Appa jeszcze spał, gdy się obudziłam. Było ponownie ciemno, a księżyc wyglądał zza chmur. Rozejrzałam się, nie widząc nigdzie guru Pathika. Pozwoliłam zwierzęciu odpocząć, bo potrzebował tego zdecydowanie bardziej niż ja, a sama poszłam na skraj wzgórza, wokół którego ciągnęły się kamienne schody.
- Dobry wieczór - przywitał mnie mężczyzna, mając na głowie dwie wiewiórki i wróbla.
Mruknęłam niewyraźnie, wpatrując się, jak na jego ramieniu usiadła kukułka i zjadła z jego ręki ziarna.
- Energie Awatara i bizona mieszają się, nie mają ani początku, ani końca - zaczął, a ja usiadłam naprzeciw niego. - Dzięki temu mogę wyczuć, gdzie jest Aang.
Zamierzałam odpowiedzieć, że wiedziałam, gdzie on jest, ale przerwało mi potężne ryknięcie. Wstałam od razu, patrząc w kierunku przepaści. Appa wbiegł po schodach i rozejrzał się, a gdy mnie zobaczył, pojawił się tuż przede mną, liżąc mnie i kładąc się obok. Spojrzałam na guru Pathika, który uśmiechał się do nas.
- Duchowi przewodnicy to niezwykłe zjawisko - odparł, wstając. - W jego sercu znalazło się miejsce również dla ciebie.
Uśmiechnęłam się, gładząc Appę po głowie. Mężczyzna podszedł do nas, po czym wręczył mi zwinięty pergamin.
- To wiadomość dla młodego Awatara, proszę, przekaż mu ją - poprosił, a ja kiwnęłam głową i przywiązałam ją do rogu bizona.
Mężczyzna dotknął jego głowy ponownie, mamrotając o Ba Sing Se, po czym ruszył schodami w drogę powrotną.
Podróż minęła nam szybko, ale i tak miałam wiele czasu na rozmyślania. Długo myślałam nad jego słowami i zastanawiałam się, czy miał rację. Czy naprawdę łączyła mnie więź z Aangiem? Czy był w stanie stwierdzić na pewno, że mi wybaczy? Czy otworzył dla mnie swoje serce?
Appa zaryczał cicho, a ja uniosłam głowę. Przed nami wyrosły mury Ba Sing Se. Bizon w końcu wylądował, a ja rozejrzałam się dookoła. Wokół były puste uliczki, co nie było niczym dziwnym, bo był środek nocy, a księżyc jasno świecił. Appa nagle pobiegł przed siebie, a ja od razu za nim.
- Poczekaj, nie wiesz czy to Aang - warknęłam, goniąc go. - Co jeśli...
Z ciemności wyłonił się wysoki mężczyzna, a w ręku trzymał gwizdek. Wyciągnęłam z przestrachem przed siebie dłonie, próbując obronić bizona, ale człowiek machnął ręką, po czym ziemia pod nami zapadła się.
Grunt zatrząsnął się, gdy Appa upadł na sześć łap tuż obok mnie. Wstałam na równe nogi, widząc kilkoro mężczyzn ubranych podobnie do tego, który nas tu zrzucił.
- Jestem Long Feng, a to moi agenci Dai Li - powiedział mężczyzna, podchodząc do mnie. - Ten potwór będzie wspaniałą kartą przetargową, ale co z tobą?
Rzuciłam się do przodu, ale ramiona z tyłu mnie powstrzymały. Szarpnęłam się, ale człowiek był silniejszy. Long Feng ledwie widocznie uśmiechnął się, po czym machnął ręką.
- Jesteś z bizonem Awatara, więc też coś musisz znaczyć - dodał, unosząc moją brodę w dwa palce. - Zabrać ich do lochu.
Mężczyzna z tyłu uderzył w kilka miejsc na moim ciele, a ja padłam na ziemię. Zanim moje powieki opadły, widziałam, jak Appa ugryzł Long Fenga w nogę, a ostatnim, co słyszałam, był ryk Appy.
Uniosłam z jęknięciem głowę. Poruszyłam rękoma, ale były spętane. Skupiłam się, by użyć magii ognia, ale nic się nie wydarzyło. Szarpnęłam się, ale kajdany za moimi plecami zacisnęły się mocniej. Z przodu dobiegł mnie ryk i uniosłam głowę, z ulgą dostrzegając Appę, który ponownie miał łańcuchy na łapach.
CZYTASZ
the wind fan the flame ღ aang
FanficZostałam sama. Tego chciałam, ale gdy odwróciłam się i zobaczyłam, że za mną jest tylko ocean, a jedyną dostępną dla mnie drogą jest droga przed siebie, spanikowałam. Ponieważ nie miałam wyjścia i możliwości odwrotu. Avatar: The last airbender Wszy...