Epilog.

84 8 19
                                    

Minęło wiele dni, a moje serce wciąż szukało, pewnych tęczówek i nasłuchiwało, czy czasem jednak nie słychać jego głosu.

Tęskniłam za nim tak mocno, ale wiedziałam, że musiałam go nienawidzić. Był moim przekleństwem, które sprawiło, iż moje serce pękło w pół.

Dzisiaj miałam pojechać do domu Marlene i Holdena, aby zabrać stamtąd swoje rzeczy. Był to kolejny krok, aby zacząć żyć od nowa. Bez żadnego cierpienia, tylko szczęśliwe życie, które miałoby pełne barw.

Jednak zanim postawię krok do przodu, muszę cofnąć się dwa kroki do tyłu. Abym mogła już potem przeskoczyć wszystkie trudności.

Plan był prosty. Miałam pieniądze odłożone w gotówce, za które mogę spokojnie kupić bilet lotniczy w jedną stronę. Polecę do Hiszpanii i tam porozmawiam z osobą, którą przez lata uważałam, za moją matkę.

Potrzebowałam tej rozmowy i to niesamowicie bardzo. Niby mogłabym poprosić o to mojego tatę, czy mamę, ale obawiałam się, że opóźniliby to za bardzo i cały czas bym tylko o tym myślała.

Z domu, gdzie mieszkałam przez ostatnie miesiące, było bardzo łatwo się wymknąć. Znałam wszystkie miejsca w tym domu, jak i wiedziałam, gdzie stawiać kroki, aby nikt na pewno mnie nie usłyszał. Mogłam również wyjść przez pokój Koltona. Miałam cholernie dużo możliwości, z których mogłam skorzystać.

Wyjęłam z szafy plecak, zaczęłam pakować do niego najpotrzebniejsze rzeczy. Mój paszport, pieniądze i jakieś przekąski. Słysząc kroki dopiekające z korytarza, rzuciłam moje rzeczy pod łóżko, po czym na nim usiadłam.

Rozglądałam się nerwowo po pomieszczeniu. Miałam nadzieje, że nikt nie zauważy mojego dziwnego zachowania, bo od rana jestem chodzącym kłębkiem nerwów.

— Pomóc ci może w pakowaniu? — Spytał się Adrien.

Wślizgnął się do pokoju, oparł się o ścianę, przy drzwiach. Włożył dłonie do kieszeni swoich dresów i rozejrzał się.

— Chcę sama się spakować — odparłam. — Chyba tego potrzebuje.

— Rozumiem — pokiwał głową. — Zaraz stąd wyjdę, aby ci nie przeszkadzać, ale mam jeszcze jedno pytanie. Rozmawiałaś może wczoraj z Aidanem? Nie daje znaku życia, nie odbiera telefonów od każdego. A wydawało mi się, że jesteście ze sobą blisko.

Marszcząc czoło, spojrzałam się na niego. Jak to z nikim się nie kontaktował? O co do cholery znowu mu chodziło? I czemu ten człowiek musiał być aż tak skomplikowany.

Z jednej strony nie chciałam się nim interesować, a co gorsze martwić się o niego. Ale druga strona mojego serca, chciała to robić i nie zamierzała odpuścić.

— Trochę się pokłóciliśmy — odpowiedziałam, wyginając palce we wszystkie strony. — Od tamtej pory, żadnego kontaktu.

— Jak się czegoś dowiem, to ci powiem.

Pokiwałam głową i uśmiechnęłam się do niego. Odpowiedział tym samym i cicho westchnął.

— Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że wróciłaś do nas. Z tobą nasza rodzina, jest dużo szczęśliwsza i pełniejsza.

W oczach zebrały mi się łzy. A kiedy mój brat wyszedł z pokoju, wypłynęło z nich parę na moje policzki.

Pod chwilą impulsu, wzięłam do dłoni telefon i wybrałam numer, który znałam wręcz na pamięć. Przyłożyłam go do ucha, aby choć przed chwilę posłuchać jego głosu, a nawet oddechu. Ale niestety nie odebrał.

Przegryzłam mocno wargę i rzuciłam telefon obok mnie. Przetarłam twarz i nabrałam w płuca parę wdechów, aby się uspokoić.

Nogi i ręce trzęsły mi się niesamowicie, kiedy wkładałam bluzę, a potem zakładałam na barki plecak. Zgasiłam światło i zostawiłam przygotowaną kartkę przeze mnie na łóżku. Napisałam w niej, co zamierzałam zrobić, aby nikt się nie martwił, że ktoś mnie porwał. Znowu.

Zagubione wspomnienia [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz