R. XII. Zawsze Będę

482 18 3
                                    

Dokładnie za tydzień są moje osiemnaste urodziny, a ja opuściłam szpital dopiero wczoraj więc wciąż nic nie było gotowe. Podczas mojego pobytu w szpitalu nikt nie miał głowy do zarezerwowania sali lub zamówienia tortu, a teraz wszystkie sale w okolicy były już zajęte, a zamówienie tortu nie było już dostępnych terminów w najbliższym czasie. Właśnie dlatego moje osiemnaste urodziny musiały zostać zorganizowane w ogródku naszego domu, a tort musiałam upiec sama. W skrócie, byłam w dupie.

Przynajmniej nie było większego problemu jeśli chodzi o listę gości, która nie była niewiadomo jakich rozmiarów. Zaproszeni byli oczywiście Travis, Harper i Gabriel, ale zależało mi również na zjawieniu się Davida wraz z jego paczką, z którą miałam wrażenie, że byłam coraz bliżej. Na tyle blisko, że Jennifer zgłosiła się do pomocy przy torcie, a Conrad i James do pomocy przy dekorowaniu domu. David wciąż był w szpitalu więc nie miał zbytnio jak nam pomóc. Wychodzi ze szpitala dwa dni przed moimi urodzinami, chciał wypisać się wcześniej na własne żądanie, ale ja i Jennifer wypiłyśmy mu z głowy ten pomysł.

Siedziałam właśnie przy kuchennym stole i przeglądałam na swoim laptopie różne inspirację jeśli chodzi o tort, gdy nagle do kuchni weszli Josh i Martina. Usiedli naprzeciwko mnie na dwóch krzesłach i uważnie mi się przyglądali. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na nich pytającym wzorkiem.

— Ja i Martina doszliśmy do pewnego wniosku. — odezwał się Josh po dłuższej chwili ciszy, patrzyłam na niego uważnie i cierpliwie czekałam, aż dokończy. — Skoro Morton i jego banda są zaproszeni na twoje urodziny, na których przypominam będziemy też my, to chcielibyśmy ich trochę poznać.

— Żeby nie było niezręcznie na urodzinach. — dodała Martina.

Uniosłam lekko brwi z zaskoczenia. Tego się szczerze nie spodziewałam. Po chwili oba kąciki moich ust powędrowały do góry w zwycięski sposób. Martina odwzajemniłam uśmiech, a Josh jedynie przekręcił oczami, ale w końcu również uniósł jeden kącik ust.

— To może w piątek gdzieś pojedziemy? — zapytałam zamykając laptopa, upiłam łyk zimnej lemoniady, która stała obok urządzenia i położyłam nogi na krzesło.

— Czemu w piątek? — odezwał się Josh marszcząc swoje gęste brwi.

— David wtedy wychodzi ze szpitala. — oznajmiłam oblizując wargi. — A trochę nie wypada się spotykać z jego przyjaciółmi bez niego. — wstałam od stołu i podeszłam do blatu, na którym zostawiałam mój telefon. — Zadzwonię do Travisa, Harper i Gabriela, fajnie by było, gdyby też ich trochę bliżej poznali.

Oparłam się o blat i wybrałam numer do swojej przyjaciółki, lecz nie odebrała. Spróbowałam zadzwonić też do chłopaków, ale również nie dawali znaków życia.Westchnęłam zirytowana, stworzyłam na szybko grupkę, do której dodałam Harper i chłopaków. Napisałam im o planowanym spotkaniu i czekałam, aż ktoś w końcu odpisze.

Kątem oka zauważyłam jak Martina wychodzi z kuchni, a po chwili w domu rozbrzmiał dźwięk lekkiego trzaskania drzwiami. Josh jednak wciąż siedział przy stole i uważnie mi się przyglądał.

— Między tobą, a Mortonem coś jest? — odezwał się nagle, rozchyliłam lekko usta i spuściłam głowę w dół. — Judith? Czy między tobą, a Mortonem jest coś więcej?

Nie wiem czemu, ale spięłam się na jego pytanie jakbym miała coś do ukrycia. Dlaczego ja w ogóle się zastanawiałam nad odpowiedzią?

— Nie. — powiedziałam stanowczo i spojrzałam mu prosto w oczy, aby dodać wiarygodności mojej odpowiedzi. — Ja i David jesteśmy tylko przyjaciółmi. Nic między nami nie ma, nie musisz się o to martwić.

Zapisani w Gwiazdach Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz