Przysięgam, że nienawidzę przeprowadzek. Do tego momentu nawet o tym nie wiedziałam. Ale z pewnością mogę to stwierdzić teraz, gdy do ostatniego kartonu upychałam resztę rzeczy by się zmieściły, bo przecież jak spakować wszystkie swoje wspomnienia z miejsca, w którym mieszka się od dziecka w kilka kartonów? To niemożliwe.
Chociaż może to i lepiej, ponieważ o połowie swojego dzieciństwa chciałabym jak najszybciej zapomnieć.-Neva?- Przestraszona, szybko odwróciłam się i odetchnęłam z ulgą, gdy za sobą zobaczyłam starszego brata. Nawet nie usłyszałam kiedy wszedł do pokoju.
-Dobrze wiesz że nienawidzę tego zdrobnienia. - odpowiedziałam od razu chyba troszkę zbyt niemiło, ale kto by się tym przejmował?
-No tak, zapomniałem. - powiedział Aaron, drapiąc się po karku, zobaczyłam ledwo widoczny smutek w jego oczach. -Za chwilę wyjeżdżamy, jesteś już spakowana?- podniósł wzrok i spojrzał na mnie.
A ja odwróciłam wzrok na cztery wielkie kartony, które leżały na ziemi. Może i nie miałam tu jakoś super dużo bliskich przyjaciół. Zdecydowanie więcej posiadałam znajomych z imprez lub ze szkoły, ale mogę stwierdzić że ten wyjazd łamał mi serce. Bo wiem, że z tymi najbliższymi już się nie zobaczę przez najbliższy rok kiedy będzie trzeba wszystko ogarnąć i spróbować się zadomowić. Nie jestem typem osoby, który lubi poznawać innych, zawsze mnie to stresuje i nigdy nie wiem co powiedzieć. Dlatego cholernie boję się że nikogo tam nie poznam. I będę zwykłym odrzutkiem, którego każdy będzie miał w dupie.
-Jestem gotowa na ten wyjazd fizycznie, ale psychicznie to ja jestem w czarnej dziurze. - powiedziałam, a mój brat w odpowiedzi cicho się zaśmiał. Przez co i ja uśmiechnęłam się lekko pod nosem. Aaron nie był osobą, która się często śmieje i całkowicie go rozumiałam po tym wszystkim co przeszedł też bym nie umiałabym się normalnie śmiać. Dlatego uśmiech sam pojawiał mi się na twarzy, chociażby gdy cicho się zaśmieje lub szczerze uśmiechnie. Tak bardzo chciałabym zabrać jego ból, który ciąży mu od małego.
* * *
Podróż minęła mi szybko, bo byłam strasznie zmęczona, dlatego połowę drogi przespałam. I byłam z tego powodu cholernie szczęśliwa. Obudziłam się gdy już staliśmy przed naszym nowym domem w Miami. Moja pierwsza reakcja to było po prostu: Wow. Dom z zewnątrz prezentował się pięknie i luksusowo. Jest to duży, dwu piętrowy, biało-czarny z dodatkami ciemnego drewna dom z ogródkiem, basenem, tarasem i piękną ścieżką prowadzącą pod drzwi wejściowe. Już nie mogłam się doczekać żeby zobaczyć swój nowy pokój.
-Ruszaj się i zabieraj te kartony a nie stoisz bezczynnie. - powiedział lodowatym głosem ojciec. I wtedy mój dobry humor nagle wyparował w sekundę, gdy tylko do moich uszu dotarł ten okropny głos.
-Ta, już. - odpowiedziałam znudzona. Boże jak ja go nienawidziłam.
-Jak ty się do ojca odzywasz! - wtrąciła się matka.
Nie miałam zamiaru jej odpowiadać, bo zapewne jak zawsze zakończyło by się kłótnią lub jeszcze gorzej, a tego nie chciałam. Nie dzisiaj. Wzięłam z bagażnika dwa kartony, które były takie wielkie, że zasłaniały mi widok, więc nie widziałam nic przed sobą przez co prawie wpadłam na moja młodsza siostrę Keilę. Posłałam jej tylko szybko przepraszający uśmiech i szłam dalej z kartonami. Z tego co mi mówiono to nasze pokoje są na drugim piętrze. Świetnie.
Zaczęłam wchodzić po schodach próbując przy okazji z nich nie spać i nie rozwalić sobie głowy. Gdy pokonałam schody i weszłam na górę zaczęłam po kolei otwierać wszystkie drzwi by wybrać sobie ten największy i najlepszy pokój. Padło na ostatnie ciemno drewniane drzwi prowadzące do naprawdę dużego pokoju z ogromnym łóżkiem naprzeciwko oraz wielkim oknem po lewo z dużym parapetem. Uśmiechnęłam się na ten widok, uwielbiałam takie parapety bo mogłam siedzieć na nich i palić papierosy przy otwartym oknie tak żeby rodzice się nie dowiedzieli. Odwróciłam głowę w prawo i dostrzegłam wielką szafę na ubrania, czy ja mam w ogóle tyle ubrań by wypełnić całą tą szafę? Weszłam w głąb pokoju i odłożyłam kartony na podłogę obok łóżka. Ten pokój jest naprawdę piękny i skłamałabym gdybym powiedziała, że mi się nie podoba, ale jednak to już nigdy nie będzie to samo co w moim starym domu. Jestem pewna, że trochę mi zajmie zanim poczuje się tu swobodnie i komfortowo.
Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk za mną, odwróciłam się i dostrzegłam że mój brat odkłada na ziemię ostatnie dwa kartony z moimi rzeczami. Podniosłam wzrok i spojrzałam mu w oczy w tym samym momencie gdy on spojrzał w moje. Uśmiechnęłam się, co mój brat odwzajemnił, kochałam go najmocniej na świecie bardziej od kogokolwiek innego, tylko on mnie rozumiał i był przy mnie odkąd się urodziłam. Zawsze był u mojego boku gotowy mi pomóc gdybym tylko tej pomocy potrzebowała. Nie zamieniłabym go nigdy na żadnego innego brata.
-Dzięki. - powiedziałam szczerze z uśmiechem na twarzy do Aarona.
-Nie ma problemu, gdybyś tylko potrzebowała pomocy to mów, wybrałem pokój tuż obok ciebie. - odpowiedział. I właśnie o tym mówiłam, Aaron był zawsze gotowy by mi pomóc, dlatego tak bardzo nie zasługiwał na wszystko co go spotkało.
Następnie wyszedł z pokoju a ja zaczęłam rozpakowywać rzeczy z pudeł.
* * *
Kompletnie wymęczona skończyłam wszystko ogarniać w kwestii pokoju około drugiej w nocy. A już rano za pięć godzin miałam być gotowa do szkoły, bo moi rodzice stwierdzili, że nie powinnam opuszczać się w nauce, dlatego odrazu po przeprowadzce będę mogła iść normalnie do szkoły. Idioci.
Wyciągnęłam z dna kartonu paczkę papierosów, wzięłam jednego między palce, po czym otworzyłam szeroko okno, usiadłam na parapecie i odpaliłam papierosa, ulga jaką wtedy poczułam jest nie do opisania. Wyjrzałam za okno i popatrzyłam w górę, niebo było bezchmurne, więc było widać wszystkie gwiazdy na niebie. Uwielbiałam na nie patrzeć, bo w jakiś sposób widziałam w nich spokój. Kiedy próbowałam to wytłumaczyć moim znajomym lub małej Keili to nikt z nich nie rozumiał o co mi chodzi i brali mnie po prostu za dziwną. Jednak była jedna osoba, która zawsze rozumiała. Był nią Aaron. On od samego początku wiedział co znaczy znaleźć w czymś spokój, bo też znalazł spokój w gwiazdach razem ze mną. Dlatego jak byliśmy dziećmi to spotykaliśmy się w nocy by razem je pooglądać.
Kiedy już wypaliłam papierosa wyrzuciłam za okno niedopałek. Zauważyłam jakąś osobę, która szła ulicą około drugiej w nocy. Zaintrygowała mnie, ponieważ od jakiś dwóch godzin nikt tędy nie przechodził. Przyjrzałam się tej postaci bardziej i dostrzegłam tylko, że to wysoki chłopak, który chyba się na mnie patrzył. A może już wariowałam? Nie, z pewnością się na mnie nie patrzył, musiało mi się zdawać.
Potem zamknęłam okno i podeszłam do łóżka. Zmęczona szybko przebrałam się i położyłam się spać kompletnie zapominając o tym dziwnym chłopaku.
I może gdybym wtedy się nim przejęła to wszystko wyglądałoby inaczej.
~~~
Mam nadzieje, że wam się jak narazie podoba a kolejne rozdziały postaram się wstawiać raz lub 2 razy w tygodniu❤️
CZYTASZ
ACY - Always Choose You
Teen FictionNevaeh Evans przeprowadza się do Miami z rodzicami i rodzeństwem, starszym bratem i młodszą siostrą. Przypadkiem poznaje tam chłopaka, który pokazuje jej prawdziwy świat i wciąga ją w nielegalne rzeczy i złe towarzystwo, aby uciec przed brutalną rze...