Z samego rana obudziły mnie głośne rozmowy dochodzące z salonu. Przetarłam oczy wierzchem dłoni i leniwym ruchem sięgnęłam po telefon. Jęknęłam cicho pod nosem, gdy zobaczyłam na ekranie telefonu godzinę siódmą. Rzuciłam urządzenie gdzieś na łóżko i wbiłam głowę w poduszkę. Prawie znów udało mi się zasnąć, ale rozmowy zaczynały być coraz głośniejsze.
W końcu podniosłam się z łóżka i wolnym krokiem udałam się w stronę wyjścia z pokoju. Po drodze potknęłam się o Demona, który postanowił zdrzemnąć się pod samymi drzwiami. Otworzyłam powoli drzwi, tak aby nikt tego nie usłyszał i ospale ruszyłam na dół po schodach. W połowie drogi wśród głosów rozpoznałam Harper i Travisa. Ale co oni tu robili o tej godzinie?
Zaglądnęłam do salonu i ujrzałam siedzących na sofie Josha, Martinę, Harper i Gabriela, a tuż obok na fotelu siedział Travis. Gdy tylko mnie zobaczyli wszystkie rozmowy nagle ucichły. Od razu domyśliłam się, że musieli rozmawiać o mnie.
— Dobrze, że jesteś. — odezwał się Josh suchym tonem.
— Fajnie wam się mnie obgadywało? — zapytałam zakładając ręce na piersi i mierząc każdego po kolei wzrokiem.
Wszyscy spuścili głowy w dół, co tym bardziej utwierdziło mnie w tym, że tematem ich wcześniejszych rozmów byłam właśnie ja.
— Nie obgadywaliśmy cię. — powiedziała po krótkiej chwili Harper.— Nie? — prychnęłam pod nosem. — Próbujecie zrobić ze mnie idiotkę? Mam uwierzyć, że to przypadek, że tak energicznie ze sobą rozmawialiście, a akurat jak ja weszłam wszyscy nagle magicznie zamilkliście?
Brunetka powoli podniosła się z sofy i zrobiła mały krok w moją stronę. Patrzyła na mnie z politowaniem, tak jak wszyscy.
— Nie obgadywaliśmy cię. — powtórzyła. — Po prostu się o ciebie martwimy. — zmarszczyłam brwi i spojrzałam na nią pytająco. — Naszym zdaniem...
— Za dużo czasu spędzasz z Mortonem. — dokończył za nią pewnie Travis. — Przebywanie z nim i z jego zgrają dwadzieścia cztery na siedem zdecydowanie ci nie służy.
— Nie macie pojęcia kto ma na mnie dobry wpływ, a kto nie. — syknęłam. — A wy. — zwróciłam się do dwójki mojego rodzeństwa. — Jeszcze do niedawna chcieliście się z nim spotkać i odnaleźć wspólny język.
Josh prychnął pod nosem i pokręcił głową z niedowierzaniem.
— Ale to było zanim dowiedzieliśmy się, że groził jakiemuś facetowi jebanym nożem. — powiedział.
— A czego ty się spodziewałeś po człowieku takim jak on, co?! — fuknęłam. — Że na codzień chodzi po mieście i rozdaje obcym ludziom kwiatki?
— Nie. — westchnął zrezygnowany. — Ale to nie jest dobre towarzystwo dla ciebie, każdy wie jaki on jest.
Zacisnęłam zęby i zrobiłam kilka ciężki kroków w ich stronę. Nachyliłam się nad stołem i oparłam na nim ręce.
— Żadne z was tak naprawdę go nie zna. — powiedziałam spokojnym tonem. — Znacie go tylko z plotek, nie wiecie jaki jest, gdy bliżej się go pozna. — zamilkłam na chwilę, wszyscy wpatrywali się we mnie poważnym wzorkiem. — Jedźcie ze mną się z nim spotkać.
***
Już po niecałej godzinie cała nasza szóstka stała pod drzwiami mieszkania Davida. O dziwo żadnego z nich nie musiałam jakoś bardzo namawiać. Nie napisałam chłopakowi, że zjawę się z moim rodzeństwem i przyjaciółkami, zapytałam go tylko czy jest w domu. Zapukałam kilka razy do drzwi, które już po chwili się otworzyły. Na twarzy Davida pojawił się uśmiech, gdy tylko mnie zobaczył. Jednak jego twarz stała się poważna, kiedy zobaczył z kim przyszłam. Spojrzałam się na mnie pytającym wzorkiem.
CZYTASZ
Zapisani w Gwiazdach
Teen Fiction„ - Dlaczego tak bardzo je lubisz? - Kiedy miałam osiem lat, moja babcia powiedziała mi, że gdy człowiek umiera staję się właśnie taką gwiazdą. (...) Mówiła też, że nasi najbliżsi, którzy odeszli piszą tam dla nas przyszłość. - Nasza przyszłość je...