12.

80 9 1
                                    




Kilkanaście następnych dni minęło nam na obserwowaniu, jak Aang ćwiczył magię ziemi. Na pewno nie było mu łatwo, bo ziemia była naturalnym przeciwieństwem powietrza, ale wszyscy widzieliśmy, że się starał. Toph była bardzo wymagającą nauczycielką, ale chłopakowi bardzo zależało, toteż w szybkim tempie czynił postępy.

Sokka mnie przeprosił, chociaż tego nie oczekiwałam. Zrozumiałam w końcu, że Katara miała rację - na swój sposób troszczył się o nas wszystkich. Może zbyt brutalnie i oschle, ale był to jego sposób na okazanie, że mu zależało.

Oparłam się o drzewo, przyglądając się Aangowi. Podziwiałam, z jaką łatwością przychodziła mu nauka nowych rzeczy. Jeszcze kilka dni temu nie był w stanie poruszyć głazem, a teraz rzucał nim jak piłką. Magowie ziemi byli uparci, silni i dobrze zbudowani; szczególnie trzecia cecha była dobrze widoczna, gdy Aang zdejmował górę od swojego stroju. Jego mięśnie zrobiły się bardziej widoczne, choć nadal w subtelny sposób. Musiałam przyznać sama przed sobą, że bardzo podobał mi się w tej wersji.

Ponownie zatrzymaliśmy się na pustkowiu, choć tym razem nie obserwowaliśmy ćwiczeń Aanga. Siedział ze skrzyżowanymi nogami, patrząc na małe świstaki, które na dźwięk prowizorycznego fletu wyłaniały głowy z dziur w ziemi.

- Świetnie, Aang, świetnie - rzucił Sokka ze zdeterminowaną miną. Odwróciłam się na brzuch, obserwując chłopaków. Momo w jednej chwili wylądował na mojej głowie. - Ale mamy teraz poważniejsze zmartwienia. Musimy zacząć planować.

Oparłam brodę o ramiona, obserwując przebieg wydarzeń.

- Już zaplanowaliśmy - dopowiedziała Toph, podchodząc do nich. - Mamy wakacje.

- Uczę się żywiołów tak szybko, jak potrafię - dodał Aang, powracając do gry na flecie. - Patrz, aż strzałka mi zbladła!

Sokka westchnął, zabierając mu instrument.

- Co z tego, jeśli opanujesz cztery żywioły? - zapytał z przekąsem, wyrzucając flet za siebie. - Nie mamy map ziemi ognia, nie wiemy, gdzie znajduje się dom władcy - dopowiedział zirytowany, wyrzucając ręce w górę. - Polecimy na zachód i zapytamy kogoś o drogę?

Wpatrywałam się w tę scenę, czując się winną. Mogłam im pomóc na wiele sposobów, ale przez swoje tchórzostwo pozostałam cicho. Westchnęłam, przyglądając się drobnym kamieniom.

- Dobrze, twoja kolej, Kataro - ożywił się Aang, pokazując jej mapę. - Wybierasz, gdzie lecimy na wakacje.

Dziewczyna zastanowiła się, przyglądając się pergaminowi.

- Może tak Oaza Zamglonych Palm? - zapytała, wskazując palcem na miejsce. - Wygląda jak raj.

Aang z uznaniem pokiwał głową, zwijając mapę.

- Tak, byłem tam - powiedział radośnie. - To jeden z największych cudów przyrody.


Miejsce to zdecydowanie nie wyglądało jak cud. Po jakichkolwiek roślinach nie było śladu, woda dawno wyschła, teren otoczony był murem, a w środku znajdowała się mała karczma.

- Byłeś tu sto lat temu, prawda? - mruknął Sokka, patrząc sceptycznie na coś, co kiedyś było oazą.

Aang zaśmiał się niezręcznie, przechodząc przez furtkę. Udaliśmy się do budynku, przed którym stali mężczyźni ubrani w dziwne, beżowe szaty. Pozostali weszli do środka, ale przed drzwiami zwróciło moją uwagę coś innego. W pobliżu innego budynku znajdowała się tablica, a na niej przyczepione były listy gończe. Przyjrzałam się im z bliska i momentalnie cofnęłam się, zakrywając dłonią usta. Na środkowym plakacie narysowane były twarze Zuko i Iroha.

the wind fan the flame ღ aangOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz