Rozdział 17. Księżyc i gwiazdy.

222 8 2
                                    

— Co masz na myśli?

Głos, którego nie słyszałam od dobrych paru tygodni, w końcu po paru chwilach ciszy, odezwał się. Serce zaczęło mi bić mocnej, nie wiem czym dokładnie spowodowane. Czy może stresem związanym z tą rozmową, a może przez usłyszenie głosu, który przez tyle lat mną dyrygował?

— Och, nie udawaj głupiej, doskonale wiesz, o co mi chodzi — prychnęłam ironicznie.

Przegryzłam wnętrze policzka, musiałam nad sobą panować. Złością żadnych problemów nie rozwiąże, a wręcz przeciwnie — tylko je pogłębia.

— Czyż już nie pamiętasz, jak na przykład zarzuciłaś Marlene i Holdenowi, że zabraniają mi kontaktu z tobą? — spytałam się spokojnie. — Mogłaś już wymyślić coś lepszego, bo to brzmi cholernie absurdalnie — powiedziałam, zanim ugryzłam się w język.

Znów zapanowała cisza. Tym razem nie miałam zamiaru się pierwsza odzywać. Czekałam, aż to ona rozpocznie to wszystko. Z niecierpliwością czekałam, aż zacznie wywoływać we mnie wyrzuty sumienia i próbować do wrócenia.

— Ja to wszystko zrobiłam dla dobra naszej rodziny — wyszeptała. — Nie rozumiesz, że bez ciebie w tym domu jest tak pusto, nie ma szczęścia, którym obdarowałaś nasz dom — pociągnęła nosem. — Żeby cała nasza rodzina była szczęśliwa, to musisz do nas wrócić, inaczej już zawsze będziemy nieszczęśliwi.

Zacisnęłam pięść, miałam ochotę wydrzeć się na nią, ale nie zrobiłam tego z dwóch ważnych powodów. Po pierwsze, była moją matką, nieważne co się między nami zadziało, to ją kocham, bo to ona mnie urodziła. Owszem, żałuje, że nie mam z nią dobrych relacji, bo to wszystko by ułatwiło i może mój los inaczej by się potoczył. Ale to nam było pisane. Drugi powód był taki, że nie chciałam w ten sposób reagować, bo to mi się kojarzyło z jej zachowaniem w stosunku do mnie.

Jeśli kiedykolwiek będzie mi dane mieć dziecko, nigdy nie popełnię tego samego błędu co ona. Nie sprawie, że moje własne dziecko będzie mnie nienawidzić i zarazem kochać. Nie chcę, aby musiało przeżywać, to co ja.

— Nie próbuj wchodzić mi na emocję ani mną manipulować, bo to nie skończy się dobrze. Szesnaście lat sprawiałam, żebyś to ty była szczęśliwa, porzucając moje szczęście. Zawsze, kiedy miałam jakikolwiek wybór, co mam robić w pierwszej kolejności myślałam o tobie i zastanawiałam się, czy będziesz z niego zadowolona. W końcu rok temu postanowiłam zatroszczyć się o marne skrawki mnie, bo tylko tyle zostało. Nie dziw się, że miałam dość tego wszystkiego. W końcu jestem, szczę...

— Nigdy nie będziesz szczęśliwa bez nas! — zawołała płaczliwym tonem głosu. — To my jesteśmy definicją twojego szczęścia.

— Nie, wolność jest moją definicją radości, a nie wy — powiedziałam, jak do małego dziecka. — Ja już się tego nauczyłam, teraz pora na ciebie. Nasza relacja zależy od ciebie.

Po raz kolejny podczas tej rozmowy zapanowała cisza, która niesamowicie mnie irytowała.

— Dlaczego nie chcesz pozwolić mi żyć po swojemu? — powiedziałam cicho.

— Bo próbowałam cię chronić, ale teraz wiem, że moje starania są po nic. Zobaczysz, że w tym świecie roi się od demonów, które wysysają z ciebie dusze. To moje ostatnie ostrzeżenie, masz wybór — prychnęła. — Wybierz, czy będzie to nasza ostatnia rozmowa, czy wrócisz.

Pregryzłam ze stresu wargę. W głębi serca zależało mi na niej i nie chciałam jej tracić. Złudnie wierzyłam, że uda się naprawić naszą relację i wszystko będzie dobrze. Jednak po raz kolejny się myliłam, nic nie będzie tak jak w mojej głowie.

Zagubione wspomnienia [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz