Rozdział 3

2.5K 247 74
                                    

Do krat podeszła Sapphira, uśmiechając się z zadowoleniem.

– Niesamowite – szepnęła. – Kamień naprawdę działa cuda. Powinna zostać z ciebie krwawa miazga, a jednak przetrwałaś atak bez szwanku. – Zastukała złotym paznokciem w pręty. – Doprawdy zadziwia mnie, że Ames oddał tak potężny przedmiot marnemu człowiekowi. U ciebie jest całkowicie bezużyteczny.

Po jej słowach jedynie utwierdziłam się, że chciała kamień. Złapałam strach, ścisnęłam go w pięści i schowałam głęboko w żołądku. Nie pozwolę, żeby nade mną zapanował i na pewno nie dam się zastraszyć Sapphirze. Mogłam stawić jej czoła. Mogłam się z nią zmierzyć.

Zaczęłam więc blefować, licząc, że kłamstwami uda mi się z tego wyplątać.

– Ames nigdy nie miał kamienia. Od początku jest ze mną. Działa tylko na osobę, która go uwolniła, więc jeśli zmieni właściciela, traci moc.

Sapphira zaśmiała się.

– Niezła próba, Souline, ale zdążyłam już zapoznać się z informacjami o tym dziwnym kamyku. – Przekrzywiła głowę, świdrując mnie spojrzeniem. Wyglądała jak myśliwy obserwujący swoją kolejną ofiarę. – Jesteś odważna jak na kogoś, kto siedzi w lochu. To ja mam tutaj władzę i okłamywanie mnie nie jest zbyt mądre.

Nie będę się bać. Nie będę się bać. Nie będę się bać.

– Oddaj mi kamień, a będzie po sprawie – powiedziała, wyciągając rękę.

Uniosłam podbródek.

– Nie.

– Liczysz na to, że Ames cię zaraz znajdzie, prawda? – Spojrzała na mnie z politowaniem. – Och, naiwna istoto. On cię nawet nie szuka.

Zamrugałam, nie do końca wierząc, że powiedziała coś tak idiotycznego. Musiała znać prawdę o naszej relacji, skoro zdecydowała się mnie porwać i wiedziała, że Ames pragnął mnie chronić, bo podarował mi kamień. Naprawdę myślała, że okażę się tak głupia? Spodziewałam się po niej czegoś więcej.

– Jeśli sądzisz, że kiedykolwiek w niego zwątpię, to mocno się rozczarujesz.

Sapphira uśmiechnęła się lekko.

– Bibiana wspominała, że połączyło was niezwykłe uczucie. Myślałam, że to chwilowa błahostka, ale można to bardzo umiejętnie wykorzystać. Oddaj mi kamień, a nic mu się nie stanie.

Ach, więc o to chodziło. Chciała sprawdzić, ile dla siebie znaczymy. Chciała wykorzystać nasze uczucie w swoich celach. Sapphira była doprawdy naiwna, jeśli sądziła, że tak łatwo damy się podejść. Może i zostaliśmy rozdzieleni, ale nasze zaufanie względem siebie doskonale się trzymało i znaliśmy się zbyt dobrze, by pozwolić się zastraszyć. Ja wiedziałam, że Ames w końcu mnie znajdzie i musiałam po prostu przetrwać cokolwiek, co zaplanowała Sapphira. Ames za to świetnie zdawał sobie sprawę, że nie może oddać się w jej ręce w zamian za mnie, bo stanowiłoby to początek końca.

Odparłam więc tylko:

– Ames potrafi o siebie zadbać.

– Nie wiesz, jakie karty trzymam w rękawie.

Nie skuliłam się pod wpływem przerażającego spojrzenia, które mi posłała i oznajmiłam:

– Wiem, że jest dość silny, żeby pokonać cię bez kamienia. Jest na tyle potężny, że zamieni w proch wszystkich władców. Chyba nie masz pojęcia, z kim zadarłaś, Sapphiro. Nie masz pojęcia, w co się wpakowałaś. – Zbliżyłam się do krat, nie okazując ani cienia strachu i popatrzyłam prosto w szafirowe tęczówki. – Ames spali każdego, kto stanie mu na drodze do mnie.


Węzęł krwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz