Logan Sargeant
Czułem się pomijany. Czułem się samotny. Chciałem uwagi innych. Chciałem uwagi Oscara. On jednak nie mógł mi jej dać. Lily była dla niego najważniejszą osobą na świecie. Rozumiałem to. Trudno było mi jednak zaakceptować, że zamienił mnie na Lando. Po tylu latach naszej przyjaźni nie byłem już dla niego najważniejszy. Nie byłem dla nikogo najważniejszy. Będąc szczerym, nie wiem czy nawet zasługiwałem na uwagę innych.
Przyzwyczaiłem się do tego, że nigdy nie będę u kogoś na pierwszym miejscu. Zawsze byłem kogoś drugą, trzecią... czwartą opcją. Nigdy pierwszą. Zawsze byłem też pomijany przez moich rodziców. Kochałem ich całym sercem, ale oni nie dawali mi tyle uwagi co Daltonowi. Akceptowałem to. W końcu to Dalton był ich synem sukcesu. Ja byłem... Ja byłem żałosny.
Byłem dobry w kilku rzeczach. Lubiłem fotografować. Ludzi, naturę, różne kompozycje. Nigdy nie miałem problemu z biologią. Lubiłem chemię, przynajmniej stechiometrię. Przy elektrochemii wysiadałem. Angielski był dla mnie jak bułka z masłem, lubiłem też gotować. No i oczywiście grałem w piłkę. Niestety ostatnio miałem gorszy okres. Czułem się jakbym miał dwie lewe nogi. Jakby wszystkie lata jakie poświęciłem nodze były bezużyteczne. Miewałem również problemy zdrowotne ostatnimi czasami. Miewałem osłabnięcia, zawroty głowy oraz byłem ciągle senny. Nie chciałem jednak utrudniać życia moim rodzicom moim stanem zdrowotnym.
Z rozmyśleń wyrwał mnie Lewis wchodzący do szatni. Rozmawiał o czymś zaciekle z Zhou. Ostatnio otworzyli wspólnie markę z ubraniami, więc ta dwójka często była widywana w swoim towarzystwie. Mieliśmy właśnie grać mecz przeciwko drużynie zza Wisły. Byli silni, ale nie aż tak jak my. W końcu mieliśmy Carlosa w drużynie. Najlepszego zawodnika w mieście. Młody talent wszech czasów. Jak ja mu zazdrościłem.
- Sup Log. - Przywitał się ze mną Lewis, a zaraz po nim Zhou, który zapatrzony był w swój telefon. Lewis szybko wrócił spojrzeniem do ekranu telefonu Zhou. Na pewno coś razem ogarniali, więc nie wtrącałem się w ich rozmowę. Chwyciłem za brzeg swojej koszulki i uniosłem ją. Przez chwilę zrobiło mi się ciemno przed oczami. Poczułem nagły ścisk w czaszce, a oddech przyśpieszył. Szybko wróciłem do normalnego stanu, ale przez chwilę się przestraszyłem. Nie mówiłem o swoim zdrowiu Lewisowi. Nie chciałem go niepotrzebnie martwić.
Szybko skończyłem się przebierać i wyszedłem z szatni na rozgrzewkę. Wyszedłem na halę sportową i zacząłem biegać dookoła niej truchtem. Na trybunach zaczęło się już zbierać kilka osób. Czułem presję tego meczu. Jeżeli sobie nie poradzę to wypadnę z głównego składu. Stracę jakiekolwiek marzenia. Będę jedynie żałosnym nastolatkiem, który nie osiągnął w swoim życiu dosłownie nic. Podgryzałem lekko wargę podczas biegu. Wyglądała na mocno zniszczoną, kiedy wszedłem do szatni przemyć twarz z potu zaraz po rozgrzewce i napić się wody. Obok mnie przy umywalce stał Daniel. Uśmiechnął się do mnie przyjaźnie w lustrze i poklepał po plecach.
Lubiłem Daniela. Był miły, towarzyski i zawsze się o mnie troszczył. Często wciągał mnie do rozmowy z racji, że ja sam nie potrafiłem tego zrobić. Byłem introwertykiem, trudno było mi prowadzić rozmowy, zaczynać je i kończyć. Często moje kontakty towarzyskie kończyły się niekomfortowo lub zażenowaniem. Nie było to przyjemne. W żadnym stopniu, to z pewnością.
Daniel jednak zawsze potrafił zacząć ze mną rozmowę, prowadzić mnie przez nią trochę jak przez mgłę, a potem zwinnie ją zakończyć, tak że nawet ja nie czułem się niekomfortowo. Lubiłem to w Danielu.
- Jak tam rozgrzewka? Gotowy rozjebać im dupy?
- No jasne. - Zaśmiałem się wychodząc razem z Danielem z szatni. - I tak grają jakby mieli dwie lewe nogi także, nie ma co się martwić. - Przyznałem. Starszy chłopak zaśmiał się ciepło podczas rozciągania nóg. Ja, który zrobił to już wcześniej, stałem obok niego, dotrzymując mu towarzystwa. I tak nie miałem co zrobić ze sobą, a moje towarzystwo chyba mu nie przeszkadzało. Przynajmniej taką miałem nadzieję.
CZYTASZ
School of Trauma || F1 Drivers
Teen FictionA co gdyby wrzucić wszystkich kierowców do tej samej szkoły? Jeszcze gdyby na dodatek była ona polska?