Rozdział dwudziesty ósmy, czyli Akademia w niebezpieczeństwie

127 25 4
                                    


PERSPEKTYWA RÓŻY

Gdy byli już bezpieczni, pochyliła się nad tym dziwnym chłopcem-robotem.

- Wszystko w porządku?

Ten skinął głową, lecz nie odezwał się. Co gorsza Kot z Cheshire znów zniknął, pozostawiając ją samą.

Co powinna teraz zrobić? Nie miała pojęcia. Muszla raczej już jej nie doradzi, wyczerpała się jej moc. Teraz należało ją, jak prosiła syrena, zanieść do morza.

- Gdzie ja jestem? – usłyszała niespodziewanie. To przemówił on, były więzień, rozglądając się dookoła.

- W Krainie Czarów – odparła. – Mówi ci to coś?

Pokręcił głową.

- Raczej nie – przyznał.

- Masz jakieś imię?

- Ja... - zmrużył oczy. – Nie wiem.

- Nie wiesz?

- Nie pamiętam – wyznał. – Nic nie pamiętam.

Było gorzej, niż sądziła. Zabrano mu pamięć.

- No cóż, ja niestety ci nie pomogę. Ale jest pewna dziewczynka, która na pewno chciałaby zobaczyć swojego przyjaciela. Może jej widok rozjaśni ci w głowie?

Nie odpowiedział.

- Pora na nas – stwierdziła Róża. – Chyba wreszcie znalazłam wymówkę na odwiedzenie Akademii.

To wydało jej się jedynym sensownym rozwiązaniem. Skoro, jak twierdziła muszla, on był kluczem do czegoś, być może miał do odegrania ważną rolę właśnie tam, w świecie Kleksa?

Wiedziała, że to będzie kolejne trudne spotkanie. Rozstała się z profesorem w nienajlepszych stosunkach.

Z drugiej strony musiała sprawdzić, czy Vincent żyje, nie było innej opcji. Zbyt wiele czarnych scenariuszy tworzył jej zmartwiony umysł, by mogła spokojnie spać.

Właśnie dlatego niedługo później trafili do świata Akademii.

- Uważaj, trzymaj się mnie – przestrzegała swojego nowego towarzysza. Wydawał się mocno zagubiony, a Róża nie wiedziała, jak wielką część pamięci stracił. Potrafił mówić i wciąż znał nazwy otaczających ich obiektów, jak również był w stanie potwierdzić, że stworzył go Filip Golarz. Niejasno kojarzył, że owszem, zna kogoś o imieniu Ada Niezgódka, ale nawet gdy mocno się skoncentrował, nie był w stanie przypomnieć sobie szczegółów.

- A Kleks? Profesor Kleks? – spytała z nadzieją dziewczyna, lecz on tylko pokręcił głową.

Nie było innej rady, należało mu przywrócić pamięć. Róża podejrzewała, że nie stracił jej na skutek traumatycznych wydarzeń, a została mu celowo odebrana, najpewniej przez twórcę we własnej osobie. Robiło jej się niedobrze na myśl o Filipie Golarzu i jego knowaniach. Im prędzej zostanie pokonany, tym lepiej.

***

Bajka Pana Kleksa pozornie wyglądała jak zwykle. Tak samo intensywna w kolorze i pachnąca, a bezchmurne niebo pozwalało słońcu bez przeszkód docierać na ziemię, powodując nieznośne gorąco. Nic więc dziwnego, że nie widzę tu nikogo, pomyślała Róża, choć w ten sposób starała się raczej uspokoić samą siebie.

Stwórzmy własną bajkę | Akademia Pana Kleksa (fanfiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz