Rozdział 23

2.3K 272 114
                                    

Kątem oka widziałam bezwładnie leżące ciało Hacila, spod którego wypływała krew, tworząc na szklanej posadzce szkarłatną kałużę. Nie śmiałam drgnąć nawet o milimetr pod bacznym spojrzeniem zbliżającego się do mnie drapieżnika.

Moje ramiona unosiły się z każdym głębokim oddechem, którym próbowałam się uspokoić. Przez chwilę wpadłam w stan zaprzeczenia, ale zaraz się opamiętałam. Casimir pojawił się dosłownie znikąd, jakby zmaterializował się z powietrza. Ames też tak robił, ale za każdym razem tworzył przy tym zarys portalu tak ulotny, że ledwo widoczny.

W tym przypadku tak się nie wydarzyło.

Zerknęłam w stronę drzwi, za którymi zniknęła jeszcze moment temu uzdrowicielka. Hacil przez nie wszedł, ale na sekundy, dosłownie na sekundy, zatrzymały się, jakby wpuszczały jeszcze jedną osobę.

Co mówił wcześniej Casimir? Że zlewa się z otoczeniem? Słucha, obserwuje i czeka?

Mimowolnie zaczęłam się cofać, czując rozchodzące się po ciele przerażenie, kiedy elementy układanki wpadły na swoje miejsce. Jaszczury posiadały różne talenty, dary i zdolności. A co, jeśli... Co, jeśli Casimir również miał dar, o którym nikt nie wiedział?

Ames ukrywał zdolności telepatyczne do pamiętnej nocy sprzed piętnastu lat. Władcy podejrzewali, co potrafi i zabezpieczyli się w takiej sytuacji, lecz kto spodziewałby się równie potężnego daru po Muzyku?

Daru niewidzialności?

Natrafiłam plecami na ścianę. Nie miałam żadnej drogi ucieczki i Casimir również doskonale o tym wiedział. Szedł w moją stronę niespiesznie, a jego zmienione na jaszczurze oczy wypełnione były rozdrażnieniem i agresją. Skóra na jego szyi zafalowała, ciemnozielone łuski wychynęły zza kołnierza bordowej koszuli i tańczyły na policzku nieustannie się poruszając.

Znalazł się przy mnie w ułamku sekundy i złapał za gardło pobrudzoną od krwi dłonią. Nie zdążyłam nawet nabrać powietrza, by krzyknąć.

– Posłuchaj, Sssouline – zaczął opanowanym tonem, lecz jego głos brzmiał obco, nieludzko. – Zrobisz, co ci każę. Będziesz wykonywać rozkazy bez mrugnięcia okiem, inaczej za twoje nieposłuszeństwo Królestwo Ognia słono zapłaci. Rozumiesz?

Zdołałam pokiwać głową, a on mnie puścił. Moje płuca rozszerzyły się z ulgą, przyjmując do siebie upragniony oddech. Casimir cofnął się o krok, a ja nadal stałam przy ścianie, bezradna i oczekująca śmierci.

Nie próbowałam się oszukiwać. Nie miałam z nim szans, nawet jeśli jakimś cudem zdobyłabym broń. Bez kamienia stałam się tylko masą kości i tkanki, którą mógłby zmiażdżyć w zaledwie sekundę. Treningi z Bokhaidem i Bahar, nauka walki sztyletem – to wszystko zdało się na nic.

Nie spuszczałam z niego wzroku, bojąc się wykonać jakikolwiek ruch.

– Chcę, żebyś zdała sobie z czegoś sprawę. – Poprawił rękaw koszuli, który uniósł się, gdy złapał mnie za gardło. – Mój plan żyje dłużej, niż Amias mógłby podejrzewać. Przemyciłem do Królestwa Ognia szpiegów, podobnego do tego tutaj. – Wskazał podbródkiem na martwego Hacila. – Wyszkoleni zabójcy, którzy nie zawahają się przed niczym, gdy dam im znak. Wtopili się między mieszkańców, więc Amias nie będzie w stanie ich znaleźć, nawet jeśli się o nich dowie.

Moje serce biło szaleńczo szybko w piersi. Martwiłam się, czy zaraz nie dostanę zawału.

– Moi szpiedzy pozostaną niegroźni, tylko jeśli będziesz posłuszna. W innym przypadku, rozkażę im wyrżnąć każdego, kto napatoczy się pod ich miecz. Amias oczywiście zdoła ich powstrzymać, ale szkoda będzie ogromna. Zginą niewinni. Kobiety i dzieci.

Węzęł krwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz