Czerwona krew.
Czarne sny.
Złota nadzieja.
I niebieskie łzy.
Olivia usiadła na fotelu pasażera i nerwowo zapięła pas. Maksymilian zapakował bagaże i w mgnieniu oka znalazł się na miejscu kierowcy. Bez zbędnych słów ruszył w stronę swojego prywatnego lotniska, które znajdowało się na obrzeżach sąsiedniego miasta. Droga była cicha, a jedynym dźwiękiem było monotonne buczenie silnika. Dziewczyna zerkała co chwilę na Maksa, który z kamiennym wyrazem twarzy koncentrował się na prowadzeniu. Zastanawiała się, co czeka ich po dotarciu na miejsce. Pytania kotłowały się w jej głowie, ale bała się je zadać. Nie wiedziała, w jakim humorze jest dzisiaj jej towarzysz. Fakt faktem wydawał się być w dobrym nastroju ale nigdy nie wiadomo. Co jeśli jej pytania wkurzą go i postanowi zawrócić i odwieźć ją do domu? Najbezpieczniejszą opcją będzie po prostu milczenie i podziwianie widoków. Postanowiła skupić się na widoku za oknem. Słońce dopiero co wschodziło i przebijało się przez gałęzie drzew rosnących wzdłuż drogi. Po niespełna godzinie jazdy, dotarli na miejsce. Brama otworzyła się automatycznie, poprzez sczytanie tablicy rejestracyjnej samochodu. powoli podjechali pod jeden z hangarów a serce Olivii zamarło. Obok niego stał niewielki, ale nowoczesny samolot.
- Co to ma znaczyć? — zapytała drżącym głosem. — Nie mówiłeś nic o lataniu. - mężczyzna zaparkował samochód i skierował wzrok na brunetkę. Szyderczy uśmieszek momentalnie zszedł mu z twarzy, gdy zobaczył przerażenie w jej oczach. Zmarszczył brwi i przez chwilę przyglądał się jej.
- Co się dzieje? - w jego głosie usłyszała coś, czego nie spodziewała się usłyszeć. Była pewna, że mężczyzna zaraz wyśmieje ją, albo odpowie jakimś kąśliwym komentarzem. Zamiast tego otrzymała coś w rodzaju...troski.
- Ja...po prostu...- jąkała się niepewna co Maks sobie o niej pomyśli. -...boję się latać. - dokończyła szeptem spuszczając wzrok. Widział, że jest to dla niej bolesne bo musiała pokazać przed nim swoją słaba stronę. Stronę, o której w krótkim czasie miał dowiedzieć się o wiele więcej.
- Spójrz na mnie. - powiedział. Olivia zawahała się chwilę ale zrobiła o co prosił. W jej oczach było widać powstrzymywanie łzy. Maksymilian nawet nie zauważył gdy jego opiekuńcza strona wzięła górę. Był pewny że znikła dwa lata temu i już nie wróci. Ta młoda złośnica jednak budziła w nim to co długi czas zamykał na kolejne kłódki. Niczym wytrych, otwierała jedną po drugiej. Posłał jej lekki uśmiech I uspokajająco wziął w swoje dłonie jej trzęsące się palce. - Chcesz mi powiedzieć, że diablica, która ma w dupie moje zasady, która mi pyskuje i próbowała uciec czegoś się boi? Nie wierzę w to. - próbował ją rozbawić, co w jakimś małym stopniu mu się udało, bo kąciki jej ust lekko drgnęły.
- Cieszę się, że tak o mnie myślisz ale to niestety prawda. - odwróciła wzrok i patrząc na samolot dodała. - Chyba jednak nie dane mi opuszczać rezydencji.
- Przekonajmy się czy mówisz prawdę. Wysiadaj albo sam cię wyciągnę z tego samochodu i wrzucę ten twój suchy tyłek na pokład. - Olivia wzięła kilka głębokich oddechów, próbując uspokoić przyspieszone bicie serca.
- Chyba nie zostawiasz mi wyboru - powiedziała, otwierając drzwi samochodu. Powoli wysiadła, czując, jak nogi jej drżą, jakby stąpała po cienkim lodzie. Maksymilian podszedł do niej, objął ją ramieniem i delikatnie poprowadził w stronę samolotu.
- Nie bój się, dziewczynko. Będę przy tobie przez cały czas. Będę cię trzymał za rękę cały lot jeśli chcesz. - posłał jej ten swój klasyczny uśmiech.
YOU ARE READING
(Nie)grzeczna dziewczynka
ChickLit... - Patrz na mnie! - powtórzył już mniej spokojnie. Ona nie chciała widzieć go nad sobą. Zacisnęła powieki jeszcze bardziej i odwróciła głowę na bok aby być jak najdalej od jego ust. Czuła ciało nad sobą i nerwowy oddech tuż przy uchu. - Dziewczy...