Rozdział XXIV

8K 280 35
                                    

Eleanor

Z pomocą Caleba, zaczęłam uczęszczać na wizyty z psycholożką. Odbyłam dopiero dwa spotkania, które zaskakująco trochę polepszyły mój humor. Nie byłam początkowo co do tego przekonana, ponieważ chciałam zapomnieć o tym wszystkim i o tym nie wspominać, ale już na pierwszej wizycie przekonałam się, że od przeszłości nie ucieknę.

Felicia nie naciskała na mnie, za co byłam jej wdzięczna. Kiedy po raz pierwszy wspólnie zasiadłyśmy do zajęć, nieco się speszyłam, ale kobieta natychmiast zareagowała. Starała się tłumaczyć mi wszystko, co jej powiedziałam. Szerokim łukiem omijałam temat gwałtu, w ogóle o nim nie wspominałam. Natomiast na drugim spotkaniu, przełamałam barierę i przez dwie godziny, próbowałam z pomocą Felicii, spróbować o tym powiedzieć i to zaakceptować. Droga do całkowitej akceptacji, będzie długa, ale ja już czułam się z tym lepiej. Wciąż brzydziłam się na siebie spojrzeć w lustrze; ciągle widziałam na sobie niewidzialne odciski palców gwałciciela, a na szyi wciąż miałam wrażenie, że spoczywa jego obrzydliwy oddech. Powoli przyzwyczajałam się do tego, ale chciałam całkowicie znów siebie zaakceptować. Dla siebie.

Dla niego.

Bolało mnie to, że musiałam się od niego oddalić. I wiedziałam, że on też nie mógł tego znieść. Tęskniłam za jego dotykiem i ustami, ale jak ja miałam znieść te gesty, mając przed oczami obraz z tamtego dnia? Caleb może i to zaakceptował i zgodził się na chwilowy dystans, jednak nie mogłam ciągle patrzeć na to, jak z ledwością powstrzymuje się od wszelkiego kontaktu z moim ciałem.

Nadszedł dzień wigilii. Normalnie tobym się cieszyła jak dziecko, w tym roku jedynie co czuję, to brak chęci do jakiejkolwiek rzeczy. Oczywiście byłam szczęśliwa, że spędzę je nie tylko z tatą czy Masonem – ale także z Michaelem, Troy'em, z którym ostatnio mam lepszy kontakt i z mężem. W tym dniu miałam także poznać kuzynów Caleba z Alaski, oraz jego dziadka, co dodatkowo mnie stresowało. Byłam częścią rodziny stojącej na czele mafii, a bałam się siedzieć przy stole z kimś, kto produkuje narkotyki, czy dziadkiem, który wcześniej pełnił rolę przywódcy w tym świecie.

Od rana trwają przygotowania do kolacji. Caleb miał odebrać dziadka z lotniska, jego ojciec załatwiał sprawy związane z jakimś klubem, zaś Troy miał mi pomóc w udekorowaniu choinki. Wczoraj cały dom został wystrojony w różne lampki czy świąteczne ozdoby, za moją prośbą. Rodzina Torrance'ów niekoniecznie lubiła tego typu rzeczy, ale ja wręcz je kochałam. Pomimo tego, co przeszłam jakiś czas temu, nie zamierzałam zrezygnować z tej tradycji. Michael pomógł mi w dobraniu odpowiednich światełek, Caleb udekorował z bratem balustradę schodów, piętra oraz ogródek, ja natomiast zajęłam się parterem. Nie chciałam, aby w tym ważnym dla mnie dniu, robiły to za nas gosposie – uważałam, że to świetna zabawa, wspólnie przygotować dom do wigilii.

Narzuciłam na siebie kurtkę jeansową i opuściłam sypialnię, zapalając wcześniej kolorowe lampki, nadające klimat świąt. Zeszłam po schodach, zachwycając się widokiem pięknej dużej choinki, stojącej na środku holu. Dookoła niej, porozstawiane były pudła z ozdobami. Na dole kręciło się kilka gospoś, oraz ochroniarzy, z którymi rozmawiał najmłodszy Torrance.

- Och, dziecko, nareszcie jesteś! – gdzieś z boku usłyszałam dobrze znany mi głos Melanie. Odwróciłam ku niej twarz, witając ją promiennym uśmiechem. – Pan Torrance, prawie że potłukł wszystkie bombki. Przydałaby się tu kobieca dłoń, bo my wszystkie nie zdołamy pomóc w ubraniu choinki...

Za moją namową, pan Michael pozwolił gosposiom, na spędzeniu świąt w domach. Cztery z nich zostało, aby pomóc nam w przygotowaniach do wigilijnej kolacji – w tym Melanie. Aktualnie każda z pomocnic, zajmowała się gotowaniem czy sprzątaniem, dlatego nic dziwnego, że nie było pomocy do choinki.

THE HETMAN - Mafia Life #1 || 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz