rozdział trzeci, czyli wizyta u Czarownicy

293 24 2
                                    


PERSPEKTYWA RÓŻY

Krzyczała.

Nie potrafiła powiedzieć, jak to się stało, iż znalazła się w wodzie i przeraziło ją to. Dopiero co biegła, tymczasem teraz walczyła o życie z nurtem rzeki, który coraz szybciej ją niósł. Momentami trafiała również na skały i starała się za wszelką cenę nie uderzyć o nie. Niestety, kilka razy nie zdołała ich ominąć.

Nagle stało się coś przedziwnego. Tracąc przytomność z wycieńczenia, kątem oka zarejestrowała jakąś postać zbliżającą się do niej. Wyglądała jak Vincent, ale to przecież niemożliwe, prawda? Zamknęła zmęczone oczy.

***

- Panie, obudziła się - zachrypiał nad jej głową Wilson.

Vincent w kilku szybkich krokach podszedł i pochylił się nad Różą.

- No, no - odezwał się. - Nieźle sobie zaszkodziłaś.

- Zabijesz mnie teraz? - spytała całkiem na serio, ale w jej oczach, już rozbudzonych, błysnęło wyzwanie.

Prychnął.

- Po tym, jak własnoręcznie wyłowiłem cię z wody?

- Czyli to byłeś ty.

Władca skinął na swoich podwładnych, a ci oddalili się nieco. Oczywiście nadal doskonale mogli usłyszeć rozmowę, jeśli bardzo by chcieli, natomiast mimo wszystko zyskali trochę prywatności.

- Owszem, zrobiłem to - pochylił się nad nią i dotknął jej nadgarstka. Nie spodziewał się, że Róża zareaguje gwałtownie. Wyrwała rękę i uderzyła go w twarz, aż się zachwiał, zaskoczony jej ruchem. Wyszczerzył krwi i warknął, a Wilkusy w pobliżu natychmiast się zbliżyły. Vincent odwołał jednak swoich przybocznych i z powrotem odwrócił się w stronę wiedźmy.

- Posłuchaj. Jeszcze raz zrobisz coś takiego, a przemyślę swoją decyzję o podarowaniu ci wolności.

Róża zmełła w ustach przekleństwo.

- Chciałem sprawdzić, jak się miewasz - kontynuował - ale widzę, że całkiem dobrze. Poza tym oczekiwałem raczej podziękowań, nie zaś okazania swojej nienawiści.

Dziewczyna spojrzała na niego w milczeniu. Owszem, uratował ją. Prawdopodobnie utonęłaby, jako że w pobliżu nie było nikogo, a ona nie zdołałaby wydostać się sama. Mimo wszystko trudno jej było przyznać to nawet przed samą sobą, a co dopiero na głos.

Vincent wstał, otrzepał spodnie i rzekł drwiąco:

- Skoro już się obudziłaś i czujesz pełna energii, możemy ruszać dalej. Nie ma czasu na zbędne postoje.

Spróbowała wstać. Dość mocno obolała, z trudem wykonywała każdy ruch. Ponadto, nim się podniosła, musiała jeszcze pozbyć się wody. Zwymiotowała w trawę, otarła usta dłonią i pełna dumy, opierając o drzewo, podciągnęła się w górę.

Obdarzyła władcę Wilkusów takim spojrzeniem, jakby rzucała mu wyzwanie.

- Jesteś interesująca - mruknął nieoczekiwanie. - Zupełnie nie tego się spodziewałem, uwalniając cię.

- Nie? - uniosła brwi. - Powiedz mi zatem, czego spodziewałeś się po wiedźmie?

- Prawdę mówiąc choć odrobiny lojalności.

Stwórzmy własną bajkę | Akademia Pana Kleksa (fanfiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz