Rozdział XXI

7.2K 295 91
                                    

Eleanor

Z każdą minutą było coraz gorzej – traciłam co chwilę przytomność, płuca paliły jak ogień, a całym moim ciałem wstrząsały silne dreszcze. Obraz przed oczami, znów stał się rozmazany, kiedy po raz kolejny traciłam przytomność i kontrolę nad sobą. Głowa opadła mi na miękkie poduszki. Wydawało mi się, że schodzę z tego świata, aby znów na niego wstąpić.

Kiedy jednak ponownie otwarłam oczy, nie rozpoznałam grającego wciąż telewizora w salonie Betty i Romana. Nie było tu przytulnego fotela, stolika z moimi lekami, ani nawet dwóch dużych regałów, na których poustawiane były alfabetycznie książki. Zamiast leżeć na ciepłej kanapie, pod plecami czułam jedynie twardy materac. Jasne światło, które świeciło wprost na mnie, podrażniło moje oczy. Gdy bardziej je rozszerzyłam, mogłam zarejestrować puste pomieszczenie, składające się z betonowych ścian, sufitu, popękanej podłogi oraz porozwalanych narzędzi, obok których kręciło się dwóch mężczyzn.

Ślina, którą przełknęłam, opadła mi w żołądku niczym kamień. Zbyt otumaniona, nie potrafiłam wyjaśnić, co się właśnie działo. Próbowałam poruszyć dłońmi i nogami, ale te związane były metalowymi kajdankami. Zabrakło mi sił, aby unieść głowę na wystarczającą wysokość, ale nawet to wydawało mi się zbyt trudne i niemożliwe. Mój organizm był w zupełności wyczerpany, przez chorobę.

Zaczęłam oddychać szybciej, zastanawiając się nad aktualną sytuacją. Dopiero co znajdowałam się w ciepłym łóżku w domu Betty i Romana, a teraz wokół otaczały mnie beton i chłód.

Zaczęłam wierzgać nogami, kręcić głową. Cała moja pewność siebie znów przepadła, gdy nade mną nachylił się dobrze mi znany mężczyzna. Jego oczy patrzyły głęboko w moje, podczas gdy jedną ręką oplótł moją szyję, przyciskając mnie do materaca.

- Witaj z powrotem, królewno.

Tembr jego głosu, nieprzyjemnie dotarł do moich uszu, powodując szybsze bicie serca. Giorgio szyderczo się wyszczerzył, lekko mnie podduszając. W którymś momencie jego nacisk się powiększył, a mnie zaczęło brakować tlenu. Czułam, jak jego paluchy, ohydnie odciskają się na mojej skórze, a twarz robi się purpurowa. Nie dałam rady nawet prosić o pomoc, jakby wydukanie kilku słów, było naprawdę ciężkim wyzwaniem. Krztusiłam się, dusiłam. Poczułam każdy napięty mięsień, a pulsująca głowa, napierdalała jak nigdy.

Odlatywałam w całkiem inny świat. Gałki oczne wywróciły się o sto osiemdziesiąt stopni. Byłam w jebanej pułapce.

Tlenu całkowicie zabrakło, i dopiero wtedy z moich ust wyleciał cichy szloch, który zaraz zamienił się w krzyk. Krzyczałam najgłośniej jak potrafiłam. Odpowiedziały mi jedynie głośne śmiechy ludzi, którzy okrążyli mnie z każdej strony i patrzyło, jak umieram. Moje wrzaski stawały się coraz słabsze, ciało traciło swoją siłę.

- Nie, nie, nie... - dukałam, do oczu napływały mi łzy, a szlochy przybierały na sile, dodatkowo utrudniając mi oddychanie.

Wszystko co do tej pory widziałam, stało się rozmazanym, a później czarnym obrazem. Byłam nieświadoma tego, co w ogóle się ze mną działo. Dalej nie mogłam złapać powietrza, choć ucisk na mojej szyi, zniknął. Moje ręce znów były wolne – tak samo jak nogi – więc wykorzystałam ten fakt i gwałtownie zaczęłam się wiercić, to w jedną, to w drugą stronę. Powieki miałam zamknięte, a w głowie wypowiadałam dwa słowa, niczym wyrecytowaną regułkę, która utrzymywała mnie przy życiu;

Nie umarłaś.

Obudź się.

Otwórz oczy.

THE HETMAN - Mafia Life #1 || 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz