Rozdział 13

2.2K 239 50
                                    

Zostawili jej ciało.

Pochodnie płonęły pomarańczowym ogniem, oświetlając scenę tortur. Wiedziałam, że specjalnie ich nie zgasili, żeby ten makabryczny widok nawiedzał mnie, będąc tuż naprzeciwko mnie.

Działanie przyniosło zamierzony efekt, ponieważ nie mogłam odwrócić wzroku od leżącej we własnej krwi uzdrowicielki. Biel gałki ocznej zabarwiła się szkarłatem wypływającym z ran. Złote tęczówki straciły blask, jakby ktoś zgasił w nich światło. Część twarzy zakrywała kałuża posoki, która roztaczała w powietrzu metaliczny zapach.

Nie ruszyłam się, odkąd Bluebell straciła życie. Zastygłam w koszmarze i nie miałam pojęcia, jak się z niego wyrwać. Musiałam wziąć się w garść, obiecałam to Bluebell, ale w tej chwili czułam, jak załamuję się raz po raz.

Kruszę i rozpadam.

Ból serca był nieznośny. Wił się mackami, rozprzestrzeniając się w każdej kości, każdej żyle. Bluebell zginęła przeze mnie. Patrzyłam, jak umiera i na zawsze znika z tego świata. Nie potrafiłam jej uratować, podczas gdy ona uratowała nie tylko mnie, ale i resztę Podziemia. Dzięki niej nadal byłam w posiadaniu kamienia. Chciała, żebym go ochroniła.

Żeby jednak to zrobić, musiałam przetrwać.

Przełykając łzy, które nieustannie powstrzymywałam, odwróciłam się tyłem do nieruchomego, jeszcze nie tak dawno wypełnionego leczniczą mocą ciała. Moje ruchy były spowolnione, wydawało mi się, że w kończynach nie mam żadnej siły. Drżącymi rękami zdjęłam trampki, po czym zaciskając zęby, pociągnęłam za materiał.

Wkładałam całą siłę, by rozerwać buta, ale byłam za słaba. Z ochrypłym okrzykiem bezsilności rzuciłam trampkiem przez loch. Trafił w ścianę, odbił się od niej i z głuchym dźwiękiem uderzył w ziemię. Przygryzłam wargę, żeby się nie rozpłakać.

Nie potrafiłam nawet spełnić ostatniej woli Bluebell.

Zwinęłam się w kłębek, owijając się podarowanym odzieniem i łzy w końcu zaczęły płynąć, rozbijając tamę, którą wzniosłam. Cichy, pełen bólu szloch wydostał się z mojego ściśniętego gardła. Nie miała powodu, by mi ufać z kamieniem. Nie zachowywałam się wobec niej przyjaźnie, raczyłam ją zdawkowymi odpowiedziami. Mogła się uratować, a wybrała śmierć, bo wierzyła, że ochronię niewinnych mieszkańców Podziemia. Uwierzyła w miłość Amesa do mnie. Uwierzyła we mnie i jego.

Zapłakałam żałośnie nad jej losem. Płakałam tak bardzo, że brakowało mi tchu i przechodziły przeze mnie spazmy. Jej poświęcenie zmieniło coś we mnie bezpowrotnie. Jej wiara i dobro rozbiły mnie na części, ale... Ale w jakimś stopniu złożyły mnie też z powrotem w całość. Silniejszą i pełną determinacji.

Zapanowałam nad kolejnym szlochem i z trudem podniosłam się z ziemi. Wytarłam lodowate ścieżki rozpaczy rękawem tuniki Bluebell i odetchnęłam kilka razy, zapanowując nad sobą. Zerknęłam przez ramię na moją niedoszłą przyjaciółkę, po czym powstrzymując falę łez cisnącą się do oczu, podeszłam do samotnie leżącego trampka.

Nadepnęłam jego przód i tył, a następnie złapałam rękami za język i pociągnęłam. Krzyknęłam z wściekłością, dodając sobie siły i zaraz to usłyszałam. Trzask rozdzieranego materiału. Pociągnęłam mocniej i gdy materiał odpuścił, poleciałam tyłkiem na ziemię. Prawie popłakałam się z ulgi. Udało mi się.

Powtórzyłam czynność z drugim trampkiem i po chwili moje obuwie przeobraziło się na podeszwy i części materiału. Wypełniłam nimi wnętrze trzewików Bluebell, po czym wciągnęłam je na siebie. Nie pasowały idealnie, ale były zdecydowanie lepsze niż moja poprzednia opcja i już po kilku minutach poczułam, jak miękkie futerko ociepla skostniałe stopy.

Węzęł krwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz