R. XIX. Bo Ty Masz Dla Kogo Żyć

387 14 3
                                    

— Powiesz mi co było takie ważne, że obudziłeś mnie o szóstej rano i wywlekłeś z domu? — zapytałam siedzącego na miejscu kierowcy w samochodzie Davida.

Jak gdyby nigdy nic spałam sobie w swoim łóżku, gdy nagle mój telefon zaczął wibrować kilka razy pod rząd, a potem również dzwonić. Jak się okazało dobijał się do mnie David, twierdził, że to coś bardzo pilnego, a teraz skończyłam razem z nim w jego samochodzie nie wiedząc nawet, gdzie tak właściwie jedziemy.

— Zobaczysz na miejscu. — powiedział uśmiechając się w dziwny sposób.

Coś kombinował, ale co?

— Od razu mówię, że nie mam nastroju na żadne niespodzianki. — mruknęłam, przymknęłam powieki i rozłożyłam się na siedzeniu.

Zły nastrój po wczorajszej kłótni z Joshem wciąż mi towarzyszył. Ani on, ani żaden z pozostałych nie odezwał się do mnie odkąd wyszłam ze swoich własnych urodzin.

— Ta ci się spodoba. — oznajmił pewnym siebie głosem. — Jestem tego pewien.

— Za ile będziemy na miejscu? — zapytałam spoglądając kątem oka na prowadzącego chłopaka.

— Już za niedługo. — rzucił nie odrywając wzorku od drogi.

Westchnęłam cicho i oparłam głowę o szybę podziwiając widoki, które mijaliśmy. Jechaliśmy przez dość gęsty las, miałam wrażenie, że kojarzę skądś ułożenie drzew i samą drogę. Jednak dopiero po kilku długich chwilach zdałam sobie sprawę, że już kiedyś jechaliśmy tędy, gdy David chciał pokazać mi miejsce, gdzie trenuje przed wyścigami. Znowu chciał mnie zabrać na jeden z jego treningów?

Tak myślałam przez większość czasu dopóki nie ominęliśmy zakrętu, który prowadził do starego toru. Przez ułamek sekundy chciałam zapytać o to Davida, ale szybko zrezygnowałam, bo doskonale wiedziałam, że i tak nic by mi nie powiedział.

Po trochę mniej niż godzinie dojechaliśmy do małego miasteczka, po wyglądzie tego miejsca można było łatwo domyśleć się, że jest ono opuszczone i dość stare. Sama nawet nie wiedziałam, że jest takie miasto w okolicy San Diego.

Po tym jak wjechaliśmy do miasta, David nieco zwolnił samochód. Miałam wrażenie, że słyszę głośną, przytłumioną muzykę, ale dość szybko doszłam do wniosku, że po prostu mi się przesłyszało. Po jakiś piętnastu minutach jeżdżenia po mieście, chłopak zaparkował samochód pod starym sklepem. Spojrzałam na niego ze zmarszczonymi brwiami, a on jedynie posłał mi charakterystyczny dla niego uśmieszek i wyszedł z samochód. Nie miałam wyjścia i wyszłam tuż za nim.

Gdy wysiadałam z pojazdu do moich uszu dotarła ta sama muzyka, którą słyszałam już wcześniej, ale tym razem była o wiele głośniejsza.

— Możesz mi w końcu powiedzieć o co chodzi? — zapytałam starając dotrzymać się mu kroku.

— Zobaczysz. — powiedział idąc cały czas przed siebie z uśmiechem przyklejonym do twarzy.

Przeszliśmy kilka dobrych metrów zanim David gwałtownie zatrzymał się przed jedną z długich i ciemnych alejek. Po chwili uświadomiłam sobie, że to właśnie z tamtąd pochodzi muzyka.

— Zamknij oczy. — nakazał chłopak, a ja nie miałam siły się mu sprzeciwiać albo dopytywać. — Możesz je otworzyć dopiero jak ci na to pozwolę, jasne?

Zapisani w GwiazdachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz