Piwonie i Noc w Szpitalu

270 17 9
                                    

Oscar Piastri

Poczułem uderzenie prosto w brzuch. Otworzyłem powoli powieki i przetarłem oczy. Ciche ziewnięcie wydostało się z moich ust, a ja powoli zaczynałem kontaktować ze światem. Wczorajszy wieczór był nietuzinkowy. To na pewno. Logan wciąż spał wtulony w ogromnego pluszaka rekina z Ikei. Wcześniej jednak uderzył mnie łokciem w okolice wątroby. Jasne, ja go do domu odprowadzam, bluzę mu daję, bo swoją obrzygał, a ten taki mi się odwdzięcza.

Westchnąłem cicho doskonale wiedząc, że Lily byłaby wściekła gdyby dowiedziałaby się co wczoraj zrobiłem. Mimo, że było to tylko kilka niewinnych pocałunków czułem wyrzuty sumienia. Czułem się jak potwór, wiedząc, że nie tylko nadużyłem zaufania Lily, ale również zrobiłem Loganowi nadzieję. Nie chciałem, żeby liczył na cokolwiek więcej. Nie czułem do niego dosłownie nic, wczoraj chyba po prostu nie byłem do końca trzeźwy umysłowo.

Poczułem ruchy z mojej prawej strony i spojrzałem na blondyna, który teraz przyglądał się mojej sylwetce. W jego oczach widać było delikatny strach. Nie dziwiłem się mu. Wykorzystałem to, że był pijany. Nie będę go okłamywać. Zraniłem Lily, ale również jego. Był moim przyjacielem i tak miało pozostać. To co się już stało się nie odstanie. Można jedynie próbować naprawić to co się zepsuło. Taki miałem plan. Być szczerym.

- Czy my..?

- Nie. Znaczy tak. Znaczy nie do końca. - Już z początku się pogubiłem. Westchnąłem cicho patrząc na blondyna, który teraz jeszcze bardziej przerażony powoli wstał do siadu. Był całkowicie ubrany. Na jego obojczyku widniała jedynie bordowa malinka. Przetarł oczy i powoli wstał z łóżka. Moja koszulka leżała gdzieś na podłodze, tak samo jak spodnie. - Była tylko gra wstępna. Nie zrobiłem niczego więcej, bo wiedziałem, że byłeś pijany.

- I masz dziewczynę. - Dodał cicho Logan.

- I mam dziewczynę. - Przytaknąłem zażenowany samym sobą. Japierdole jak nigdy nie odwalam tak chorego gówna, to nagle wszystko musiało się zjebać? Jestem naprawdę jakiś popierdolony. Westchnąłem cicho i wstałem z łóżka. Klatkę piersiową miałem nagą, natomiast na moich biodrach spoczywały dresy Logana. Ubrałem szybko swoją koszulkę i znów spojrzałem na blondyna. Nie widział co ze sobą zrobić. Przyglądał się swojemu odbiciu w lustrze. Szybko jednak nasze spojrzenia spotkały się w lustrze.

- Logan słuchaj... - Zacząłem, lecz ten szybko mi przerwał.

- Kumam, masz dziewczynę. Zostańmy jako przyjaciele spoko. - Mruknął cicho, a potem zerwał kontakt wzrokowy. Logan doskonale wiedział jak bardzo nienawidzę się otwierać przed innymi. Mimo wszystko podszedłem do niego i położyłem moją dłoń na jego ramieniu. Zgryzłem wargę czując się mocno niekomfortowo w takiej sytuacji. Logan oblizał zaschnięte usta, a potem obrócił w moją stronę. Nasze spojrzenia spotkały się na moment, aby chwilę później uciec od siebie.

Czułem się okropnie z tym jak się zachowałem. Nie zachowałem dystansu, zdradziłem własną dziewczynę, która była dla mnie całym życiem, oraz zraniłem mojego przyjaciela. A to wszystko tylko dlatego, że nie przemyślałem moich czynów. Nie lubiłem życia na zasadzie „dla fabuły". Było to bardzo ignoranckie i egoistyczne podejście do życia. Raniło ono wielu ludzi na całym świecie. Teraz jednak stałem twarzą w twarz z moim najlepszym przyjacielem, wiedząc, że zraniłem go naprawdę mocno.

- Wiem, że lubisz iść wszystkim na ugodę, ale w tym momencie to ja zjebałem i powinienem się chociaż wytłumaczyć. - Logan chciał się postawić, ale uciszyłem go surowym spojrzeniem. Westchnął jedynie cicho i oparł o szafę wiedząc, że jeżeli już się otworzę, to stworzę mu całą rozprawkę na poczekaniu. Szkoda, że na polskim nie umiem nawet zacząć tego gówna. - Nie wiem co wczoraj we mnie wstąpiło. Nie mam wytłumaczenia na moje zachowanie. Kocham Lily i tylko ją, a ciebie potraktowałem jak śmiecia. Przepraszam.

School of Trauma || F1 Drivers Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz