EPILOG

369 24 13
                                    

23. 05. 2021 r.

Nie uwierzysz jak ci coś powiem. — powiedziałam uśmiechnięta od ucha do ucha i usiadłam na ławce. — James oświadczył się Jennifer na jej imprezie urodzinowej, a ona się zgodziła. — zaśmiałam się. — A jeszcze rok temu uderzyła go w twarz za to, że powiedział przy nas wszystkich, że ją kocha.

Uśmiech spełzł z mojej twarzy, spuściłam głowę w dół i spojrzałam na swoje ręce, w których trzymałam misia. Tego samego, którego podarował mi David cztery lata temu. Uniosłam z powrotem wzrok i wbiłam go w litery wygrawerowane na czarnym pomniku.

David Morton
ur. 22. 05. 1998 r. zm. 19. 08. 2017 r.

Nawet nie masz pojęcia jak bardzo wszyscy za tobą tęsknimy. — wyszeptałam. — Gdy odszedłeś... wszystko się zmieniło. Nic nie jest tak jak dawniej i nigdy już nie będzie.

Ścisnęłam misia w dłoni i uśmiechnęłam się pod nosem. Przejechałam ręką po sercu, które trzymał w łapkach.

— Wczoraj były twoje urodziny. — powiedziałam. — Przepraszam, że mnie nie było, ale miałam rozmowę o pracę. — z powrotem spojrzałam na nagrobek. — Zatrudnili mnie w firmie Josha, od jutra będę pracować jako recepcjonistka. Będę miała też o wiele mniej czasu... — westchnęłam. — Pewnie nie dam rady już przychodzić tu codziennie jak dotychczas, ale obiecuję, że w każdą wolną chwilę będę cię odwiedzać.

Podniosłam się z ławki i podeszłam bliżej pomnika. Położyłam białego misia tuż obok czerwonych róż i zdjęcia Davida, po którym przejechałam opuszkami palców.

— Wiem, że nie wypada oddawać prezentów, ale chciałam tego roku dać ci coś bardziej oryginalnego niż kolejne kwiaty. — uśmiechałam się smutno. — Brakuję mi twojego uśmiechu. — wyszeptałam. — James i pozostali mówią mi, że powinnam iść dalej... znaleźć sobie kogoś, ale nie są w stanie zrozumieć, że ja... po prostu nie potrafię.

Kucnęłam i oparłam głowę o kamienny pomnik. Dość często tak robiłam. Czułam wtedy, że jestem o wiele bliżej Davida. Wyobrażałam sobie, jak się czułam, gdy dotykał dłonią moją twarz.

— Dwa razy ktoś mi się spodobał. — zawahałam się czy powinnam to mówić. — Ale kiedy już udało mi się z nimi porozmawiać, praktycznie od razu ich odtrącałam, a wiesz czemu? — zanikłam na chwilę, jakbym oczekiwała odpowiedzi. — Bo żaden z nich nie był tobą. Każdego zawsze porównywałam do ciebie i zawsze kończyło to się zawodem, bo nikt nie był w stanie dorównać tobie.

Uniosłam dłoń i musnęłam palcami pąki róż, które jeszcze nie zdążyły zakwitnąć.

— Gdybyś tu był pewnie nazwałbyś mnie skończoną idiotką. — zaśmiałam się cicho. — Oddałabym wszystko, aby móc spojrzeć jeszcze raz w twoje zielono-niebieskie oczy. Wiesz co jest zabawne? — uniosłam wzrok. — Minęły już cztery lata, a ja wciąż pamiętam je tak dobrze, jakbym oglądała je codziennie.

Podniosłam się z pomnika i przejechałam dłonią po całej jego długości. Moja tęsknota za nim z każdym kolejnym miesiącem zamiast maleć, rosła coraz bardziej. Pamiętałam jedynie jego oczy. Nie pamiętałam już jednak jego głosu, nie pamiętałam w jaki sposób się uśmiechał albo jak na mnie patrzył. Z każdym mijającym dniem zapominałam coraz więcej szczegółów z nim związanych.

— Wiesz... czasami boję się co przyniesie mi przyszłość. — westchnęłam podnosząc się na równe nogi. — Ale wtedy przypominam sobie, że przecież teraz to ty mi ją dla mnie piszesz. Za każdym razem, gdy patrzę w gwiazdy, doskonale wiem, gdzie cię szukać. — uśmiechnęłam się pod nosem. — Zawsze szukam najjaśniejszej gwiazdy na niebie.

Ostatni raz przejechałam dłonią po czarnym kamieniu i spojrzałam na złote litery. Pocałowałam wewnętrzną część mojej dłoni, po czym przyłożyłam ją do jego zdjęcia. Powolnym krokiem ruszyłam w kierunku wyjścia z cmentarza. Za każdym razem, kiedy stąd wychodziłam, do mojej głowy przychodziła pewna myśl.

Czy to wszystko, co nas spotkało, naprawdę było zapisane w gwiazdach?

K O N I E C

Zapisani w GwiazdachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz