23. Brat

60 7 6
                                    

Krew z rany kapie z każdym krokiem.

Pustka w sercu barwi świat mrokiem.

Sen mnie chwyta w szponów uścisku.

Czy wolność znajdę u życia zbytku?

          Oliver docisnął pedał gazu niemal do podłogi. Nie mieli zbyt wiele czasu. Na tylnych siedzeniach Maksymilian trzymał ją w ramionach, delikatnie kołysząc, jakby samym ruchem chciał przywrócić jej siły.

- Otwórz oczy dziewczynko. - mówił cicho, niemal szeptem, jakby bał się, że głośniejsze słowa mogą zadać jej ból. Co jakiś czas uchylała powieki, spojrzenie jej mętnych oczu padało na niego, by zaraz znów zamknęła je, z trudem chwytając oddech. - Jak daleko jeszcze? - rzucił z nerwową nutą w głosie.

- Pięć minut - odpowiedział, choć sam nie był pewien, czy zdążą. Miał wrażenie, że każda kolejna sekunda była odliczana przez jakiś niewidzialny zegar, którego wskazówki pchały ich coraz bliżej nieodwracalnego. Samochód wpadł na kolejny próg zwalniający, co sprawiło, że Maksymilian jeszcze mocniej przycisnął ją do siebie. Jej drobne ciało wydawało się kruche jak porcelana.

- Tak łatwo się ode mnie nie uwolnisz, dziewczynko, rozumiesz?! - Maksymilian niemal krzyczał, choć jego głos drżał od emocji. Olivia leżała w jego ramionach, a jej skóra stawała się bielsza z każdą sekundą, jakby ktoś wymazywał z niej życie. Krew sączyła się z nadgarstków, wsiąkając w jego koszulę. Czuł jej lepką wilgoć i ciepło, które powoli zanikało. To ciepło przerażało go bardziej niż cokolwiek, czego dotąd doświadczył. Pierwszy raz w życiu Maks nie wiedział, co robić. Wściekłość wypełniała go od stóp do głów, dusiła jak ciasny węzeł. Był wściekły na nią, że zdecydowała się na taki krok. Na siebie, że tego nie przewidział. Na świat, który doprowadził ich oboje do takiej sytuacji. Spojrzał na Olivera, który ściskał kierownicę tak mocno, że aż pobielały mu knykcie. Widok bezwładnego ciała Olivii odbijał się w lustrze niczym wyrzut sumienia. 

- Szybciej! - wykrzyknął Maksymilian, choć sam wiedział, że Oliver prowadził na granicy ryzyka. Samochód wpadł w poślizg, kiedy skręcili w boczną uliczkę. Gwałtownie zahamowali przed budynkiem z wyblakłym szyldem, na którym widniał ledwie widoczny krzyż medyczny. Na zewnątrz czekał Jacob, ubrany w kitel. Wyglądał na zirytowanego, jakby już wiedział, że będą problemy.

- Maks, coś ty znowu odjebał?! - zapytał Jacob z nutą oskarżenia, otwierając drzwi samochodu. Jego wzrok spoczął na Olivii, a irytacja zniknęła, zastąpiona skupieniem. - Do środka, szybko! - wskazał wejście i popędził ich. Biegiem wpadli do sali zabiegowej, gdzie Jacob natychmiast zajął się przygotowaniami. Maksymilian położył dziewczynę na białym stole tak delikatnie, jakby bał się, że nawet jeden nierozważny ruch mógłby ją złamać.

- Jacob... – zaczął Maks, a jego głos złamał się po raz pierwszy od lat. - Nie obchodzi mnie, jak to kurwa zrobisz, ale ona ma żyć. Rozumiesz? 

- Braciszku, to nie twój teren, żebyś mną rządził. Jeśli chcesz mi pomóc, to odpowiedz mi na jedno pytanie: jaką ma grupę krwi?

– Skąd ja mam to wiedzieć?! – Maksymilian warknął, zaciskając pięści. – Ty jesteś lekarzem! Wymyśl coś, kurwa! Doktor pokręcił głową, zakładając rękawiczki. Jego ruchy były szybkie, ale precyzyjne. Wpiął wenflon, podłączył kroplówkę i sprawdził puls Olivii.

- Brałeś coś dzisiaj? Albo piłeś? - rzucił nagle.

- Co to ma do rzeczy?! Zajmij się nią, a nie mną! - Maksymilian zbliżył się do stołu, ale w tym momencie Jacob wyprowadził cios. Ręka lekarza uderzyła go w twarz z taką siłą, że mężczyzna odsunął się o krok, osłupiały.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: 2 days ago ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

(Nie)grzeczna dziewczynkaWhere stories live. Discover now