Rany Sprzed Lat

283 16 21
                                    

Max Verstappen

Zimne, listopadowe powietrze zawiało prosto w moją twarz. Zmrużyłem oczy, aby nie popłakać się od lodowatego powietrza, drażniącego moje oczy. Chodzenie na nogach do szkoły czasami było jak przekleństwo. Mieszkałem jednak tak blisko, że nie chciało mi się jeździć w metrze wypełnionym spoconymi ludźmi. Dlatego też marzłem w strugach lodowatego deszczu idąc prosto do szkoły.

Jeszcze gdyby pierwszą lekcją był jakiś przyjemny przedmiot. To nie. W-f na pierwszych dwóch lekcjach, więc nie dość, że potem nie będę miał sił na dosłownie nic, to ci idioci z mojej klasy zapewne zapomną, że takie coś jak dezodorant istnieje.

Wchodząc do szatni spotkałem Lando. Ten całkowicie suchy rozmawiał z Oscarem i Lily. Podszedłem do trójki. Ostatnio mój i Lando kontakt delikatnie się urwał, co było dosyć przykrą wiadomością. Bardzo lubię tego dzieciaka. Lando jednak zaczął spotykać się coraz więcej z Charlesem i jeszcze tą swoją ekipą. Georgem i Alexem.

Chłopak, kiedy mnie zauważył uśmiechnął się miło i zbił ze mną piątkę. Spotkałem się jednak z pogardliwym spojrzeniem Oscara jakbym był jakiś gorszy. I może miał rację. Nie byłem najlepszą osobą, z którą można było się przyjaźnić.

Nigdy nie miałem nic do Oscara. Był młodym, mądrym chłopakiem. Był trochę terytorialny jeśli chodzi o przyjaciół, bo szybko odciągnął Lando i Lily od mnie. Zignorowałem to i pokierowałem się w stronę szatni przy hali sportowej. Było dzisiaj za zimno, aby ćwiczyć na zewnątrz, więc w-fista na pewno karze nam dzisiaj grać w siatkę, a potem pójdzie podrywać w-fistkę klas humanistycznych. Wspomniałem już, że mieliśmy w-f łączony z klasami biologicznymi? Ta... Średnio przepadałem za środami. Musiałem wtedy grać z Charlesem, czasem nawet w jednej drużynie.

Od czasu naszej kłótni nie zamieniłem z nim nawet jednego słowa. Szczerze mówiąc, bałem się, że ten znów wybuchnie szałem i tym razem zakończy się prawdziwą bójką. Nie chciałem do tego doprowadzić, więc zaraz po tym jak wszedłem do szatni i zarejestrowałem obecność Charlesa przebierającego się przy oknie, ja skierowałem się na drugą cześć szatni. Mój wzrok przyciągnęły jednak blizny i rany na żebrach chłopaka. Głębokie, cienkie i długie przecięcia zdobiły całe biodra i żebra chłopaka. Ten szybko ubrał białą koszulkę, przykrywając rany zdobiące idealnie wyżłobione mięśnie chłopaka. Szybko odwróciłem wzrok i zacząłem się przebierać w strój sportowy. Nie chciałem wkurzyć Charlesa jeszcze bardziej, więc wyszedłem jak najszybciej z szatni. Na korytarzu spotkałem Albona.

W pierwszej klasie liceum chodziliśmy razem na profil matematyczno-fizyczny. On jednak przepisał się na biolchem dla swojej dziewczyny. Nie miałem z nim nigdy złych relacji. Byliśmy względem siebie neutralni. Teraz czasami udostępniamy sobie pytania ze sprawdzianów z matmy i biologii. Czasami pogadamy, ale to tyle. On przyjaźni się z Georgem, którego szczerze nienawidzę.

- O siema Max. - Alex przystanął obok mnie i uśmiechnął przyjaźnie. George, który stał obok niego miał spuszczoną głowę i był nieco zamyślony. Zdecydowałem się to zignorować. Średnio interesowało mnie co takiego się stało. - Siatka jest rozłożona to pewnie będziemy znowu w siatkę grać.

- Pewnie tak. - Mruknąłem. Za mną otworzyły się drzwi, a w moje plecy wpadł prawie Charles, który rozmawiał zaciekle z Carlosem. Szybko odsunąłem się z przejścia nie chcąc robić kolejnych dram i zignorowałem Leclerca. Carlos mruknął jedynie, abym ruszył dupę, czy coś takiego. Zignorowałem jego słowa nie chcąc się teraz wkopywać w jakąś dramę z udziałem Carlosa.

George uniósł spojrzenie na mnie. Jego oczy były nieco przekrwione, a skóra pod była sina. Dziewczyna z nim zerwała czy co?

Uśmiechnąłem się miło do niego, a jego kąciku ust również powędrowały nieco w górę. Dobra. Raz w życiu mogę był miły dla tego brytola. Raz w życiu.

School of Trauma || F1 Drivers Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz