R. XXI. Ja Będę Czekał

386 21 4
                                    

Z samego rana obudziły  mnie głośne rozmowy dochodzące z salonu. Przetarłam oczy wierzchem dłoni i leniwym ruchem sięgnęłam po telefon. Jęknęłam cicho pod nosem, gdy zobaczyłam na ekranie telefonu godzinę siódmą. Rzuciłam urządzenie gdzieś na łóżko i wbiłam głowę w poduszkę. Prawie znów udało mi się zasnąć, ale rozmowy zaczynały być coraz głośniejsze.

W końcu podniosłam się z łóżka i wolnym krokiem udałam się w stronę wyjścia z pokoju. Po drodze potknęłam się o Demona, który postanowił zdrzemnąć się pod samymi drzwiami. Otworzyłam powoli drzwi, tak aby nikt tego nie usłyszał i ospale ruszyłam na dół po schodach. W połowie drogi wśród głosów rozpoznałam Harper i Travisa. Ale co oni tu robili o tej godzinie?

Zaglądnęłam do salonu i ujrzałam siedzących na sofie Josha, Martinę, Harper i Gabriela, a tuż obok na fotelu siedział Travis. Gdy tylko mnie zobaczyli wszystkie rozmowy nagle ucichły. Od razu domyśliłam się, że musieli rozmawiać o mnie.

— Dobrze, że jesteś. — odezwał się Josh suchym tonem.

— Fajnie wam się mnie obgadywało? — zapytałam zakładając ręce na piersi i mierząc każdego po kolei wzrokiem.

Wszyscy spuścili głowy w dół, co tym bardziej utwierdziło mnie w tym, że tematem ich wcześniejszych rozmów byłam właśnie ja.

— Nie obgadywaliśmy cię. — powiedziała po krótkiej chwili Harper.

— Nie? — prychnęłam pod nosem. — Próbujecie zrobić ze mnie idiotkę? Mam uwierzyć, że to przypadek, że tak energicznie ze sobą rozmawialiście, a akurat jak ja weszłam wszyscy nagle magicznie zamilkliście?

Brunetka powoli podniosła się z sofy i zrobiła mały krok w moją stronę. Patrzyła na mnie z politowaniem, tak jak wszyscy.

— Nie obgadywaliśmy cię. — powtórzyła. — Po prostu się o ciebie martwimy. — zmarszczyłam brwi i spojrzałam na nią pytająco. — Naszym zdaniem...

— Za dużo czasu spędzasz z Mortonem. — dokończył za nią pewnie Travis. — Przebywanie z nim i z jego zgrają dwadzieścia cztery na siedem zdecydowanie ci nie służy.

— Nie macie pojęcia kto ma na mnie dobry wpływ, a kto nie. — syknęłam. — A wy. — zwróciłam się do dwójki mojego rodzeństwa. — Jeszcze do niedawna chcieliście się z nim spotkać i odnaleźć wspólny język.

Josh prychnął pod nosem i pokręcił głową z niedowierzaniem.

— Ale to było zanim dowiedzieliśmy się, że groził jakiemuś facetowi jebanym nożem. — powiedział.

— A czego ty się spodziewałeś po człowieku takim jak on, co?! — fuknęłam. — Że na codzień chodzi po mieście i rozdaje obcym ludziom kwiatki?

— Nie. — westchnął zrezygnowany. — Ale to nie jest dobre towarzystwo dla ciebie, każdy wie jaki on jest.

Zacisnęłam zęby i zrobiłam kilka ciężki kroków w ich stronę. Nachyliłam się nad stołem i oparłam na nim ręce.

— Żadne z was tak naprawdę go nie zna. — powiedziałam spokojnym tonem. — Znacie go tylko z plotek, nie wiecie jaki jest, gdy bliżej się go pozna. — zamilkłam na chwilę, wszyscy wpatrywali się we mnie poważnym wzorkiem. — Jedźcie ze mną się z nim spotkać.

***

Już po niecałej godzinie cała nasza szóstka stała pod drzwiami mieszkania Davida. O dziwo żadnego z nich nie musiałam jakoś bardzo namawiać. Nie napisałam chłopakowi, że zjawę się z moim rodzeństwem i przyjaciółkami, zapytałam go tylko czy jest w domu. Zapukałam kilka razy do drzwi, które już po chwili się otworzyły. Na twarzy Davida pojawił się uśmiech, gdy tylko mnie zobaczył. Jednak jego twarz stała się poważna, kiedy zobaczył z kim przyszłam. Spojrzałam się na mnie pytającym wzorkiem.

Zapisani w GwiazdachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz