8.

78 9 0
                                    


- Dwadzieścia srebrników za noc, cisza nocna o dwudziestej drugiej, zero odwiedzin, a jeśli masz wszy, kolejne dwadzieścia srebrników za wymianę pościeli.

Sięgnęłam do swojej sakiewki, po czym wygrzebałam dwadzieścia srebrników. Podałam je zarządcy, a on przygryzł jednego z nich. Jakby usatysfakcjonowany schował monety za pazuchę szaty, po czym otworzył szerzej drzwi.

- Dwudziesta druga, tu mieszkają porządni ludzie.

Pokiwałam głową, po czym przeszłam obok niego i stanęłam w holu. Dom nie był duży, urządzony był w prostym stylu. W kuchni znajdowała się rodzina z dzieckiem, być może w wieku Mako. Gdy mnie ujrzeli, spojrzeli po sobie, po czym wrócili do jedzenia kolacji.

- Na końcu korytarza i na lewo, łazienka po prawej - oznajmił, po czym spojrzał na mnie. - Zniszczysz coś, odkupujesz.

Pokiwałam ponownie głową, po czym ruszyłam we wskazanym kierunku. Pokój był niewielki, pod ścianą stało łóżko z szarą pościelą, która kiedyś prawdopodobnie była biała, pod oknem znajdowało się małe biurko, a obok niego drewniana szafa. Na podłodze leżał brązowy dywan, a na ścianie wisiał mały obraz przedstawiający Ba Sing Se.

Podeszłam do żółtych zasłon i wyjrzałam na ulicę. Robiło się już ciemno, toteż miasteczko powoli pustoszało, gdzieniegdzie jednak widać było mężczyzn stukających butelkami czy żebraków siedzących pod ścianami budynków.

Westchnęłam, patrząc nas swój pokój. Nie było to nic nadzwyczajnego, nie przypominało choć w małym stopniu domu, ale wolałam to niż konieczność spania na ulicy. Chociaż noce robiły się już cieplejsze, nie były w żadnym stopniu bezpieczniejsze. Postanowiłam więc nie narzekać.

Chwyciłam ręcznik leżący na łóżku, po czym opuściłam pokój. Kobieta, którą wcześniej widziałam w kuchni, spojrzała na mnie, wychodząc z łazienki.

- Ciepłej wody już nie ma - mruknęła, zawijając ręcznik na włosach. - Zimna woda dobrze działa na krążenie, kochana.

Powiedziawszy to, odwróciła się na pięcie i poszła w stronę pokoju znajdującego się zaraz po lewej stronie. Podążałam za nią wzrokiem, gdy chwyciła za klamkę i zniknęła w pomieszczeniu.

Ciepłej wody rzeczywiście już nie było, dlatego zmuszona byłam umyć się w zimnej. Nie miałam ubrań na przebranie, więc nałożyłam na siebie swój fioletowy strój, po czym spojrzałam w lustro. Wyglądałam nie najgorzej, biorąc pod uwagę fakt, że minęło już kilkanaście dni, odkąd opuściłam Naród Ognia. Byłam może bardziej blada, włosy nie były tak lśniące jak wcześniej, ale moje oczy były tak samo złote i błyszczące.

Zerknęłam na szczotkę leżącą pod lustrem, ale przyglądając się jej, nie zdecydowałam się jej użyć. Na drewnianym wieszaku wisiał inny ręcznik, ale postanowiłam, że lepiej będzie, gdy włosy wyschną same. Oparłam ręce na poszczerbionej umywalce, zastanawiając się, jak długo musiałam czekać na Aanga. Posiadanie dachu nad głową było lepsze niż samotne szwendanie się po ulicy, ale od czasu odejścia koczowników brakowało mi ludzi.

W zamku zawsze był gwar - strażnicy nie odstępowali mnie i Azuli na krok, wszędzie krzątała się służba, guwernantki zamieniały się jedna po drugiej, próbując przekazać nam jak najwięcej wiedzy, a kucharze dwoili się, aby przygotować nam jak najlepsze posiłki. To życie było bardzo wygodne, jednak nie pokazywało, co skrywało się za murami zamku. Wojna trwała od stu lat, a dopiero teraz zobaczyłam, w jakim stanie było Królestwo Ziemi i jakie spustoszenie spowodował mój dziadek czy ojciec. 


- Błagam cię, nie odchodź - zapłakałam cicho, stojąc w drzwiach. - Jestem pewna, że...

- Że się ułoży? A może, że ojciec żartował? - warknął, wyrzucając ubrania z szafy i upychając je do płóciennego worka. - Nie masz pojęcia, o czym mówisz.

the wind fan the flame ღ aangOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz