Strach w sercu, ostrze w dłoni
Ból i ciemność, myśli toną.
Miłość zgasła, nadzieja w zgliszczach.
Pozostał tylko krzyk, a w duszy cisza.
Świat powoli budził się do życia. Słońce padało na delikatnie wilgotną trawę. Po śniegu nie było już śladu. Zostały tylko kałuże tam gdzie nasypało go więcej. Słońce delikatnie wychylało się zza horyzontu rzucając pierwsze promienie światła na trawę pokrytą rosą. Powoli, niespiesznie wdzierało się przez szczeliny zasłon do środka rezydencji. Olivia czując na twarzy ciepło poranka, z trudem zmusiła się, by otworzyć oczy. Każdy ruch wydawał się ciężki, jakby cały świat przygniótł ją swoim ciężarem. Przez chwilę wpatrywała się w sufit, nie mogąc się zmusić do podniesienia. W jej głowie kłębiły się wspomnienia ostatnich dni, a ich ostre krawędzie raniły ją na nowo. Westchnęła cicho, z trudem podnosząc się na łokciach. Zasłony w pokoju przepuszczały delikatne promienie słońca, ale dla niej świat wydawał się szary i przygaszony. Chłód podłogi, który poczuła, stawiając bose stopy, tylko pogłębił jej poczucie samotności. Przez chwilę stała bez ruchu. Łzy cisnęły się jej do oczu, ale nie pozwoliła im spłynąć. W głębi duszy czuła, że nie ma już siły na kolejne wybuchy emocji. Wyciągnęła rękę i otworzyła okno, wpuszczając chłodne, wilgotne powietrze. Zapach mokrej ziemi i świeżości uderzył ją, wywołując niechciane wspomnienia. Przymknęła oczy, walcząc z falą bólu, która na nowo obudziła się w jej sercu.
- Dlaczego... - szepnęła do siebie. Jej głos zadrżał, niemal ginąc w ciszy poranka. Stała tam jeszcze chwilę, aż wiatr rozwiał jej włosy, jakby chciał pocieszyć ją swoim dotykiem. W końcu opadła na parapet, składając głowę na ramionach. Nie była gotowa zmierzyć się z tym dniem, ale wiedziała, że nie ma wyboru. Przede wszystkim musiała znaleźć sposób, by choć na chwilę uciec od swoich myśli. Musiała znaleźć sposób by choć przez chwilę móc z nim porozmawiać. - Maks... dlaczego mnie unikasz? - delikatny dreszcz przeszedł po jej skórze. Już miała zejść do kuchni po szklankę wody gdy jej wzrok przykuł samochód na podjeździe. To było auto Maksymiliana. Serce Olivii zabiło mocniej, a jednocześnie w jej piersi pojawił się znajomy ucisk. Patrzyła na pojazd przez dłuższą chwilę, jakby nie dowierzając własnym oczom. - Jest tutaj? -myśl przebiegła przez jej umysł, niosąc ze sobą nadzieję i lęk jednocześnie. Dlaczego tu przyjechał, skoro od kilku dni unikał jej jak ognia? Jej dłonie zaczęły lekko drżeć, gdy wciąż wpatrywała się w ciemny kształt na zewnątrz. Przypominało jej o wszystkich rozmowach, które nie miały miejsca, i słowach, które nigdy nie padły. Wzięła głęboki oddech, próbując uspokoić galopujące serce. Oparła się o parapet, cicho zastanawiając się, co powinna zrobić. Czy zejść i skonfrontować się z nim? Czy raczej poczekać, aż on sam zapuka do drzwi? Wahała się, stojąc przy parapecie, gdy nagle usłyszała delikatny dźwięk kroków na korytarzu. Zamrugała, czując, jak napięcie w niej rośnie. Ktoś poruszał się cicho, ostrożnie, jakby nie chciał jej zbudzić. Olivia powoli odwróciła głowę w stronę drzwi. Uchylały się lekko, a przez szczelinę do jej pokoju wpadało blade światło. Kiedy pojawiła się w nich znajoma sylwetka, nie mogła powstrzymać ucisku w gardle. Maksymilian stał tam, ubrany w luźną koszulę i spodnie, które wyglądały na wygniecione, jakby spał w nich całą noc. Olivia szybko, ale bezgłośnie przymknęła drzwi, zanim zauważył, że już wstała. Oparła się plecami o zimną powierzchnię, a jej serce waliło jak oszalałe. W głowie kłębiły się myśli. Ale co teraz? Co powinna zrobić? Nie mogła po prostu wyjść z pokoju i rzucić mu się na szyję, błagając o przebaczenie. Nie tak. To tylko pogorszyłoby sprawę, pogłębiło napięcie, które i tak było już nie do zniesienia. Zwykłe słowa „przepraszam" były za słabe, zbyt puste, by mogły naprawić to, co się między nimi wydarzyło. Wzięła głęboki oddech, próbując opanować drżenie w dłoniach. Musiała to przemyśleć, każdy krok, każde słowo. Odwróciła się z powrotem w stronę drzwi i przyłożyła do nich dłoń, jakby próbując wyczuć, czy nadal tam stoi. Nie słyszała jego kroków. Może wrócił do swojej sypialni, a może czekał, aż ona się pojawi? Tak czy inaczej, nie mogła pozwolić sobie na impulsywność. Tym razem wszystko musiało być inne. Prawdziwe. Szczere. Olivia przytrzymała rękę na drzwiach, wsłuchując się w ciszę, która teraz zdawała się głośniejsza od jej własnych myśli. Jej serce biło jak oszalałe, jakby wiedziało, że za tymi drzwiami kryje się coś, co może wszystko zmienić. Czy Maksymilian wciąż tam był? Czy stał po drugiej stronie, wahał się, tak jak ona? Nie mogła tego sprawdzić, jeszcze nie. Zamiast tego odsunęła się powoli od drzwi, oddech miała płytki, jakby bała się, że głośniejszy szmer zdradzi jej obecność. Każdy jej ruch był przemyślany, jakby była aktorką w delikatnym teatrze, w którym najmniejszy gest mógł zmienić bieg historii. Usiadła z powrotem na parapecie, unosząc kolana pod brodę. Jej wzrok powędrował z powrotem na zewnątrz, na ogród i nieruchomy samochód, który stał tam jak wyrzut sumienia. Każda cząstka tego widoku zdawała się przypominać jej o tym, co między nimi było i o tym, co zostało zniszczone. Czemu przyjechał? To pytanie nie dawało jej spokoju. Czy przyszedł się pożegnać? Czy chciał coś wyjaśnić? A może wcale nie zamierzał z nią rozmawiać? Otarła dłonią twarz, jakby próbowała zetrzeć zmęczenie, które w niej narastało. Nie miała w sobie siły, by stawić temu czoła teraz, ale wiedziała, że zwlekanie niczego nie zmieni. Sięgnęła po koc, który leżał niedbale na fotelu, owinęła nim ramiona i znów spojrzała na drzwi. W głowie układała słowa, które mogłyby paść, pytania, wyjaśnienia, może nawet wyrzuty. Ale niezależnie od tego, co powie Maks, musiała być gotowa, by wyznać mu wszystko. Musiała powiedzieć mu o jej przeszłości, o tym jak została porwana, o tym dlaczego została sprzedana, o tym, że jest... nikim. Pojedyncza łza spłynęła po jej policzku zostawiając mokry ślad. Nie chciał, aby kiedykolwiek dowiedział się o niej czegokolwiek więcej a teraz miała zamiar otworzyć przed nim wszystkie drzwi. Delikatny zalążek uśmiechu zakwitł na jej twarzy. Poczuła, że właśnie po tym wszystkim poczuje... spokój. Uwolni się od demonów dzieląc się tym z Maksem. Mimo złotej klatki będzie wolna, a kto wie, może uda jej się stworzyć z nim coś... prawdziwego? Może przestanie postrzegać w niej tylko dziecka, jego rozwydrzonej dziewczynki? Może zacznie patrzeć na nią jak na kobietę, którą się staje? dziewczyna pokręciła głową jakby miałoby to jej pomóc pozbyć się namolnych myśli. Musiała się zrestartować, obudzić i zrelaksować przed rozmową. Kątem oka dostrzegła drzwi do łazienki. Prysznic! Musiała się pozbierać, poczuć się świeżo i... silniej. Wiedziała, że woda zawsze pomagała jej uporządkować myśli, działała jak kojący balsam na nerwy. Weszła do łazienki i zamknęła za sobą drzwi, pozwalając, by oddzieliły ją na chwilę od świata, który czekał za nimi. Odkręciła kurek, a strumień wody z początku zimnej, a potem coraz cieplejszej zaczął wypełniać łazienkę cichym szumem. Para powoli unosiła się w powietrzu, zmiękczając ostre kontury jej lęków. Zrzuciła ubranie i weszła pod prysznic. Gorąca woda uderzyła w jej ramiona, spływając po ciele niczym kaskada, zmywając brud zarówno z powierzchni skóry, jak i z głębi jej duszy. Zamknęła oczy, a obraz Maksa pojawił się przed nią wyraźniej niż kiedykolwiek. Widziała jego spojrzenie, czasem chłodne, czasem zniecierpliwione, ale były w nim też momenty, gdy wydawało się, że dostrzega w niej coś więcej. Oparła czoło o kafelki i wzięła głęboki oddech. Czuła, jak napięcie powoli ustępuje miejsca dziwnej lekkości. Może to była siła, której dotąd w sobie nie rozpoznawała? Może była gotowa nie dlatego, że przestała się bać, ale dlatego, że zrozumiała, iż strach nie musi nią rządzić. Wytarła się ręcznikiem, owinęła nim włosy i spojrzała na siebie w zaparowanym lustrze. Przesunęła dłonią po szkle, odsłaniając swoje odbicie. Jej oczy były zmęczone, ale w tym zmęczeniu kryła się nowa głębia. Kobieta, którą widziała, była kimś więcej niż ofiarą, była sobą. Silniejszą, odważniejszą, gotową, by stawić czoła wszystkiemu, co przyniesie ten dzień. Postanowiła dodać sobie trochę kolorów, aby nie wyglądać na tak wyczerpaną, a jednocześnie poczuć się lepiej sama ze sobą. Niebieski sweterek, który wybrała, był miękki i przyjemny w dotyku, otulając ją delikatnością, jakiej w tej chwili potrzebowała. Białe spodnie, choć proste, nadawały jej wyglądowi lekkości i świeżości. Ubrała się szybko, starając się nie rozpraszać myślami, które nieustannie krążyły wokół tego, co miało się wydarzyć. Przeszła do małego toaletowego lustra w rogu pokoju i sięgnęła po szczotkę. Zwinęła włosy w luźny kok, zostawiając kilka pasm opadających na twarz, co dodawało jej wyglądowi miękkości. Spojrzała na swoje odbicie i dostrzegła subtelny uśmiech, który pojawił się na jej twarzy. Był inny niż zwykle, nie wymuszony, nie pełen maskowanej niepewności. Ten uśmiech był szczery. Poczuła, że bez względu na to, co się wydarzy, jest gotowa, by stawić temu czoła. Zerknęła na zegar. Czas płynął szybciej, niż się spodziewała. Było już południe, a on wciąż nie przychodził. Usiadła na fotelu z książką w ręce aby jakoś zabić czas. Chciała z nim porozmawiać ale wolała aby inicjatywa wyszła z jego strony. Bała się, że jego wybuchowość odbije się nieprzyjemnie na jej osobie jeśli przeszkodzi mu w pracy. Lektura w jej dłoniach zaczęła w końcu przyciągać uwagę. Wciągnęła się w jej treść, pozwalając, by fikcyjny świat odciągnął ją od jej własnych myśli i obaw. Strona po stronie, powoli zapominała o czasie. Z każdą chwilą zanurzała się coraz głębiej w historie bohaterów, których losy zdawały się mniej skomplikowane niż jej własne. Zegar na ścianie tykał nieubłaganie, ale ona go nie słyszała. Kolejne rozdziały pochłaniały ją bez reszty, a popołudniowe światło za oknem zaczęło stopniowo blednąć, ustępując miejsca wieczornemu zmierzchowi. Dopiero gdy podniosła wzrok znad książki, poczuła, jak głód i zmęczenie przypominają jej o upływie czasu. Spojrzała na zegar. Była niemal 19:00. Z zaskoczeniem podniosła brwi, wstając z fotela i przeciągając się. Przez cały ten czas Maks się nie zjawił. Przez moment poczuła ukłucie rozczarowania. Nogi poniosły ją w stronę kuchni. Nie była głodna lecz miała nadzieję, że mężczyzna będzie tam jadł kolację. Wychodząc pokoju stanęła na szczycie schodów. Serce zabiło jej mocniej na widok Maksa. Jego elegancki strój, idealnie skrojona marynarka, śnieżnobiała koszula i dopasowany krawat nadawał mu niemal nieosiągalny wygląd. Jego włosy były starannie ułożone, a zapach drogich perfum delikatnie unosił się w powietrzu, docierając do niej nawet z tej odległości. Wyglądał tak, jakby był gotów podbić świat, a nie zatrzymać się na rozmowę z nią. Przez chwilę wpatrywała się w niego, niepewna, czy powinna się odezwać. Jego spojrzenie było skupione, wręcz chłodne, jakby myślami znajdował się już gdzieś indziej. Schodząc powoli po schodach, czuła narastające napięcie. Każdy krok wydawał się jej cięższy od poprzedniego.
YOU ARE READING
(Nie)grzeczna dziewczynka
ChickLit... - Patrz na mnie! - powtórzył już mniej spokojnie. Ona nie chciała widzieć go nad sobą. Zacisnęła powieki jeszcze bardziej i odwróciła głowę na bok aby być jak najdalej od jego ust. Czuła ciało nad sobą i nerwowy oddech tuż przy uchu. - Dziewczy...