Brodziłam we krwi. Tonęłam w czerwieni. Patrzyłam na swoje dłonie, splamione posoką. Naznaczone śmiercią. Zgubiłam się w morzu szkarłatu.
Zabiłam czterdzieści trzy osoby.
Widziałam ich twarze. Krzyczeli do mnie. Błagali o ratunek.
Zawiodłam ich.
Zabiłam.
Z a b i ł a m.
***
Przestałam odróżniać jawę od snu. Koszmary niczym nie różniły się od rzeczywistości. Brakowało mi sił. Mimo że miałam kamień, wcale nie byłam niezniszczalna. Czułam, że przegrywam.
Dopiero teraz prawdziwie rozumiałam Amesa. Jego słowa, jego czyny. Bezsilność, o której mówił, gdy Ignatii oderwano głowę.
Uciekał od innych. Nie chciał się do nikogo zbliżyć, żeby nie mieć słabości, bo wtedy można było wykorzystać je przeciwko niemu.
Rozumiałam go aż za dobrze.
Po tym co się stało, też nie chciałam mieć żadnych słabości. Żałowałam, że posiadam ich tak wiele.
Tonęłam.
***
Miałam zwidy. Twarze ofiar zamieniały się na moich bliskich. Na miejscu nieznanych osób pojawiali się Ames, Dash, moi rodzice, Etharda, Minevra, Bokhaid, Bahar, Cecylia...
Nie dawałam rady.
Nie potrafiłam tego przetrwać.
***
Sapphira przestała zabierać ciała. Układała zamordowanych jedno na drugim pod kratami mojego lochu. Zostawiała jedynie szparę jak miniaturowe okno, bym mogła oglądać tortury.
Ofiary wpatrywały się we mnie martwymi oczami. Krew spływała po zastygłych kończynach i metalowych prętach. Obserwowałam, jak sunie i wpada do mojego więźnia, dręcząc mnie swoim widokiem. Odór rozkładających się ciał mieszał się z bólem, wymiocinami i odchodami. Wydawało mi się, że martwi do mnie mówią. Słyszałam ich lament. Wokół mnie wirowały szloch, krzyk i błagania. Zakrywałam rękami uszy, ale to nie przynosiło żadnych efektów. Moje dłonie na wieczność zabarwiły się szkarłatem, a dusza została naznaczona niemożliwą do odpokutowania winą.
Kamień ciążył mi na piersi. Odnosiłam wrażenie, że ciągnie mnie w dół, do czeluści piekieł.
Ale przecież ja już byłam w piekle.
***
Leżałam na plecach, a krew kapała z sufitu, wlewając mi się do nosa i gardła. Odcinała dopływ powietrza. Dusiła.
Ja się dusiłam.
Dźwięki dochodziły do mnie z oddali, jakbym znajdywała się pod wodą, ale zdołałam usłyszeć szczęk krat i kroki.
– Pomóżcie jej.
Ktoś podniósł mnie do pionu. Bolało. Bolało mnie całe ciało. Krztusiłam się, a łzy wyciskały się z oczu. Oślepiło mnie złote, ciepłe światło. Poczułam okropnie silne ukłucie w piersi i gdybym mogła krzyczeć, zrobiłabym to.
– Co jest z nią nie tak? – odezwał się znów ten sam głos. Miałam wrażenie, że bardzo dobrze go znam.
– Nastąpiło krwawienie, ale przez to, że leżała, krew zaczęła spływać i prawie się nią udławiła - odpowiedział drugi głos, delikatniejszy.
Bursztynowy blask przygasnął. Ból w piersi gwałtownie minął i na powrót przywitałam powietrze w płucach. Kobieta, uzdrowicielka, zabrała dłonie z mojego ciała, po czym odsunęła się, robiąc miejsce drugiej osobie, która uklęknęła przy mnie. Mrugnęłam powoli, odganiając łzy i ujrzałam Amesa.
CZYTASZ
Węzęł krwi
Fantasy*3 część serii „Pogrzebany świat"* Odebrano mu ją. Uwięziono. Ukryto. Gdy Souline trafiła w ręce wroga, potwór czyhający pod skórą króla Ognia, wypełznął na wierzch. Ames zrobi wszystko, by odzyskać władczynię swojego serca i zmienić niesprawiedliw...