14. Duma

404 9 9
                                        

Ciemność bez twarzy w snach tańczy.

Krzyk milknie w cieniu, a serce walczy. 

Uciekam na jawie, a sen goni w mroku.

Koszmarna pieśń wśród czarnego lądu.

          Gdy otworzyła oczy dostrzegła, że ponownie jest w domu . W swoim rodzinnym domu tego samego poranka, gdy ostatni raz z niego wychodziła. Szczęśliwa zbiegła z łóżka i otworzyła drzwi. Nie dostrzegła jednak reszty domu. Zobaczyła długi korytarz gdzie ogień trawił wszystko, co napotkał na swojej drodze. Płomienie lizały ściany, sycząc i trzaskając, a ciepło było tak intensywne, że zdawało się, jakby ogień przenikał przez skórę, docierając aż do kości. Próbowała uciekać, ale każda droga, którą wybrała, kończyła się płonącą barierą. Korytarze zdawały się ciągnąć w nieskończoność, a każdy krok, który stawiał, jedynie przybliżał ją do coraz bardziej rosnącego piekła. Biegała, potykając się o porozrzucane meble, a dym gryzł w oczy i gardło, sprawiając, że każdy oddech był walką o życie. Starała się znaleźć wyjście, ale wszystkie drzwi,  które otwierała, prowadziły do kolejnych płomieni. Serce łomotało jej w piersi, a ciało drżało z przerażenia, gdy zrozumiała, że nie ma ucieczki. Z każdą chwilą ogień zbliżał się coraz bardziej, otaczając ją ze wszystkich stron, aż nie było już gdzie uciec. To była tortura, niekończący się sen, w którym była uwięziona, skazana na bezustanne bieganie w kręgu. Nagle czerwone, gorące języki przestały jej dotykać. Zamknęła oczy pełne łez a gdy je otworzyła była w salonie. Po ogniu nie było nawet śladu. Rozejrzała się nerwowo aż zatrzymała wzrok na dwóch osobach. Osobach, których tak bardzo jej brakowało. Osobach, które myślała, że straciła bezpowrotnie. Uśmiech jej mamy był tak promienisty, tak radosny, taki jak go zapamiętała. Oczy taty były pełne troski tak jak za każdym razem gdy z nią rozmawiał o życiu. Chciała podejść o krok, lecz jej stopy były przyklejone do podłogi. Chciała krzyknąć, lecz jej usta nie otwierały się nawet gdy bardzo próbowała. Rodzice również się nie ruszali z miejsca. Po chwili Olivia spostrzegła, że wyglądali jak lalki. Nienaturalne, radosne lalki stojące w miejscu. Między nimi pojawił się cień. Głośny pisk opon ogłuszył dziewczynę. Zamknęła oczy i zakryła uszy dłońmi. Dźwięki był głośniejszy i głośniejszy aż w końcu zamilkł. 

- Gdybyś wtedy zadzwoniła na policję...oni by żyli słoneczko. - męski głos sprawił, że uniosła powieki. Leżała na ulicy a obok niej motocyklista, który tamtego dnia niemal ją przejechał. Dostrzegła, że w ręce miał kanister z benzyną.

- To ty ich zabiłeś...- wyszeptała i poderwała się gwałtownie pełna gniewu. Pobiegła w stronę mężczyzny lecz maszyna znikła w chmurze dymu. Mężczyzna złapał ją i przycisnął jej plecy do siebie nie pozwalając się ruszyć. Jedną dłonią złapał jej buzię i ścisnął brutalnie nakierowując ją na makabryczny widok.

- Mogłaś to powstrzymać ale tego nie zrobiłaś. Sama ich zabiłaś a teraz patrz na to. - nie mogła zamknąć oczu wpatrując się w ciała swoich rodziców, którzy palili się żywcem. Zapach palonej skóry był okropny. Wdzierał się do płuc niczym trucizna. - Ty ich zabiłaś! - Ciało dziewczyny, zlane potem, miotało się spazmatycznie na wielkim łóżku. Nie koszmary były najgorsze, tylko to, że nie mogła się z nich wybudzić. W tym samym czasie Maksymilian jechał ze swoimi chłopakami w miejsce spotkania. Rodrighes wysłał mu wiadomość z lokalizacją i godziną. Musieli działać szybko aby kret nie zdążył nikogo ostrzec. Jeśli plan się posypie będzie to oznaczało jedno. Jego wspólnik maczał w tym palce. To nie tak, że mu nie ufał, lecz wolał dmuchać na zimne. 

- Jak działamy? - zapytał Oliver na co reszta z ekipy przytaknęła mu spoglądając na szefa.

- Wszystkiego się dowiecie na miejscu. Będziemy działać z chłopakami od Masona więc miejcie się na baczności. - żadne z nich nie powiedziało nic więcej. Ostatnie kilometry przejechali w milczeniu gotowi na wszystko. Zaparkowali samochody na polanie i czekali. Po dwóch minutach obok nich zaparkowały jeszcze cztery czarne samochody. Wszyscy wysiedli ubrani w kamizelki kuloodporne i ciemne stroje aby nie rzucać się w oczy. Jako ostatni wyszli szefowie i wymienili ze sobą uściski dłoni.

(Nie)grzeczna dziewczynkaWhere stories live. Discover now