R. XXVII. Tęskniłem Za Tobą

319 22 2
                                    

Dwa tygodnie później...

Siedziałam na łóżku w pokoju Martiny. Moja siostra miała już szesnaście lat, a ja nadal pomagałam jej podpisywać zeszyty do szkoły. Już jutro był pierwszy września, co wiąże się z rozpoczęciem nowego roku szkolnego. Na szczęście ja swoją edukacje miałam już za sobą, ale moje młodsza siostra musiała jeszcze jakoś przetrwać te dwa lata.

— Koniec. — westchnęłam, zamknęłam ostatni zeszyt i rzuciłam długopis na łóżko. — To ostatni rok, w którym pomagam ci z podpisywaniem tego wszystkiego.

— Tak samo mówiłaś w tamtym roku. — zaśmiała się, obróciła się na krześle przy swoimi biurku i posyłała mi złośliwy uśmiech.

Prychnęłam pod nosem i rzuciłam w jej stronę jeden z zeszytów, który uderzył ją prosto w twarz przez co o mało nie spadła z krzesła. Przymknęłam oczy i zaśmiałam się głośno. Nagle poczułam jak coś uderza mnie w twarz, gdy z powrotem otworzyłam oczy zobaczyłam leżący na moich kolanach podręcznik od matematyki. Wzięłam go do rąk i uniosłam w górę.

— Poważnie? — zapytałam starając się powstrzymać śmiech. — Musiałaś akurat tym od matematyki?

— Mogę rzucić jeszcze raz, ale tym razem książką od fizyki. — powiedziała z prześmiewczym uśmiechem.

— Nawet nie próbuj. — ostrzegłam ją.

Usłyszałam ciche piknięcie mojego telefonu, który leżał obok mnie na łóżku. Sięgnęłam po niego i spojrzałam na ekran, na którym ujrzałam powiadomienie od Harper, którą napisała na naszej wspólnej grupie z Travisem.

Harper: Za piętnaście minut oboje macie być w naszej altanie w parku.

Harper: Nie przyjmuję odmowy.

Westchnęłam cicho i spojrzałam przez okno, na dworze było dość pochmurnie, więc najchętniej zostałabym w domu, ale wiedziałam, że Harper wypominałaby mi przez kilka następnych dni to, że się nie zjawiłam. Już wolałam iść na to spotkanie niż lotem słuchać jej narzekania. Leniwie podniosłam się z łóżka, schowałam telefon do kieszeni i udałam się w stronę wyjścia z pokoju.

— To on?

Zatrzymałam się gwałtownie i odwróciłam w stronę siostry. Zmarszczyłam brwi starając się udawać, że nie rozumiem co ma na myśli.

— No... David? — naprostowała.

Oblizałam suche usta i spuściłam głowę w dół. Coś dziwnego zakuło mnie w sercu, tak było za każdym razem, gdy ktoś o nim wspominał. Ja i David nie mieliśmy kontaktu od równych dwóch tygodni. Równe dwa tygodnie temu również widziałam go po raz ostatni. Żadne z nas nie odezwało się do siebie od naszej niezbyt przyjemnej wymianie zdań na parkingu. Miałam wrażenie, że potrzebowaliśmy przerwy od siebie i jak widać nie tylko ja tak uważałam. Tłumaczyłam sobie, że to tylko przerwa, ale w głębi serca bałam się, że nasze drogi już nigdy się nie skrzyżują.

— Nie. — rzuciłam oschle. — Harper chce się spotkać, przekaż Joshowi, że nie będzie mnie na obiedzie.

Martina kiwnęła lekko głową, posłałam jej delikatny uśmiech i wyszłam z pokoju. Dzisiejszy dzień był dość chłodny, więc zanim wyszłam, wzięłam czarną rozpinaną bluzę z mojego pokoju. Pobiegłam na dół do garażu, kiedy już wsiadałam na motor, usłyszałam dość spore krople deszczu uderzające o chodnik. Jęknęłam pod nosem i zsiadłam z pojazdu. Nie lubiłam jeździć w deszczu, asfalt był zbyt mokry i śliski. Nie miałam, więc innej opcji niż pójście do parku na piechotę.

Narzuciłam na głowę kaptur i schowałam ręce do kieszeni swojej bluzy. Szybkim krokiem z lekko pochyloną do przodu głową, ruszyłam do parku. Już po kilku minutach byłam cała przemoczona, przeklinałam w głowie Harper i jej kretyńskie pomysły. Gdy już wreszcie dotarłam do miejsca wskazanego przez przyjaciółkę, cała dwójka tam już na mnie czekała. Zdjęłam agresywnie kaptur i usiadłam na murku obok Travisa, który patrzył się na mnie z rozbawieniem na twarzy.

Zapisani w GwiazdachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz