Stałam właśnie pod prysznicem, gorąca woda spływała po moim ciele, twarz ustawiłam centralnie pod deszczownie. Miałam nadzieję, że woda chociaż trochę zmyje ze mnie ciężar informacji, które zostały mi przekazane dzisiejszego popołudnia.
Wypadek moich rodziców wcale nie był wypadkiem.
Byli zleceniem.
Ktoś wycenił ich obojga na dwa miliony dolarów.
Ktoś ich zamordował za dwa miliony, cholerne dwa miliony.
Nie miałam pojęcia kto mógł to zrobić, ale widziałam jedno. Jestem w stanie zrobić wszystko, żeby odnaleźć tego człowieka i zniszczyć mu życie dokładnie tak jak on zniszczył je mi i mojemu rodzeństwu.
Z kabiny wyszłam po jakieś godzinie, cała łazienka była zaparowana przez parę unosząc się z gorącej wody, cała moja skóra była lekko czerwona. Owinięta ręcznikiem stanęłam przed lustrem i wpatrywałam się w swoją twarz, moje oczy były czerwone od łez, nos również, a usta suche. Oparłam się rękami o umywalkę, spuściłam głowę w dół i zaszlochałam cicho, a z moich oczu po raz kolejny puściły się łzy. Nagle poczułam się jakbym traciła grunt pod nogami i osunęłam się na ziemie, przycisnęłam swoje kolana do piersi i schowałam w nich głowę.
Siedziałam tak jakieś pół godziny i dopiero po tej pół godzinie zrozumiałam, że płaczem nie wymierzę sprawiedliwości. Muszę działać. Muszę znaleźć kogoś kto mógłby być wciągnięty w świat nielegalnych interesów, aby pomógł mi znaleźć człowieka, który zamordował moich rodziców. Wyszłam z łazienki i ubrałam na siebie pierwsze lepsze krótkie czarne spodenki i szarą koszulkę. Zbiegłam po schodach i szybszym krokiem udałam się do garażu w drodze wybierając numer do Travisa, który jako pierwszy wpadł mi do głowy. Brunet miał znajomych w całym mieście, napewno znajdzie się też ktoś kto jest wciągnięty w coś nielegalnego.
— Halo? — odezwał się chłopak, odebrał dopiero za drugim razem.
— Dasz radę się spotkać tak za pół godziny? — zapytałam otwierając drzwi garażowe. — W parku na przykład?
— Wiesz, jeśli chcesz się spotkać to moglibyśmy nawet u ciebie. — oznajmił. — Jestem akurat niedaleko twojego domu.
Odłożyłam z powrotem kask, który zaczęłam już ubierać i uśmiechnęłam się pod nosem. Jak to jest, że Travis zawsze jest w pobliżu, gdy jest potrzebny?
— W takim razie czekam. — rzuciłam i przerwałam połączenie.
Schowałam telefon do kieszeni i udałam się do kuchni, wyjęłam dwie szklanki z szafki i nalałam do nich coli oraz dorzuciłam do niej kilka kostek lodu. Postawiłam je na tacce, dałam na nią jeszcze kilka babeczkę, które zrobiłam z Martiną poprzedniego dnia i postawiłam na stoliku w salonie. Usiadłam na sofie i cierpliwie czekałam na Travisa, który zapukał do moich drzwi już niecałe dwadzieścia minut później.
— To coś pilnego? — zapytał od razu, gdy otworzyłam drzwi wejściowe. — Josh i Martina są w domu?
— Nie, Josh zawiózł ją na lekcję gry na skrzypcach. — oznajmiałam przechodząc do salonu, tuż za mną kroczył brunet. — Pewnie będą dopiero za jakieś trzy godziny. — weszłam do pomieszczenia i usiadłam na sofie, a obok mnie rozłożył się Travis, który od razu zaczął dobierać się do babeczek. — A odpowiadając na twoje pierwsze pytanie, to tak. To jest bardzo pilne.
— I do tego jestem ci potrzebny tylko ja? — zapytał z pełnymi ustami, małe kawałki zmielonej już babeczki z jego ust poleciały na podłogę. — Szczerze mówiąc spodziewałem się, że zastane tu też Harper.
CZYTASZ
Zapisani w Gwiazdach
Teen Fiction„ - Dlaczego tak bardzo je lubisz? - Kiedy miałam osiem lat, moja babcia powiedziała mi, że gdy człowiek umiera staję się właśnie taką gwiazdą. (...) Mówiła też, że nasi najbliżsi, którzy odeszli piszą tam dla nas przyszłość. - Nasza przyszłość je...