R. V. Uważaj Na Słowa

422 17 1
                                    

Skąd on do jasnej cholery wiedział, że jestem w szpitalu...? Śledził mnie? Byłam pewna, że nie wiedział jak wygląda samochód Travisa więc musiał zacząć mnie śledzić od mojego domu... Przez całą drogę za nami podążał. Ten człowiek zaczynał przerażać mnie z dnia na dzień coraz bardziej.

Poczułam jak nagle robi mi się cholernie gorącą i coraz ciężej łapałam oddech. Wstałam z krzesła i udałam się w stronę wyjścia z sali.

— Zaraz do was przyjdę. — rzuciłam nawet na nich nie spoglądając. — Muszę się przewietrzyć.

Szybszym krokiem szlam przez szpitalny korytarz. Wzięłam głęboki oddech, gdy wyszłam przed budynek, przymknęłam swoje oczy i przechyliłam głowę do tyłu. Uśmiechnęłam się pod nosem, gdy nieznośny gorąc w końcu opuścił moje ciało. Chłodny wiatr wiał po mojej mokrej od potu twarzy, a włosy przyklejały się do mojego wilgotnego karku.

Najprawdopodobniej wyglądałam jak jakaś wariatka, a ludzie przechodzący obok wytykali mnie palcami, ale nie obchodziło mnie to. Rozkoszowałam się chwilą tak oczekiwanego przeze mnie wytchnienia i nie miałam zamiaru go przerywać przez szepty zupełnie obcych mi ludzi. Na chwilę postanowiłam otworzyć oczy. Przymknęłam je jednak lekko przez oślepiające mnie promienie słońca, od których odzwyczaiłam się przez ciemność.

Nagle poczułam się tak jakby ktoś mnie obserwował, zaczęłam gwałtownie rozglądać się dookoła. W pewnym momencie zaczynałam myśleć, że może jasno świecące słońce zaczęło działać na moją głowę, bo wokół mnie nie było żywej duszy. Jednak mój wzrok w końcu zatrzymał się na drzewie, które rosło kilka metrów od budynku szpitala. Dostrzegłam pod nim postać, męską sylwetkę. Przymrużyłam oczy, aby zobaczyć twarz mężczyzny i już nawet się nie zdziwiłam, gdy rozpoznałam w nim Davida. Obserwował mnie dziwnym jak na niego wzrokiem, nie widziałam teraz na jego twarzy złośliwego uśmiechu. Wyraz jego twarzy był raczej obojętny, nie dało się rozpoznać na niej kompletnie żadnych emocji. Kiedy zauważył, że się mu przyglądam odwrócił swoje spojrzenie w absolutnie innym kierunku.

Wolnym i mało śmiałym krokiem udałam się w jego stronę. Chłopak na początku starał się udawać, że mnie nie widzi, lecz w końcu zdobył się na skierowanie swojego wzorku na mnie. Złapałam z nim kontakt wzrokowy, który przez dłuższy czas nie był przez żadnego z nas przerywany. Zatrzymałam się dopiero w momencie, w którym odległość między nami wynosiła mniej niż dwa metry. Od razu, kiedy się do niego zbliżyłam poczułam zapach papierosów wymieszany z jego mocnymi i charakterystycznymi dla niego perfumami.

Po chwili w oczy rzuciła mi się krew, która powoli spływała po jego lewej skroni. Przeniosłam wzrok w miejsca źródła krwawienia, którym był przecięty łuk brwiowy. Bił się z kimś?

— Trzeba to opatrzeć. — odezwałam się pierwsza nie odrywając wzorku od rany.

Brunet uniósł swoją prawą rękę i przetarł nią swoją brudną od krwi skroń. Na opuszkach jego palcy został ślad po świeżej krwi, na którą spoglądnął.

— Nie ma takiej potrzeby. — stwierdził wycierając brudną dłoń o swoje czarne, sięgające do kolan spodnie.

Dopiero teraz zwróciłam uwagę na to, że całe jego ciało było pokryte tatuażami. Ciągnęły się one od stóp, aż do jego szyi. Moją uwagę zwrócił jeden konkretny tatuaż znajdujący się na jego lewym nadgarstku.

24. 12. 2014

Data Świąt. Ale po co miałby wytatuować sobie datę Świąt Bożego Narodzenia sprzed trzech lat? Może to właśnie te Święta były dla niego wyjątkowe? Przez chwilę nawet przez moją głowę przeszła myśl, aby zapytać go o przyczynę zrobienia tego tatuaży. Ale pomysł tak szybko jak się pojawił to równie szybko znikł, moja mama zawsze mi powtarzała, że nie powinno się pytać o znacznie tatuażu. Każdy tatuaż jest indywidualną sprawą każdego człowieka, jego prywatnością, czymś co powinno się uszanować i zamierzałam wysłuchać jej chociaż ten jeden raz i po prostu nie poruszać tego tematu.

Zapisani w Gwiazdach Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz