Rozdział 5

2.4K 218 52
                                    

Sapphira śmiała się, jakbym powiedziała coś niezwykle zabawnego.

– Nie mogę się doczekać, aż was złamię – oznajmiła, uśmiechając się nikczemnie. – Ames musiałby spalić całe Podziemie, żeby do ciebie dotrzeć. Wiesz dlaczego?

Milczałam, wytrzymując jej świdrujący wzrok.

– On nie ma pojęcia, gdzie jesteś. Może zrobić wszystko, ale nigdy cię nie znajdzie.

Całym sercem chciałam wierzyć, że tym razem to ona próbowała blefować, ale wiedziałam, że mówiła prawdę. Ames nie mógł mnie wyczuć. Sam to powiedział, zanim zostałam porwana. Nie miałam pojęcia, jak Sapphira tego dokonała, ale Ames nie mógł się już zjawić na moje zawołanie.

– Mogę zaproponować mu układ – odezwała się. – On w zamian za ciebie.

Pragnęłam się zaśmiać, bo uznałam to za kolejną próbę zastraszenia mnie, której nie chciałam do siebie przyjąć, ale naraz mnie zmroziło. Wszystkie słowa Ignatii jak potężna fala zalały mój umysł.

Oni go chcą, Souline. Nie pozwól, żeby znalazł się w ich rękach.

Nigdy w niego nie wątp, proszę cię, Souline. Każdy chce was obrócić przeciwko sobie. Nie pozwól na to.

Jego ogień ma dwie strony, Souline. Może być ogniem zniszczenia lub ogniem życia. Dlatego tak bardzo go chcą. Dlatego tak bardzo się go boją i chcą powstrzymać.

Lodowate zimno zaczęło płynąć moimi żyłami. Nie chodziło tylko o kamień. Pragnęli zdobyć przedmiot wraz z Amesem, a ja właśnie stałam się największą możliwą kartą przetargową.

Poczułam koszmarny strach. Nie, nie, nie. Ignatia ostrzegała mnie, że chcą go skrzywdzić. Że był zagrożeniem, które chciało się wyeliminować. Ale nigdy nie sądziłam, że to właśnie mnie wykorzystają, by to osiągnąć.

Skrzywdzić można na wiele sposobów.

– A skoro Ames nie ma pojęcia, gdzie jesteś... – kontynuowała. – Nie ma również pojęcia, co się z tobą dzieje. Mogę mu wmówić, że oddałaś kamień. Mogę dokładnie opisać tortury na tobie, identyczne, jakich dopuściłam się na nim. Mogę poruszyć każdą czułą strunę. I mogę dotrzymać obietnicy, którą mu złożę. Bo wiesz, co stanie się później? Teraz tak bardzo chronisz kamień, ale gdy Ames będzie u mnie, zwrócę się do ciebie z inną propozycją. Na którą na pewno przystaniesz, by odzyskać jego.

Sapphira nie mogła uwierzyć, że sprawuje nad nami jakąkolwiek władzę, bo będziemy skończeni. Ignatia była niezrównoważona i prawie nigdy nie można było jej ufać, ale w jednej sprawie miała rację. Nie mogłam zwątpić w Amesa. Wierzyłam, że mnie odnajdzie i nie ulegnie manipulacjom Sapphiry.

Poza tym, była jeszcze jedna istotna kwestia, o której Sapphira nie zdawała sobie sprawy. Będzie chciała mnie złamać, żeby dostać kamień, ale ja niedługo miałam umrzeć. Nie posiadałam przyszłości, o którą mogłabym walczyć.

Przedmiot ukryty w naszyjniku zaczął palić mnie w skórę. Zrozumiałam, że moim ostatnim zadaniem przed śmiercią była ochrona tego kamienia. Byłam gotowa poświęcić siebie, by nigdy przenigdy nie znalazł się w nieodpowiednich rękach. Może i ja nie miałam przyszłości, ale będę walczyć o przyszłość poddanych Królestwa Ognia. Nie należał im się los, który zgotowałaby im Sapphira.

– Twój plan ma wiele niedociągnięć – oznajmiłam, powstrzymując chęć naplucia w jej parszywą twarz. – Ames nie wybrałby mnie na swoją wybrankę, gdybym tak łatwo dała ci się podejść. Doskonale wiem, co oznacza ten kamień w twoich rękach i nigdy ci go nie oddam. Ames mnie zna. Wie, że nie poddam się tak łatwo. – Nachyliłam się i tym razem to ja się uśmiechnęłam. – A wiesz, czego jeszcze nie założyłaś? Że nie mam nic do stracenia. I ty doskonale o to zadbałaś. Nie oddam ci kamienia tylko po to, by wrócić do Amesa. Jestem królową. I tak jak Ames dbam o poddanych.

Węzęł krwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz