7.

77 8 0
                                    




Aang szybko mnie dogonił,  był w końcu magiem powietrza.

Było mi bardzo przykro, bo nikt jak dotąd nie potraktował mnie w ten sposób. Nie czułam się brzydka ani obrzydliwa, nie sądziłam jednak, że mogło zbierać mu się na wymioty na samą myśl o pocałowaniu mnie.

Szliśmy w ciszy. Kątem oka widziałam, jak Aang na mnie zerkał, jednak nie odwzajemniłam spojrzenia ani razu. Po stokroć wolałam być teraz z Chengiem i słuchać jego żałobnych pieśni. Nawet nie narzekałabym na głupie rysunki Sokki i narzekanie Mako.

- W każdej chwili może skończyć się nam pochodnia - powiedział cicho Aang, patrząc smutno na płomień. - Co wtedy zrobimy?

Nie zwróciłam uwagi, gdy chłopak zatrzymał się. Wiedziałam jednak, że miał rację, ognia było coraz mniej.

- Nie wiem, Aang - mruknęłam, idąc dalej. - Zostaniemy tu na zawsze?

Chłopak westchnął, po czym dogonił mnie i chwycił za przedramię, zmuszając mnie do zatrzymania się.

- Słuchaj... Ja... - zaczął, nie puszczając mojej ręki. - Nie miałem tego na myśli. To znaczy...

Wywróciłam oczami, ciągle na niego patrząc.

- Zrozumiałam już, Aang - odparłam zimno, spoglądając w jego szare oczy. - Nie utrudniaj mi tego.

Chłopak pokręcił głową ze zrezygnowaniem, po czym nagle pochodnia zgasła. Było tak ciemno, że nie widziałam go stojącego przede mną. Czułam jedynie, jak w dalszym ciągu trzymał moje przedramię.

Jego ręka dotknęła mojej dłoni i  usłyszałam, jak przysunął się bliżej. Moje serce zaczęło mocniej bić, gdy poczułam ciepły oddech na swojej twarzy. Zastanawiałam się, czy mógł je usłyszeć.

Aang przybliżył się na tyle blisko, że jego nos dotknął mojego. Zamknęłam oczy, gdy poczułam miękkie usta na swoich. Chłopak położył rękę na mojej talii, po czym przysunął mnie do siebie. Jego wargi były delikatne, a sam Aang pachniał jak las. Pocałunek był subtelny i trwał krótką chwilę, ale miałam go zapamiętać na długo.

Gdy w końcu otworzyłam oczy, widziałam chłopaka już wyraźnie. Nad nami pojawiły się niebieskie kryształy, których światło odbijało się w oczach chłopaka. Jego policzki były lekko zarumienione, choć nie spuszczał ze mnie swojego spojrzenia, a ręka wciąż spoczywała na mojej talii. Uniosłam głowę do góry, widząc drogę stworzoną z kryształów.

- Zobacz, to tak kochankowie mogli się odnaleźć! - rzuciłam podekscytowana, patrząc na ścieżkę utworzoną na suficie. - Podążali za kryształami!

Aang odsunął się ode mnie i spojrzał w górę. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, ale po chwili ponownie na mnie spojrzał.

- No tak, więc... - zaczął, kładąc rękę na karku. Wyglądał na zmieszanego. - Więc...

Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się. Zastanawiałam się, czy to także był jego pierwszy pocałunek.

- Więc chyba nie było tak okropnie - powiedziałam cicho, przekręcając głowę w bok. - Naprawdę wolałbyś umrzeć?

Aang otworzył szerzej oczy. Pokręcił szybko głową i dotknął Appy, który już widocznie się niecierpliwił.

- Co? Nie - rzucił szybko, intensywniej głaskając futro zwierzęcia. - Co teraz? Czym...?

Zabrałam pochodnię z jego ręki, po czym wyrzuciłam ją w głąb jaskini. Chwyciłam chłopaka za nadgarstek, po czym pociągnęłam korytarzem.

- Teraz znajdziemy drogę na powierzchnię - oznajmiłam, postępując dalej. Zastanowiłam się chwilę. - Co do twojego pytania... Zależy, czy ci się podobało.


the wind fan the flame ღ aangOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz