W poniedziałek o szóstej rano wstałam z brakiem chęci do życia, głębokimi worami pod oczami przez tego chłopaka, który swoim dziwnym zachowaniem uniemożliwił mi zaśnięcie i dreszczami na ciele. Nadal przeżywałam to, co stało się przez trzy poprzednie dni. Humor i tak miałam od początku dnia średni, a gdy brat powiedział mi, że rodzice dzisiaj wracają z jakiegoś „pilnego wyjazdu" mój humor zjebał się całkowicie. Poszłam do łazienki i próbowałam zakryć makijażem moje zmęczenie na twarzy, co mi się udało. Później podeszłam do szafy i w ubiorze postawiłam na białą, ładną i elegancką bluzkę oraz czarna spódniczkę sięgającą trochę ponad kolano. Swoje długie brązowe falowane włosy upięłam w kucyk i przyozdobiłam białą kokardką. Ostatni raz spojrzałam w lustro i uznałam że wyglądam w miarę dobrze.
Wszystko zmieniło się jednak gdy zeszłam na dół i pierwsze co zobaczyłam to moją matkę siedzącą z książką i filiżanką kawy w ręce. Spojrzała na mnie ze znudzeniem i zlustrowała całe moje ciało oceniającym wzrokiem.
Jeden... dwa... trzy...
-Makijaż zbyt słaby, ubrania pogniecione i z kucyka wystające włosy. Naucz się kultury albo wynoś się z mojego domu. - powiedziała stanowczo matka. Wytrzymała aż trzy sekundy to chyba jej nowy rekord.
-Przepraszam, poprawię to w aucie. - odpowiedziałam jej przesłodzonym głosem z ślicznym uśmiechem wymalowanym na twarzy. Oczywiście, że nawet nie ruszę ręką by się poprawić.
Matka przeniosła swój wzrok ponownie na książkę więc uznałam to za koniec rozmowy. Następnie ubrałam czarne conversy, szybko zgarnęłam torebkę oraz klucze z szafki, po czym jak najszybciej wybiegłam z tego domu.
Jako, że u mnie w rodzinie albo sam sobie coś załatwiasz albo po prostu tego nie masz, w taki sposób nie posiadam jeszcze swojego samochodu w Miami. Ale chyba mój brat nie obrazi się jak pojadę z nim. Dlatego wyciągnęłam z torebki telefon z zamiarem poproszenia brata o podwózkę.
Jeden sygnał. Drugi. Trzeci.
-No co tam? Jestem trochę zajęty. - powiedział mój brat, a jego głos nie był zbyt wyraźny przez szum jaki słyszałam.
-Gdzie jesteś? - zapytałam zdezorientowana. Przez telefon po stronie brata słyszałam tylko szumy, dużo głosów, głośną muzykę i jego ciężkie westchnienie.
-To teraz nie ma znaczenia. Czego potrzebujesz? - zapytał jakby powoli męczyła go ta rozmowa, mimo, że nawet dobrze się nie zaczęła. Dziwne, będę musiała go o to spytać później.
-Jesteś w stanie mnie podwieźć do szkoły? Nie mam jak inaczej się tam dostać, a z buta troche by to trwało. - Cierpliwie czekałam na odpowiedź, ale po drugiej stronie usłyszałam tylko zrezygnowany jęk. Co jest?
-Przyjedzie po ciebie znajomy. - Już otwierałam usta, żeby zaprzeczyć. Jednak mój brat się rozłączył. Tak po prostu. Świetnie.
Odsunęłam od ucha telefon i zdałam sobie sprawę z tego, że teraz jedynie pozostało mi pogodzenie się z tym, że następne piętnaście minut będę musiała spędzić sam na sam z jakimś znajomym mojego brata. Czekałam około pięciu minut i moim oczom ukazał się ten bardzo dobrze znany mi czerwony samochód przejeżdżający niedaleko. Serce zabiło mi szybciej. Naprawdę chciałam wierzyć, że to tylko zbieg okoliczności albo te same auta. Jednak to wszystko uleciało wtedy gdy auto zatrzymało się przede mną a za kierownicą zobaczyłam tak bardzo znaną mi osobę. Kurwa.
Z miną męczennika otworzyłam delikatnie drzwi i tak samo delikatnie je zamknęłam pod czujnym okiem chłopaka. Bałam się, bo to auto było pewnie więcej warte niż całe moje życie. Rozsiadłam się wygodnie i położyłam torebkę na kolana. Brunet ruszył z taką prędkością, że wcisnęło mnie w siedzenie. Ja pierdolę on chce mnie zabić.

CZYTASZ
ACY - Always Choose You
Fiksi RemajaNevaeh Evans przeprowadza się do Miami z rodzicami i rodzeństwem, starszym bratem i młodszą siostrą. Przypadkiem poznaje tam chłopaka, który pokazuje jej prawdziwy świat i wciąga ją w nielegalne rzeczy i złe towarzystwo, aby uciec przed brutalną rze...