5.

88 8 5
                                    


Ogień płonął jasno, a my siedzieliśmy na swoich śpiworach. Ognisko dawało przyjemne uczucie ciepła.

- Syn poranka - wiatr - niesie imię twe. Tam trwa echo leśnych mar, gdzie miłości zmierzch - zaczęłam, a było to już swoistą tradycją. Nie wiedziałam, dlaczego chcieli mnie słuchać każdej nocy. - Byłeś przy mnie tu, nim zapadła noc. Wspomnień czar, smak twych ust wnet rozproszył mrok.

Przerwałam, gdy wśród drzew dobiegł nas dźwięk łamanych gałęzi.

- Sokka! - warknęła cicho Katara, a ja nie mogłam powstrzymać uśmiechu pojawiającego się na mojej twarzy. Widziałam, że Lily na mnie patrzyła. - Ciszej bądź!

- Kiedy ja chcę wiedzieć, kto śpiewał! - rzucił chłopak i nagle wszyscy wyłonili się zza drzew.

Płomienie ogniska oświetliły ich pokryte sadzą ciała. Zakryłam usta i zachichotałam, gdy Sokka wytrzepał popiół z włosów. Wszyscy usiedli wokół ogniska, wyglądając na bardzo zmarnowanych.

- Z samego rana idziemy tym tajnym tunelem do Omashu - rzucił poważnie Sokka, a Cheng pokiwał głową. - Ale najpierw jedzenie. Macie coś do jedzenia?


Spojrzałam na Aanga, przyglądając się mu bez słowa. Był taki... młody. Był może w moim wieku, a na jego barkach spoczywała odpowiedzialność za losy tego świata. Biorąc pod uwagę fakt, że wszyscy Nomadowie Powietrza zostali zamordowani przez Naród Ognia... Nie chciałam o tym myśleć. Aang stracił rodzinę, przyjaciół, a teraz po stu latach wrócił, choć nie miał już do czego wracać.

Patrzyłam, jak płomienie ogniska oświetlały jego twarz, gdy bawił się z lemurem, który siedział na jego kolanie. Jak jej było? Kiko? Koko? Cóż, jedna z nich miała rację. Chłopak był bardzo przystojny, miał jasne, szare oczy i bladą skórę, a niebieskie tatuaże tylko dodawały mu urody.

Odwróciłam wzrok, nie chcąc zostać przyłapaną na gapieniu się. Zerknęłam na Katarę, która uśmiechała się do mnie. Moje policzki zrobiły się czerwone, choć przez otaczającą nas ciemność nie mogła tego zauważyć.

- Reina, kochaniutka, jeszcze jeden utwór do snu. - Spojrzałam szybko na Lily, która uśmiechała się do mnie zachęcająco. Cóż, widownia była teraz większa, a ja poczułam wszystkie spojrzenia skupione na mnie. - Nie daj się prosić, kochaniutka.

Odchrząknęłam i uśmiechnęłam się słabo, gdy lemur wylądował na moich kolanach, jakby chcąc dodać mi otuchy.

- Pamiętaj mnie, chociaż odejść muszę stąd - zaczęłam cicho, patrząc na lemura, który wpatrywał się we mnie wielkimi oczami. Uśmiechnęłam się, po czym pogłaskałam jego duże uszy. Cheng od razu chwycił za gitarę, wtórując mi grą. - Pamiętaj mnie, gdy gra gitary gorzki ton. Jestem obok tu jak tylko ja potrafię być. Pamiętaj mnie, aż znów w ramiona wezmę cię. - Lemur oplótł łapami moją szyję i położył swoją głowę na obojczyku. - Pamiętaj mnie.

Wokół zapadła cisza. Uniosłam głowę, zerkając na zadowoloną Lily, po czym skierowałam wzrok ku Socce i Katarze. Chłopak wydawał się być zauroczony, natomiast Katara trzymała swoje dłonie przy sercu. Aang za to wpatrywał się we mnie nieprzenikliwym wzrokiem.

- No, to może chodźmy spać - rzuciłam niezręcznie, wchodząc do śpiwora.

Odwróciłam się plecami do pozostałych, czując, jak moje policzki płonęły. Zerknęłam w ciemność, niedaleko słysząc ziewnięcie Appy.

- Racja, jutro czeka nas przeprawa przez tajny tunel - oznajmił melodyjnie Cheng, po czym zgasił ogień.

Zapadła ciemność.

the wind fan the flame ღ aangOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz