Miłość w sercu gra.
W nienawiści cień trwa.
Uśmiech skrywa ból.
Słowa jak ołów, jak strzał.
Maksymilian odetchnął głęboko, jakby wciągał zapach Olivii, wypełniając się jej obecnością, a potem delikatnie odsunął dłonie z jej bioder. Patrzyli na siebie w milczeniu, a napięcie między nimi zdawało się gęstnieć, przesycone uczuciami, które już dawno przestały być niewinne. Każdy dotyk, spojrzenie, słowo, które jeszcze chwilę temu wisiało w powietrzu, teraz opadło między nimi jak ciężki kamień.- Chciałbym... - zaczął, ale nie dokończył, jakby sam nie wiedział, co chciał powiedzieć. Może chciał zaproponować coś więcej? Może chciał się wycofać, przerwać to, co się między nimi działo. Jednak jedyne, co było pewne, to że ani jedno, ani drugie nie miało odwagi, by podjąć jednoznaczną decyzję. Ona przesunęła palce po jego policzku, próbując zatrzymać go w tej chwili, choć czuła, że walka, którą toczyli wewnętrznie, była nie do wygrania. Żadne z nich nie miało odwagi, by powiedzieć, co naprawdę czują, a ich milczenie mówiło więcej niż jakiekolwiek słowa. - ...chciałbym z tobą usiąść na tarasie przy kubku kawy. Zapomnijmy, co się tu stało. Okej? - powiedział w końcu po długiej przerwie. Dziewczyna była lekko zaskoczona i w jakimś stopniu zawiedziona tym jak szybko postanowił zapomnieć ale postanowiła nie okazywać mu tego. Jego silne dłonie ponownie delikatnie ją podniosły. Postawił ją nieco zbyt szybko na ziemi przez co nie zdążyła złapać równowagi i złapała się ramienia Maksymiliana aby nie upaść. Cichy syk bólu wydobył się z ust mężczyzny. Olivia zmarszczyła brwi. Nie miała pojęcia, że może mieć tyle siły aby zrobić mu krzywdę. Już miała przeprosić, gdy spojrzała na swoją dłoń. Na jej jasnej skórze widniała wielka czerwona plama. Rana Maksa, mimo, że już nie bolała przez leki jakie brał, otworzyła się a on nawet nie zauważył kiedy. Czerwona ciecz zdążyła już przebić się przez opatrunek i powoli wsiąkać w materiał jego koszulki.
- Co... co ci się stało? - wyszeptała, zmartwiona, szukając w jego oczach wyjaśnienia, ale on odwrócił wzrok, jakby nie chciał, by widziała jego słabość. By poznała prawdę o nim.
- To nic - powiedział, próbując zignorować ból i napięcie, które zaczynały przenikać jego głos. Jego twarz przybrała wyraz stanowczości, a ręka, którą przyłożył do rany, wyglądała jakby walczyła o opanowanie sytuacji.
- Nie możesz tak tego zostawić.- odparła stanowczo, nie przejmując się jego próbami zbagatelizowania sprawy. Jej palce niepewnie sięgnęły jego ręki, łagodnie odciągając ją od ranionego boku. – Musimy to opatrzyć. - Maks z lekkim oporem pozwolił, by przejęła kontrolę. Musiał szybko wymyślić jakąś historię w jaki sposób został ranny. Nie mógł jej przecież powiedzieć co tak naprawdę się stało. Westchnął, próbując ukryć irytację, ale w głębi czuł ulgę, że troszczy się o niego.
- W kuchni jest apteczka. - powiedział tylko i ruszył przodem. Sięgnął po zielone pudełko i położył je na stole w salonie. Dziewczyna szybko umyła dłonie i dołączyła do niego. Usiadła obok niego na kanapie i wyjęła potrzebne rzeczy.
- Zdejmij. - wskazała na ubranie. Mrucząc coś pod nosem zdjął je potulnie. Ona wzięła nożyczki do ręki. Maksymilian starał się nie patrzeć na nią, gdy delikatnie rozcinała bandaż. Skupił się na ścianie naprzeciwko, próbując znaleźć w sobie odpowiednią opowieść, jaką mógłby jej podać, ale w głowie miał pustkę. Poczuł jednak, że nie zdoła długo milczeć, gdy jej uważne spojrzenie zdawało się prześwietlać każdą jego reakcję. Kiedy zdjęła opatrunek, jej oczy rozszerzyły się, a oddech przyspieszył.
YOU ARE READING
(Nie)grzeczna dziewczynka
ChickLit... - Patrz na mnie! - powtórzył już mniej spokojnie. Ona nie chciała widzieć go nad sobą. Zacisnęła powieki jeszcze bardziej i odwróciła głowę na bok aby być jak najdalej od jego ust. Czuła ciało nad sobą i nerwowy oddech tuż przy uchu. - Dziewczy...