18.

112 13 2
                                    


- Porozmawiam z nim.

Westchnęłam, rzucając kamień do wody. Czułam, że z Aangiem będzie najtrudniej. Zdecydowanie wolałabym, aby na mnie nakrzyczał i magią powietrza zdmuchnął mnie do jeziora zamiast zachowywał się w ten sposób. Zawód i obojętność były gorsze niż złość.

- On nawet nie chce na mnie patrzeć - powiedziałam cicho, wściekle wrzucając kilka kamieni do jeziora. - Zawiodłam go.

Katara nie odpowiedziała, wyciągając dłonie i formując małe, wodne kształty. Przerzucała je między palcami.

- Najpierw stracił Appę, potem ciebie - odpowiedziała z zamyśleniem, przyglądając się wodzie. - To go dobiło.

Skrzyżowałam nogi, zbierając piasek do dłoni.

- Przecież nie mogłam mu powiedzieć, że jestem córką jego największego wroga.

Katara spojrzała na mnie, po czym westchnęła.

- Może by zrozumiał - szepnęła, tworząc sporą kulę i zamykając ją w dłoniach. - A może nie. Tego nie wiesz, ale jestem pewna, że w końcu ci wybaczy.

Zabawne. To samo powiedział guru Pathik.

- Och, list! - krzyknęłam, szarpiąc ją za ramię. Woda wylądowała jej na kolanach. - Byliśmy z Appą w świątyni powietrza i guru przekazał nam list do Aanga. Chce go uczyć!

Zamilkłam.

- Możesz mu to przekazać, skoro ewidentnie nie chce ze mną rozmawiać.

Katara kiwnęła głową, patrząc na moją twarz.

- Więc... co naprawdę działo się z Appą? - zapytała cicho, ponownie przywołując wodę. - Domyśliłam się, że nie powiedziałaś Aangowi prawdy.

Westchnęłam ciężko, patrząc na swoje dłonie.

- Był śmiertelnie przerażony, ranny i głodny - szepnęłam, mając przed oczami widok bizona. - Wyciągałam z niego kły dzikozwierza przez godzinę.

Dziewczyna spojrzała na mnie zszokowana, po czym opuściła głowę.

- Rozumiem, dlaczego mu tego nie powiedziałaś - mruknęła. - Uratowałaś go.

Uśmiechnęłam się słabo.

- To on uratował mnie.


Usłyszałyśmy się za sobą kroki, więc obie odwróciłyśmy się. Aang stał przy nas z poważną miną, opierając lotnię o piasek. Katara wstała, kładąc mi rękę na ramieniu w pocieszającym geście, po czym odeszła do Sokki. Podniosłam się, stając oko w oko z Aangiem. Próbowałam stłumić nadzieję, która ogarnęła moje serce.

- Uświadomiłem sobie, że nie podziękowałem ci za zajęcie się Appą - powiedział chłodno, kłaniając się w pas. - Dziękuję.

Chciałam ukryć rozczarowanie, ale nie byłam pewna, czy mi się to udało. Pokiwałam głową, czując okropną pustkę.

- Och, cóż, tak, nie ma za co - odpowiedziałam cicho, patrząc na niego. Chłopak odwrócił się, a ja chwyciłam go za ramię. - Aang?

Chłopak stanął, patrząc w ziemię.

- Bardzo cię przepraszam - szepnęłam, ściskając jego ramię. - Bardzo tego żałuję.

Chłopak nie poruszył się. Zastanawiałam się, czy mnie słyszał, ale w końcu kiwnął głową, po czym oddalił się do pozostałych.

Już zmierzchało. Staliśmy przy Appie, przygotowując się do natarcia na zamek króla.

- Nie będzie łatwo - powiedział poważnie Sokka, ładując się na grzbiet bizona. - Dai Li zrobią wszystko, by nie dopuścić nas do władcy.

the wind fan the flame ღ aangOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz