Miła pogawędka z Perrie została przerwana przez pukanie do drzwi. Harry czuł się dużo lepiej, jakby spadł mu kamień z serca. Dziewczyna z wielką chęcią tłumaczyła chłopakowi, jak wiele rzeczy o swoim ciele jeszcze nie wiedział. Przed nim jednak czekała jeszcze długa droga do odkrycia nowych obliczy omegi. Oczywiście, jeśli będzie chciał je odkryć...
-Słyszałem, że porwałaś mojego Harry'ego.- Powiedział Louis nawet nie rejestrując jaki wydźwięk miało to zdanie. Przez to jedno słowo serce kręconowłosej omegi zdawało się stanąć na kilka sekund.
-Właśnie skończyliśmy pić herbatę alfo. Masz ochotę coś zjeść? Napić się?
-Nie trzeba, z Harrym upolujemy sobie coś na obiad, ale dziękuje, słonko.- Harry nagle poczuł się zazdrosny. To znaczy, chyba zazdrosny? Nie chciał, by Louis nazywał kogokolwiek zdrobnieniami, oprócz niego.
Musiał się ogarnąć. Zdecydowanie musiał się ogarnąć.
-Cześć.- Przywitał go uśmiechem, gdy tylko wyłonił się zza postury jego nowej przyjaciółki.
-Jeszcze raz dziękuję za herbatę, Pez. Musimy obgadać wasze ćwiczenia z Louisem.- Oznajmił Harry posyłając ciepły uśmiech dziewczynie, która szybko zamknęła za nimi drzwi.
-Louis, chyba musimy poważnie pogadać.- Zaczął stanowczo Harry.- Perrie, mówiła, że nie lubisz polować. Przecież nie będziemy robić czegoś wbrew tobie.
-Ale ty lubisz.- Szczery uśmiech alfy prawie zabił omegę.
Jak on miał z nim o czymkolwiek rozmawiać, skoro jedyne o czym myślał, to jego wilgotne od potu usta i szczęśliwe oczy.
-Jest różnica pomiędzy lubieniem, a robieniem czegoś żeby przeżyć. Możemy zjeść cokolwiek innego, a poza tym, rozmowa z Pez trochę mnie uspokoiła i nie potrzebują wyładowywać swojej złości na niczym.- Wyjaśnił.
Louis pokiwał głową i przez chwilę nic nie mówił.
-Niedaleko za stadem jest naprawdę duża polana, na której rośnie wiele jabłoni. Lubisz jabłka?
Jak Harry mógł nie odkryć, że jego lasy skrywały więcej skarbów. Nie miał pojęcia o żadnym sadzie z jabłkami, a tak je uwielbiał.
-Jeśli zabierzesz mnie tam, jestem skłonny wyjść za ciebie w tym momencie.- Chłopak ugryzł się w język za późno. Znów zrobił z siebie dziwaka.
Litości.
-Nie odmówię propozycji małżeństwa od tak odważnej omegi.- Louis zagryzł swoją wargę i wpatrywał się w zielone oczy Harry'ego, który właśnie przeżywał najgorsze w swoim życiu palpitacje serca.- Ale najpierw wolałbym cię poznać, chociaż trochę. Potem możemy dogadać datę ślubu.- Zaśmiał się, poliki chłopaka mimowolnie zmieniły kolor na lekko różowy. Jego omega w środku skakała z radości, ale umysł tonął w zażenowaniu. Próbował się uspokoić.
Tyle lat pracy nad tym, by nie ulec żadnej alfie, zmieniło się w momencie, kiedy ujrzał te niebiańskie oczy. Ale musiał być silny. Musiał się bardziej pilnować. Nie mógł pozwolić sobie na słabość i ulec przepięknemu zapachowi Louisa, nawet jeśli jedyne o czym marzył, to zatopić się w jego uścisku.
-Chcesz się może trochę pościgać?- Rzucił wyzwanie Louis sprowadzając Harry'ego na ziemię. Chłopak kiwnął w odpowiedzi głową.- Dobra, to obok miejsca, gdzie dziś kąpały się omegi skręcasz w lewo i biegniesz cały czas prosto. Potem zobaczysz połamane drzewo i przy nim ostro skręcasz w prawo i znów cały czas prosto. Jestem pewien, że zorientujesz się kiedy dotrzesz na miejsce.
Harry nawet nie czekał na znak od Louisa, tylko od razu zamienił się w wilka i go wyprzedził. Chciał mu pokazać jak szybki był. Szybszy od alf.
Gdy opuścił teren stada słyszał ciężkie kroki Louisa za nim, wręcz czuł jego oddech na swoim karku. Trochę umniejszył zdolnościom alfy, wcale nie był tak wolny. Z kimś takim Harry wreszcie mógł się ścigać na poważnie. Adrenalina pochłaniała jego ciało, gdy wzrokiem szukał wskazanych przez Louisa punktów. Nie mógł pozwolić sobie na pomyłkę, bo Louis prawie go przegonił.
CZYTASZ
Nie pozwól mi utonąć
Werewolf„Louis, co byś zrobił jeśli, ktoś by ci wyznał, że jesteś dla niego jedynym czynnikiem ratującym go przed utonięciem?" - powiedział Harry drżącym głosem- „Co jeśli jesteś powodem, dla którego zaczerpnięcie świeżego powietrza, stało się dla tej osoby...