Miała wszystko.
Absolutnie wszystko.
Ale to wszystko w jednej chwili zniknęło.
W momencie gdy ich oczy się spotkały.
Czego można chcieć więcej od życia niż tego co miała Olivia? Odpowiedź brzmi: niczego. Wychowała się we wspaniałym, kochającym ją domu. Była tylko ona i rodzice. Żadnego rodzeństwa, babć, dziadków, ciotek, wujków czy kuzynów i kuzynek. Słodka, idealna trzyosobowa rodzinka. Mieli wielką posiadłość na obrzeżach miasta. Nie byli milionerami ale ich status był nieco lepszy niż większości ludzi w ich towarzystwie. Mimo to dziewczyna nie była rozpieszczoną panienką. Chodziła do szkoły kilka ulic od miejsca zamieszkania. Była dość energiczna i pełna dobroci w sercu. Nie miała chłopaka, nie dlatego że żadnemu nie wpadła w oko. Wręcz przeciwnie, miała dość chłopców, którzy dostrzegali w niej tylko "ładną dupę". Szukała kogoś kto pokocha ja miłością jak z książek. Kto zakocha się w tym jaką osoba jest w środku a nie tylko za powierzchowną okładkę. O 6:30 obudził ją budzik. Wstała i przeciągła się niewyspana. Znów po nocach czytała i wyobrażałam sobie jak by wyglądało jej życie gdyby natknęła się na takiego prawdziwego dżentelmena. Wstała z łóżka i poszła do łazienki ogarnąć się trochę zanim zejdzie na śniadanie. Stanęła przed zlewem i ochlapała twarz zimna wodą.
-To pomogło. - powiedziała sama do siebie. Wyszczotkowała swoje długie do pasa ciemnobrązowe włosy i związała je w dwa warkocze bokserskie. Nałożyła lekki makijaż i wzięła do ręki szczoteczkę i pastę do zębów. Po dwóch szybkich minutach mycia wypłukała usta i udała się w stronę szafy w pokoju aby wybrać swój strój na dziś. Zima nie była jej ulubioną porą roku. Nienawidziła nakładać na siebie tyłu warstw ubrań. Była tym typem dziewczyny która woli zamarznąć a dobrze wyglądać. Czyli tak samo jak 99.9% żeńskiej populacji jej szkoły. Wybrała z półki obcisłe jeansy z wysokim stanem i dość cienki, jak na ten czas, sweterek w kolorze brudnej bieli. Złapała do ręki swoją torebkę i pewnym krokiem poszła do kuchni zobaczyć co jest na śniadanie.
- Dzień dobry. Jak się spało? - zapytała Lily przewracając naleśnika na patelni.
- Dzień dobry mamo. - odparłam siadając przy wyspie kuchennej. Zaciągnęła się zapachem smażonego przysmaku i zaczęło jej burczeć w brzuchu. - To tak pięknie pachnie. - mówiła z wielkim uśmiechem na ustach. - A gdzie tata? Nie zje z nami?
- Jest zajęty, ma teraz bardzo dużo na głowie. Coś poszło nie tak z ostatnim...kontraktem jak sądzę. Dzień i noc dostaje telefony z firmy. - powiedziała i nałożyła mi złoty placek na talerz. - Jedz skarbie bo spóźnisz się do szkoły. - nie mówiąc już nic więcej dziewczyna zaczęła pałaszować śniadanie jakby nie jadła od kilku dobrych dni. Nie martwiła się swoją sylwetką. Była w czepku urodzona. Miała figurę klepsydry, zaokrąglony tyłek i idealne piersi jak na jej 60 kilogramów i 163 centymetry wzrostu. Po zjedzeniu jeszcze dwóch kolejnych naleśników wytarła usta chusteczką i wstała od stołu.
- Dziękuję, wszystko było pyszne. - pocałowała kobietę w policzek. - Lecę już, do zobaczenia później.
- Kocham cię skarbie! - krzyknęła za wybiegającą córką i zabrała się za mycie naczyń.
- Ja ciebie bardziej. - dodała Olivia zamykając za sobą drzwi wejściowe. Na zewnątrz było zimno ale na szczęście jeszcze nie zaczął padać śnieg. Jak zwykle w grudniu pierwsze opady będą pewnie dopiero w okolicach Bożego Narodzenia. Czyli na szczęście za dobre dwa i pól tygodnia. Spacerując w stronę szkoły dostała wiadomość od swojej najlepszej przyjaciółki.
YOU ARE READING
(Nie)grzeczna dziewczynka
ChickLit... - Patrz na mnie! - powtórzył już mniej spokojnie. Ona nie chciała widzieć go nad sobą. Zacisnęła powieki jeszcze bardziej i odwróciła głowę na bok aby być jak najdalej od jego ust. Czuła ciało nad sobą i nerwowy oddech tuż przy uchu. - Dziewczy...