Rozdzial 4

70 5 0
                                    

Obudziłam się w niedzielę o jedenastej rano z dreszczami na ciele, uczuciem chłodu, bólem głowy oraz okropnym samopoczuciem. Chyba mam gorączkę lub coś podobnego. Wstałam ledwo co z łóżka i od razu zakręciło mi się w głowie, więc przytrzymałam się szafki żeby nie upaść. Gdy już mogłam normalnie ustać na nogach zeszłam na dół po schodach z myślą, że w kuchni zastanę brata gotującego śniadanie. Ale po wejściu do kuchni zauważyłam tylko moją młodszą siostrę, która szukała czegoś po szafkach.

-Keila, powiesz mi, co ty robisz? - zapytałam, a dziewczynka na moją słowa podskoczyła lekko, nie zdając sobie sprawy, że ktoś oprócz niej również znajduje się w pomieszczeniu.

-Jestem głodna. - odpowiedziała mi smutnym głosikiem. Przez, który zrobiło mi się jej żal, nawet jeśli chodzi o taką głupotę.

-Aaron nie zrobił ci nic do jedzenia? - spytałam z szokiem wymalowanym na twarzy. Coś jest nie tak.

-Poszedł gdzieś rano. - znów odpowiedziała jakby rozczarowanym tonem.

Podeszłam do niej powoli pozwalając by się do mnie przytuliła. Keila od razu ruszyła do mnie, przez co prawie straciłam równowagę, ale udało mi się utrzymać równo na nogach. Kucnęłam przy małej, posłałam jej uśmiech i powiedziałam:

-Co ty na to żeby pójść na pizzę? - stwierdziłam, że pizzeria będzie łatwiejszą opcją niż stanie nad garami i czekanie aż woda się zagotuje. Bo to przecież nie tak, że nie umiem gotować.

Dziewczynka po usłyszeniu mojego pomysłu od razu wyszczerzyła zęby i zaczęła skakać z radości, biegając po całym salonie. Na ten widok poczułam ciepło na sercu. Jesli chodzi o moje rodzeństwo zrobiłabym wszystko by byli szczęśliwi. Absolutnie wszystko.

Złapałam moją siostrę za rękę i obie ruszyłyśmy w stronę restauracji. Musiałyśmy iść na pieszo bo swojego auta jeszcze nie miałam, a żadnego innego aktualnie nie było. Nie chciałam prosić Camili o podwożenie, bo po pierwsze nie znamy się jeszcze na tyle, a po drugie nawet nie wiem czy już wstała. Pizzeria nie znajdowała się daleko więc po piętnastu minutach dotarłyśmy na miejsce.

Zeszło nam mniej więcej półtorej godziny na czekanie, zamówienie i zjedzenie. Później również kolejne piętnaście minut zajął nam powrót do domu. Jedyne o czym teraz marzyłam to wzięcie tabletek i położenie się do łóżka, bo czułam się coraz gorzej. Jednak moją uwagę zwrócił znajdujący się na naszym podjeździe cholernie ładny czerwony dodge challenger, który sprawiał wrażenie jakby dopiero co wyjechał z salonu. Przez chwile nawet przeszło mi przez myśl, że rodzice kupili sobie nowy samochód, bo nie mieli co robić z pieniędzmi. Jednak wszystkie moje myśli wyparowały gdy znalazłam się w środku i zobaczyłam mojego brata na kanapie siedzącego z jakimś brunetem, który wyglądał bardzo znajomo.

-Gdzie byłaś? - zapytał Aaron, a ja oderwałam wzrok od tego tajemniczego chłopaka. Ale gdy tylko spojrzałam na brata od razu poczułam na sobie wzrok osoby siedzącej obok, której uczucie również wydawało się dziwnie znane. O co z nim chodzi?

-Z Keilą na jedzeniu, bo ktoś stwierdził, że zostawi nas na pastwę losu. - powiedziałam sarkastycznie, przewracając oczami. Chłopak po moich słowach tylko lekko się zaśmiał, a ja nie mogłam się powstrzymać od przeniesienia wzroku troszkę w bok.

Złapałam kontakt wzrokowy z chłopakiem, który niewiadomo czemu dalej wbijał we mnie swoje obojętne spojrzenie. Miał ciemnobrązowe oczy, od których z niewiadomych powodów nie dało się oderwać wzroku. Tego samego koloru włosy były w nieładzie, ale i tak prezentowały się dobrze. Ubrany był w czarną bluzę z kapturem, której rękawy powinął do łokci ukazując swoje wytatuowane ręce. Jednak najbardziej wyróżniał się jego mały tatuaż pod okiem przedstawiający róże.

-Idę do pokoju. - powiedziałam szybko czując się coraz bardziej niekomfortowo przez niego i jego prześwietlający mnie wzrok.

Złapałam za rękę siostrę i skierowałyśmy się w stronę schodów. Dopiero gdy zniknęłam za ścianą, uczucie wypalającego mi dziury w plecach spojrzenia zniknęło. Keila ruszyła w stronę swojego pokoju, a ja skierowałam się do ostatnich drzwi. Weszłam do środka i od razu rzuciłam się na łóżko, głowa bolała mnie niemiłosiernie i dopiero wtedy przypomniało mi się, że miałam wziąć z dołu tabletki. Westchnęłam i przewróciłam się na łóżku na plecy, nie miałam zamiaru tam wracać póki ten chłopak tam siedzi. Dlatego wzięłam telefon i zaczęłam przeglądać instagrama.

Po dziesięciu minutach drzwi do mojego pokoju delikatnie zaczęły się otwierać. Z myślą, że to Keila lub Aaron zapytałam pogodnym głosem:

-Co tam? - Jednak gdy w drzwiach zauważyłam wysokiego bruneta z hipnotyzującym wzrokiem, moje oczy rozszerzyły się jakbym co najmniej zobaczyła ducha. Chociaż właściwie czułam się jakbym faktycznie zobaczyła ducha.

-Wyglądasz źle. - powiedział tylko patrząc na moją twarz, a później położył na szafkę obok łóżka wodę i tabletki. Przez szok nawet nie zauważyłam, że miał je w ręce.

-Komplementować dziewczyn to ty nie umiesz. - prychnęłam, próbując odczytać z jego oczu cokolwiek. Nie dostrzegłam w nich nic. Samą obojętność. Albo miał cały świat w dupie albo dobrze udawał.

-Weź te tabletki powinny ci pomóc po tych narkotykach. - powiedział tak spokojnie jakby właśnie mówił o pogodzie, a ja po usłyszeniu, że rzekomo brałam narkotyki automatycznie spoważniałam.

-Jakie narkotyki? - zapytałam z gulą w gardle. Nie przypominam sobie, żebym brała coś na tej imprezie. Przecież obiecałam bratu, że już nic nie wezmę.

-Za szybko ufasz nowo poznanym osobą, bo nawet jeśli wydają ci się niewinni to i tak nie wiesz co się za nimi kryje. - powiedział cicho, a ja mogłabym słuchać jego głosu godzinami. Chociaż nigdy się do tego nie przyznam.

-O czym ty... - nie zdążyłam dokończyć bo chłopak od razu mi przerwał.

-Następnym razem bądź bardziej ostrożna. - niemal wyszeptał. Chciałam mu coś odpowiedzieć jednak gdy tylko otworzyłam usta, on wyszedł z pokoju i zamknął za sobą drzwi.

Chwile siedziałam z otwartymi ustami zastanawiając się, co się właśnie stało. Wzięłam tabletki i popiłam je wodą analizując słowa chłopaka. Położyłam się i odtworzyłam całą tą sytuację od samego początku. Wtedy zaczęłam wszystko rozumieć.

-Jesteś idiotką, Nevaeh. - powiedział nagle Alexander i zaczął się perfidnie śmiać.

Po tych słowach odszedł, a ja nic dalej nie pamiętam. Czyli oznacza to, że... Nie. Dlaczego miałby mi to zrobić? W szkole dobrze nam się gadało, więc dlaczego? Później do mojej wkradły się kolejne wspomnienia z tamtej nieszczęsnej imprezy.

Jedna sekunda. Dosłownie chwila. Zobaczyłam go. Był to chłopak. Brunet. Ładny. Koloru oczu nie widziałam. Miał czarną bluzę.

Otworzyłam szeroko oczy. To był on napewno, wtedy też miał włosy w takim samym nieładzie i chyba tą samą bluzę. Tylko dlaczego mi pomógł? Przecież nawet się nie znaliśmy, może mój brat miał na to jakiś wpływ? A potem kolejne wspomnienie.

-Następnym razem bądź bardziej ostrożna. - niemal wyszeptał, chciałam mu odpowiedzieć jednak gdy tylko otworzyłam usta, on wyszedł z pokoju i zamknął za sobą drzwi.

W końcu wszystko rozumiałam. Szybko zerwałam się z łóżka i wzięłam do ręki telefon, wybrałam ikonkę wiadomości i weszłam w konwersacje na samej górze.

Nieznany: Następnym razem bądź bardziej ostrożna.

Z letargu wyrwał mnie dźwięk silnika na zewnątrz. Wyjrzałam przez okno i dostrzegłam chłopaka aktualnie odjeżdżał tym samym samochodem, który widziałam na naszym podjeździe. I mogę przysiąc, że jego spojrzenie na chwilę powędrowało w moją stronę. Po wszystkich jego słowach jakie dziś usłyszałam mam ogromny mętlik w głowie i złe przeczucie co do niego.

Wtedy jeszcze nie zdawałam sobie sprawy ile ten tajemniczy chłopak posiadał mrocznych sekretów.

ACY - Always Choose YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz