Rozdział 7

3K 267 100
                                    

Nie wiedziałam, ile czasu minęło, odkąd Sapphira zniknęła, ale zdążyłam już zesztywnieć z zimna. Jaszczury niewładające ogniem nie lubiły ciepła, jednak nie sądziłam, że zmianę królestwa odczuję tak drastycznie. Miałam na sobie koszulkę z krótkim rękawem, spodnie i trampki, a chłód był tak przejmujący, że przeniknął nawet przez buty, zmieniając moje stopy w bryły lodu. Temperatura musiała oscylować przy minusowych stopniach, bo z moich ust wydobywała się para.

Nikt nie pilnował mojego lochu. Wydawało mi się, że nikt też nie zajmował celi naprzeciwko, ale nie mogłam być pewna, bo nie widziałam tak dobrze w ciemnościach. Poza tym, ktoś mógł ukryć się za ścianą i nawet wytężając wzrok, nie potrafiłabym go dostrzec. Założyłam jednak, że przebywałam w tunelach samotnie. Towarzyszył mi jedynie dźwięk własnego oddechu i nierówne bicie ogarniętego niepokojem serca.

Gdy już zapoznałam się z otoczeniem, pozwoliłam sobie na kilka głębszych oddechów. Musiałam się uspokoić i wymyślić, jak się stąd wydostać. Jeśli udałoby mi się uwolnić, mogłam uciec. Nikt by mnie nie skrzywdził, ani nie zabił. Tylko co dalej? Nie wiedziałam, gdzie się znajdowałam, nie miałam pożywienia i zamarzałam.

Szybko dotarło do mnie, że utknęłam. Tak naprawdę utknęłam. Mogłam się oszukiwać, ile chciałam, lecz byłam pewna, że Sapphira dołożyła wszelkich starań, bym nigdy sama się stąd nie wydostała, szczególnie, że poznała moc kamienia. W tym przypadku nie miałam szans.

Ścisnęłam zawieszkę w kształcie puzzla w dłoni i powstrzymałam łzy. Ames... Chronił mnie w każdy możliwy sposób, który znał. Jakim cudem to się tak skończyło? Wydawało mi się, że zabezpieczyłam się najlepiej, jak mogłam. Nie przystałam na propozycję od razu, nie próbowałam samotnie się z tym zmierzyć, podzieliłam się wątpliwościami z Bokhaidem i nawet stworzyłam z nim plan, w razie gdyby okazało się to oszustwem czy podstępem. W którym momencie wszystko poszło źle?

A co z Dashem? Co z moim bratem? Zażył środek. Czy on... czy on żył?

Złe, bardzo złe przeczucie ścisnęło mi wnętrzności. Nie miałam pojęcia, co stało się z moim bratem, ani co działo się poza ścianami lochu. Równie dobrze Sapphira mogła właśnie walczyć z Amesem, który nie miał mocy. Mogła go szantażować i karmić kłamstwami.

Zamknęłam powieki, wstrzymując oddech i odegnałam negatywne scenariusze. Kiedy zobaczyłam białe plamki i poczułam, że zaraz zemdleję, pozwoliłam z powrotem wypełnić płuca powietrzem. Wstałam, ignorując zesztywniałe od zimna ciało, ściągnęłam naszyjnik, po czym przyjrzałam mu się uważnie. Dostrzegłam ledwo widoczne zapięcie, które chroniło magiczny przedmiot przed światem, ale nie odważyłam się otworzyć zawieszki, za bardzo bojąc się, że przez przypadek go upuszczę i zgubię. Przystawiłam wypełniony malutkimi szmaragdami kawałek złota do ucha i potrząsnęłam. Kamień odbił się od ścianek, wydając cichy, głuchy odgłos.

Nadal nie miałam pojęcia, jakim cudem kamień wielkości mojej dłoni zmieścił się w zawieszce nie większej niż połowa mojego serdecznego palca. Przez myśl przeszło mi, że może Amesowi udało się podzielić kamień na mniejsze kawałki, ale przeczucie podpowiadało, że wtedy straciłby swoje niezwykłe właściwości. Ames musiał znaleźć sposób, by go zmniejszyć.

Sapphira wiedziała o kamieniu zadziwiająco dużo, a z rozmowy z tuneli wynikało, że źródłem jej wiedzy był Casimir. Co Muzyk wiedział o tym przedmiocie, skoro gdy powstał, on sam był zaklęty na dachu? Kim tak naprawdę był ten mężczyzna?

Jeszcze raz przyjrzałam się zawieszce, po czym zapięłam naszyjnik z powrotem na szyi. Jego znikomy ciężar dodał mi otuchy. Czułam, że muszę lepiej zrozumieć moc kamienia i przeanalizowałam w głowie ostatnie wydarzenia. Nie można było mnie skrzywdzić, ale Sapphira dotknęła mojej ręki.

Węzęł krwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz