Rozdział 25

2.3K 197 62
                                    

Portal przeniósł Amesa z powrotem do zamku. Gdy tylko dotknął stopami podłogi w komnatach, nogi ugięły się pod nim i padł na kolana. Uniósł dłonie i przyjrzał się pokrytej krwią jego wybranki skórze.

Co ja zrobiłem?

Co ja najlepszego zrobiłem?

Zdradził swoje królestwo po raz kolejny. Nie wahał się ani sekundy. Wahał? Zrobiłby to jeszcze raz.

Mroczne uczucie zalęgło się w środku jego piersi. Nie kłamał, gdy mówił, że spaliłby dla niej świat. Souline nigdy by mu tego nie wybaczyła, ale nie obchodziło go to. Mógłby żyć z jej nienawiścią, bo wiedziałby, że ona nadal przy nim była.

Sądził, że jakoś sobie poradzi, ale gdy trzymał ją umierającą w ramionach...

Nie mógł jej stracić. Po prostu nie mógł.

Stała się centrum jego wszechświata, powodem, dla którego żył i oddychał. Gdyby jej zabrakło, wszystko wokół straciłoby sens. Nic, o co walczył przez tyle lat, nie miało tak wielkiego znaczenia jak ona.

Nieprzerwanie wpatrywał się w szkarłatne ślady na jego ciele. Krwi było tak dużo, a on nie mógł jej zatamować. Widział, jak z jego wybranki ucieka życie, a on jedynie przyglądał się temu kompletnie bezradny. Nigdy nie czuł czegoś podobnego. Nie znajdował słów, by opisać moment, w którym on również umierał.

Widok jej bladej twarzy i zgasłych oczu będzie nawiedzał go do końca jego dni. Tak samo jak uczucie bezwładnego, kruchego ciała w ramionach.

Zawarł pakt krwi. Obiecał sobie, że już nigdy tego nie zrobi, a podjął decyzję w mniej niż sekundę. Naraził na śmierć wszystkich swoich poddanych, o których życie i bezpieczeństwo walczył, odkąd stał się królem. Dla niej.

Casimir znał jego słabość i obrócił ją przeciwko niemu. Upewnił się, że osobiście nie zdoła zabrać Souline z jego rąk. Ani nie zdoła go zabić.

Musiał odnaleźć luki, które wykorzystywał Casimir. Wiedział więcej niż on i grał na jego nieświadomości. Kluczem do rozwiązania niewiadomych było w dużej mierze zrozumienie manipulacji energii, był tego pewien.

W uszach Amesa odbiła się ostatnia wypowiedź Souline. Nienawidzę cię. Jednak słowo przed tym, jedno zwykłe słowo, trzymało go w ryzach. Przepraszam. Gdyby nie to, nie walczyłby z mocą, skoro i tak jego wybranka żywiłaby do niego złe uczucia.

W jego głowie zrodził się plan, który trzymał w sobie kilka lat. Ryzykowne działanie, które w skutkach mogło okazać się tragiczne dla Królestwa Wody. Wcześniej nie zamierzał wprowadzić planu w życie – składały się na to czynniki związane z niewystarczającą mocą i przedłużenie pokoju. Jednak teraz, gdy wszystko szlag trafił, to była jego ostatnia nadzieja. Zdawał sobie sprawę, że wykonanie sprowadzi na niego podejrzenia, więc mieli tylko jedną szansę. Wszystkie punkty musiały zostać dokładnie zgrane w czasie, a on musiał dowiedzieć się jak najwięcej, by nie popełnić żadnego błędu.

I niepostrzeżenie przekazać informacje.

Dźwięk kroków poniósł się echem po komnacie. Do środka weszli Elias wraz z Bahar i Bokhaidem. Zamarli na widok klęczącego, umazanego krwią króla.

Ames patrzył na nich pustym wzrokiem. Prawdopodobnie skazał ich na śmierć. Podobnie jak każdego innego poddanego.

Bo jeśli plan się nie uda, on się nie zawaha. Nie sądził, że posiadał tyle siły, by znieść długie zamknięcie wybranki, gdy nie miał pojęcia, co z nią robią, a wiedział, że zdołałby ją uratować.

Węzęł krwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz