R. XV. Brałeś To?

361 18 7
                                    

— Brałeś to?! — krzyknęłam, gdy dotarło do mnie, że chłopak nie ma zamiaru się odzywać. — Gadaj! — zamachnęłam się, aby wyjąć z powrotem woreczek ze spodni Davida, ale on uniemożliwił mi to odsuwając się. — Brałeś to? — zapytałam ponownie spokojniejszym tonem.

David spuścił głowę w dół i przymknął na chwilę oczy, wpatrywałam się w niego wzorkiem pełnym zawodu i żalu. Widziałam po nim, że nie ma odwagi, aby spojrzeć w moje oczy.

— David. — wykrztusiłam ostrym jak brzytwa tonem. — Odpowiedz mi.

Słyszałam jak bierze głębszy oddech, w końcu na mnie spojrzał. Patrzył na mnie wzrokiem błagającej wręcz o litość i zrozumienie, ale też wysłuchanie. Tylko, że ja nie wiedziałam czy chce go słuchać w tamtym momencie.

— Tak. — wydusił w końcu. Prychnęłam głośno i pokręciłam z niedowierzaniem głową. — Ale nie brałem już od tygodnia, przysięgam.

Podszedł do mnie i delikatnie chwycił mnie za ramię, ale ja się wyrwałam.

— Nie dotykaj mnie. — warknęłam ostro. — Brzydzę się ćpunami.

Brunet rozchylił usta i otworzył szerzej oczy, może i moje słowa były ostre i krzywdzące, ale nie chciałam, aby pomyślał, że wystraszy jak powie mi kilka słodkich słówek i poklepie go po główce jak zrobiłam, gdy dowiedziałam się, że robi sobie krzywdę. Ćpanie, a sprawianie sobie samemu krzywdy to zupełnie dwie różne rzeczy.

Spojrzałam na niego ten ostatni raz wzrokiem przepełnionym pogardą i gwałtownym krokiem udałam się do wyjścia.

— Judith, proszę! — usłyszałam za sobą krzyk chłopaka, który po chwili chwycił mnie za rękę i zmusił do obrócenia się w jego stronę. — Daj mi to wytłumaczyć.

— Nie musisz się mi tłumaczyć. — oznajmiłam. — Jeśli chcesz sobie ćpać proszę bardzo, droga wolna, ale ja nie mam zamiaru patrzeć jak się wyniszczasz.

Wyrwałam się mu, a David się nawet już więcej nie sprzeciwiał, po prostu wpatrywał się we mnie jak udaję się do drzwi. Chwyciłam za klamkę i już chciałam za nią pociągnąć, ale wtedy drzwi otworzyły się, a w progu stanął James. Był ewidentnie zaskoczony, gdy mnie zobaczył, ale kto by się mu dziwił zważając na fakt, że cały czas byłam w ubraniach Mortona.

— Em... — burknął i podrapał się po swoim karku patrząc się raz na mnie, a raz na Davida stojącego za mną. — Przeszkadzam?

— Nie. — rzuciłam od razu stanowczym tonem. — Tak się złożyło, że właśnie wychodzę.

Wyminęłam James'a i szybkim krokiem udałam się do windy, zdążyłam za sobą usłyszeć jeszcze ciche szepty chłopaka, który pytał o coś Davida. Nacisnęłam przycisk i oparłam się o lustro w windzie, gdy już jej drzwi prawie całe się zamknęły w ich małej szparze zobaczyłam rękę, a do środka wszedł zdyszany James.

Uniosłam brwi do góry i uśmiechnęłam się do niego w złośliwy sposób.

— Przebiegłeś raptem kilka metrów i już się zmęczyłeś? — zapytałam, na co brunet posłał mi mordercze spojrzenie.

— O co się pokłóciliście? — odezwał się wchodząc do środka i stanął na przeciwko mnie.

— Dlaczego sądzisz, że od razu się pokłóciliśmy, co? — prychnęłam i zaczęłam udawać, że przeglądam coś w telefonie.

Usłyszałam ciche westchnięcie chłopaka, który po chwili oparł siè obok mnie i założył ręce na piersi. O dziwo był dość poważny co było jak na niego bardzo dziwne.

Zapisani w GwiazdachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz