- Nie tak prędko- syknęła mu do ucha.
- Ja...
- Nic nie zrobisz, nic, rozumiesz?! Za chwilę piach się w końcu przesypie.
Albert miał dość. Naprawdę tyle przeszedł, by ktoś zatrzymał go na samym końcu?
- Chętnie wyprułabym ci mechaniczne flaki, ale wtedy Filip Golarz by mi nie darował. Za to z przyjemnością popatrzę, jak przesypie się ostatnia drobina, a wtedy nadejdzie też czas twojej klęski.
Próbował się wyrwać, jednak trzymała go zbyt mocno.
- Po co ci to? – syczała. – Jesteś tylko kłębkiem kabli, niczym ponad to, wyglądającym tylko jak człowiek. Jak dla mnie nie jesteś prawdziwy.
Zacisnął powieki.
- Jesteś nic nie wart!
Jestem, jestem coś wart, pomyślał, ale natychmiast znów zamknął się w sobie.
- Im nawet na tobie nie zależy, wiesz?
Ale przecież zależało. Nagle Albert przypomniał sobie życzliwość Ady, jej uśmiech i to, jak sprawiła, że w końcu coś czuł. Obróciła jego życie do góry nogami i zawsze będzie za to wdzięczny. Pokazała, czym jest przyjaźń.
Ada Niezgódka była niezaprzeczalnie najważniejsza.
Ostatkiem sił, ignorując ból, zmęczenie i rozpacz rzucił porwanym ze stolika przedmiotem – jakąś magiczną szklaną kulką – prosto w klepsydrę.
- Nie!!! – wrzasnęła przeciwniczka, ale już było za późno.
Czy zdążył? Czy mu się udało? Tak bardzo się bał – w momencie trafienia zostały może trzy, cztery ziarenka piasku.
- Nieeeee! – wrzeszczała tamta, rzucając się na robota i próbując jakoś zaradzić sytuacji, ale przecież bez klepsydry czar prysł.
Taką miał przynajmniej nadzieję, chociaż gwałtowna reakcja tej w połowie kobiety, w połowie wilka, go w tym upewniła.
Korzystając z okazji wybiegł prędko, chcąc znaleźć Adę.
PERSPEKTYWA ADY
Zbudziła się.
Otworzyła powieki i zamrugała.
Żyła, naprawdę żyła!
Chciało jej się śmiać i płakać jednocześnie.
Ale jakim cudem?!
Nagle usłyszała wołanie i chwilę później zobaczyła roześmianego Alberta, do którego natychmiast podbiegła, a on przytrzymał ją, gdy zakręciło jej się w głowie,
- Albert, Albert – powtarzała, przytulając przyjaciela, jakby nic innego się nie liczyło.
PERSPEKTYWA RÓŻY
Gdy się przebudziła, dostrzegła kątem oka, jak Vincent powoli wstaje i niepewnym krokiem zbliża się do niej. Z wysiłkiem uniosła się nieco i próbowała odzyskać kontrolę nad mięśniami, które nie chciały współpracować.
Właśnie wtedy do środka wbiegł zdyszany Filip Golarz.
- Nie! – krzyknął. – Na to nie pozwolę.
CZYTASZ
Stwórzmy własną bajkę | Akademia Pana Kleksa (fanfiction)
FanficPo zakończeniu akcji filmu Vincent wraca do siebie, a tam planuje zająć się czymś, co dłużej nie może czekać. Jego dziadek za życia szukał pewnego bardzo potężnego artefaktu i wnuk zrobi wszystko, by go odszukać. W tym celu wypuszcza z więzienia wie...