na słowach Elle.- Chciałabym ci jednak zasugerować byś wstąpił do naszej małej wilczej rodziny.- Omega szczerze się uśmiechnęła, gdy usłyszała jej propozycję. Nie mógł jednak jej przyjąć, za bardzo bał się uzależnienia od innych. Nie pozwoliłby sobie na kolejną stratę stada.

-Naprawdę z całego serce pragnę ci podziękować, ale chyba domyślasz się odpowiedzi?

Elle kiwnęła głową, dostrzegła to w jego oczach. Chłopak nie był gotowy na tak wielką zmianę.

-Jednak to, co wydarzyło się wczoraj.- Wziął głęboki wdech.- Zmieniło trochę mój światopogląd na treningi. Jeśli naprawdę nie masz żadnej bety, która potrafiłaby wykazać się swoją wiedzą na temat walk, jestem zdecydowany by trenować omegi.

-Harry, skarbie chciałbym ci coś wyjaśnić. W tej całej sprawie, nie chodzi o to, że bety są złymi nauczycielami. Im potrzebny jest żywy przykład. Żywy przykład na to, iż mogą stać się silniejsze. Najpierw muszą w to uwierzyć, a potem wszystko powinno stać się łatwiejsze. Omegi nie są pewne siebie, no może oprócz kilku wyjątków takich jak moja Lottie...

-Oh, tak ta dziewczyna będzie moim gwoździem do trumny.- Zaśmiał się Harry.- Jednak odczuwam lekką obawę, jak omegi odnajdą się w nowej sytuacji. Co jeśli się zranią? Przecież jeśli, którejś pojawi się siniak, jej alfa oderwie mi głowę i to w najlepszym wypadku. Wtedy to nawet moje umiejętności walki nie podołają, dobrze wiesz, jak wilki przywiązane są do swoich omeg.

-Myślę, że przez to co zrobiłeś dla Lottie, żadna z nich nie wyrządzi ci krzywdy. Z resztą dziś rano było już u mnie kilku wojowników, którzy chcieli wyciągnąć cię na wódkę, by lepiej poznać naszą gwiazdę.

-Głupcy, nie wiedzą, że rany na ciele samotnej omegi goją się nieprawdopodobnie długo.- W tamtym momencie dotarło do Harry'ego to, że nie odczuwał bólu.

Prawdą było to, że omegi w obecności swoich alf potrafiły zregenerować się naprawdę szybko. Chłopak zerwał się nagle z łóżka, niczym gdyby wybuchł pożarł, zrzucając przy okazji resztki swojego śniadania. Nie zwracając uwagi na zszokowaną kobietę, ściągał z siebie ubrania, by tylko doznać większego zdumienia niż ona. Fioletowe siniaki na jego ciele zamieniły się w lekko widoczne ślady. Szyja Harry'ego, która jeszcze wczoraj znajdowała się w fatalnym stanie, była prawie wyleczona. Pocięte nogi omegi pokrywały tylko blade zadrapania, a jego rana od szkła... Jego rana nawet nie krwawiła. Zerwał agresywnie bandaż, by się jej przyjrzeć i nie wierzył. Nie wierzył, jak szybko jego ciało wracało do starej wersji. Czy świat się nad nim wreszcie zlitował? Czy magia naprawdę istniała?

Wtedy coś zrozumiał. Znajdował się w czyimś pokoju. Właściwie to w pokoju kogoś, kto uratował mu ostatnio życie.

-Elle, poinformuj omegi, by jutro godzinę po świcie zjawiły się na zbiórkę pod twoim domem. Muszę wrócić nad jezioro, po prostu muszę.- Harry nawet nie czekał na jej odpowiedź, gdy zerwał się do biegu. Musiał rozgryźć tę zagadkę sam.

Nie pozwól mi utonąćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz