1.

142 10 0
                                    

Nie miałam pojęcia, jak długo wpatrywałam się bezcelowo w sufit. Zza wysokich okien słyszalne były odgłosy walki, na którą nie miałam ochoty patrzeć. Na moim brzuchu znajdowały się stare ryciny, które przedstawiały mnie, moją matkę i brata. Tęskniłam za nimi obojgiem - nie miałam pojęcia, gdzie byli. Zostałam całkiem sama.

-Już prawie dobrze! - krzyknął męski, niski głos, a chwilę po nim głośny wybuch. - Prawie!

- Prawie to dla mnie za mało, starcze! - odkrzyknął żeński głos, a ja pokręciłam głową, po czym schowałam ryciny do pudełka pod łóżkiem. - Istotna jest tylko perfekcja.

Podeszłam do okna i wyjrzałam zza grubych zasłon. Plac był ogromny, a wokół niego rosły wiekowe drzewa. Na środku walczyły ze sobą dwie postacie, co rusz posyłając magię w swoją stronę. Westchnęłam i odsunęłam się od okna, zaglądając do szafy. Wybór był prosty ze względu na tylko jeden zestaw kolorystyczny. Każde królestwo miało swój własny, odpowiedni dla żywiołu. Narzuciłam na siebie ubrania, po czym stanęłam przed lustrem i spięłam długie włosy u góry spinką, resztę pozostawiając swobodnie na plecach.


Odwróciłam się od lustra, gdy ktoś nacisnął na klamkę bez pukania. Wywróciłam oczami, gdy stanęła przede mną moja siostra, rozglądając się bez zaciekawienia po mojej komnacie.

- Ojciec chce nas widzieć - rzuciła z przekąsem, w końcu skupiając wzrok na mnie. Obejrzała mnie z góry do dołu, po czym uniosła brwi. - Nie do wiary, że nadal nie potrafisz upinać tych włosów. Są za długie.

- Są takie jak powinny być, siostro - oznajmiłam, nie poświęcając jej więcej uwagi. W odbiciu lustra zauważyłam, jak wywróciła oczami i skierowała się do wyjścia.

- Nie każ ojcu czekać. To polecenie od starszej siostry.

Westchnęłam, gdy drzwi zamknęły się z cichym skrzypnięciem. Cała ona, uwielbiała pokazywać mi, gdzie było moje miejsce. Wiedziałam jednak, że zmuszenie ojca do czekania na mnie było bardzo złym pomysłem, więc wyszłam z pokoju niedługo po siostrze. Drogę do głównej sali znałam niemal na pamięć.

- Księżniczko. - Strażnik odrzekł, stając na baczność.

Skinęłam lekko głową, po czym ruszyłam dalej w głąb korytarza.

Minęłam jeszcze wielu innych żołnierzy. Ich ciała były okute w zbroje, a twarze zakryte maskami. Na mój widok wszelkie rozmowy prowadzone szeptem ucichły, a ich ciała zamieniały się w kamienne posągi.

Siostra czekała na mnie przed wejściem do głównej sali. Jej mina była znudzona, a postawa niedbała, natomiast strażnicy po obu stronach wrót stali prosto, nie ruszając nawet małym palcem u rąk.

- Wreszcie, ileż można na ciebie czekać, tsiha - syknęła, po czym otworzyła drzwi do komnaty.

-Nie nazywaj mnie tak, siostro - oznajmiłam cicho, a ona uśmiechnęła się ironicznie.

-Jak? Tsiha? Przecież tym właśnie jesteś.

Spąsowiałam, ale nie dałam po sobie tego poznać. Uniosłam głowę, po czym obie weszłyśmy do komnaty. Pomieszczenie było ogromne, do centralnego punktu prowadził długi most, który zewsząd otoczony był ogniem. Na samym środku znajdował się tron, który zajmowany był przez wysokiego człowieka. Jego ciemne włosy spięte były spinką, a takie upięcie mogli nosić tylko członkowie królewskiej rodziny. Miejsce, w którym mężczyzna się znajdował, było otoczony zewsząd płomieniami.

Po przejściu odcinka dzielącego nas od tronu, padłyśmy na kolana i pochyliłyśmy głowy, czekając, aż władca przemówi.

-Nie jestem zdziwiony, że wasz brat od trzech lat nie powrócił z Awatarem - zaczął, a ja zacisnęłam oczy, chcąc znaleźć się jak najdalej stąd. - Zawsze był nieudacznikiem.

the wind fan the flame ღ aangOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz