Rozdzial 25

31 3 0
                                    

Ze snu wyrwał mnie dźwięk dzwonka telefonu. Zaczęłam powoli otwierać oczy i zauważyłam, że nie znajduję się w swoim pokoju. Natychmiastowo podniosłam się do pozycji siedzącej i odwróciłam głowę i zauważyłam obok siebie spokojnie śpiącego chłopaka. W całym pomieszczeniu znowu rozbrzmiał dzwonek.

Mojego telefonu?

Sięgnęłam go z szafki i zobaczyłam nazwę kontaktu. Aaron? Odebrałam i przyłożyłam telefon do ucha.

-Halo? - odezwałam się

-Proszę wróć do domu szybko. - odezwał się chłopak rozpaczliwym głosem.

Od razu wstałam z łóżka, bo gdy chodziło o mojego brata byłam gotowa zrobić wszystko.

-Spokojnie Aaron do się dzieje? - spytałam z zmarszczonymi brwiami powoli zbierając się do wyjścia.

-Ojciec... - powiedział mój brat, a następnie połączenie się urwało. Odsunęłam od ucha telefon, żeby zobaczyć czy napewno się rozłączyło.

Chciałam już wychodzić, jednak jeszcze na chwilę odwróciłam głowę w stronę Kai'a.
Przecież się jeszcze spotkamy.

Wybiegłam z mieszkania i nie obchodziło mnie to jak daleko mam do domu na pieszo stąd. Biegłam ile sił w nogach niemal nie wywracając się po drodze trzy razy. Nie obchodziło mnie to, że jest środek nocy czy cisza nocna, liczyło się tylko to, żeby Aaron był bezpieczny.

Po jakiś dwudziestu minutach biegu dotarłam pod dom w potarganych włosach oraz koszulce i spodenkach Kai'a. Koszulce i spodenkach Kai'a.
Kurwa. Przecież ja nie mam życia jak rodzice się dowiedzą. Zatrzymałam się na chwilę zanim złapałam na klamkę drzwi. Nie minęła jednak sekunda kiedy końcowo i tak otworzyłam drzwi. Dla Aarona zrobiłabym wszystko.

Wbiegłam do środka i zobaczyłam jedynie siedzących na kanapie rodziców a obok mojego brata. Co jest?

Powoli zaczęłam do nich podchodzić z zmarszczonymi brwiami. O co tu chodziło? Zdezorientowana spojrzałam na brata, który posyłał mi przepraszające spojrzenie.

-Usiądź. - odezwała się jak zawsze chamskim tonem matka wskazując na fotel naprzeciwko.

Zajęłam powoli wyznaczone miejsce nadal zdezorientowana.

-O co chodzi? - spytałam dalej z zmarszczonymi brwiami.

Ojciec nagle wyciągnął coś z kieszeni.

A ja w jednej sekundzie umarłam.

Położył na stół woreczek. Mój woreczek z kokainą.

Siedziałam z otwartymi ustami, a w oczach zaczęły zbierać się łzy. Nie, nie, nie.

-To twoje? - spytał ojciec tak surowym tonem, którego jeszcze nigdy w życiu nie słyszałam. Był tak wkurwiony, że byłam zdziwiona jak spokojnie narazie było. Później dopiero przejdę piekło czy o co chodzi?

Chciałam coś powiedzieć, ale żadne słowo nie chciało wydobyć się z moich ust, więc jedynie otwierałam i zamykałam buzie. To była wystarczająca odpowiedź.

Ojciec nagle wstał i jedną ręką szarpnął się za koszulkę podnosząc mnie do góry. Następnie uderzył w mój policzek z ogromną siłą, że prawie złamał mi szczękę. Moja głowa automatycznie poleciała w bok. Ojciec puścił koszulkę bruneta, którą miałam na sobie, a ja opadłam na fotel łapiąc się za bolący policzek. Czyli piekło się już zaczyna.

Kątem oka spojrzałam na Aarona, który...
płakał.

Wróciłam wzrokiem do matki, która cały czas wlepiała we mnie surowe spojrzenie.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 15 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

ACY - Always Choose YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz