Max Verstappen
Gdyby ktokolwiek powiedział mi we wrześniu, że będę leżał z Charlesem, wtulonym we mnie, w jednym łóżku, wyśmiałbym go i odesłał z kwitkiem.
O ironio.
Charles właśnie wplątywał swoją dłoń w moje włosy. Uśmiechnąłem się delikatnie na ten gest. Opuszki jego palców były takie delikatne, pełne spokoju i ciepła, do którego tak bardzo łkałem.
Jeszcze kilka miesięcy temu czułbym się zażenowany samym sobą, pozwalającemu Charlesowi nad sobą tak zapanować. Teraz Monakijczyk miał mnie owiniętego dookoła swojego palca, a mi to odpowiadało. Ba! Sprawiało mi to tyle satysfakcji, że cicho zamruczałem, gdy Charles wyplatał swoją dłoń z moich włosów, aby poprawić się na łóżku.
Ponownie się uśmiechnąłem, kiedy jego dłoń powędrowała tym razem na mój policzek. Jego zielone oczy wyglądały tak cholernie dobrze, oświetlone przez ciepłe, lekko przygaszone światło lampki nocnej.
Przykryci byliśmy kołdrą, leżąc w jego łóżku, przytulając się, doceniając swoje towarzystwo. Bez jakichkolwiek słów.
Nasze spojrzenia spotkały się, kiedy jego kciuk przetarł delikatnie mój policzek. Mój uśmiech poszerzył się delikatnie, jego również. Nasze spojrzenia były spokojne. Wypełnione jedynie miłością, uznaniem i szczęściem.
To właśnie w jego ramionach czułem się najlepiej. To on był osobą, która przyprawiała mnie o dreszcze. Te przyjemne. W przeciwieństwie do mojego ojca. To on był osobą, której ufałem całym swoim sercem, był osobą za którą oddałbym życie gdybym musiał.
Wiem, że byliśmy młodzi i głupi. Jednak pomiędzy mną, a Charlesem było coś... coś wyjątkowego. Jakaś nitka, która łączyła nas już bardzo dawna. Wcześniej poplątana, przez nasze mieszane uczucia, które nie do końca były godne. Nienawiść, żal, strach. Takie emocje dzieliliśmy jeszcze jakiś czas temu.
Teraz jednak nić pomiędzy nami była rozplątana. Tak samo jak nasze emocje. Nie była to już nienawiść czy żal. Była to miłość.
Mimo, że wciąż uczyliśmy się na swoich błędach, a nasz... „związek" nawet nie był oficjalny, to właśnie z Charlesem chciałem stworzyć swoją przyszłość. Nie ważne czy miałbym uciec od mojego ojca, zostawić całą swoją rodzinę za plecami, czy trafić do więzienia za sprzedaż narkotyków, ja zrobiłbym wszystko, aby w przyszłości móc być koło Leclerca.
Odbędę najgorszą karę, aby trafić do nieba.
Ponieważ życie z Charlesem, było jak życie pomiędzy aniołami.
Charles ponownie wplątał swoje palce pomiędzy kępki moich włosów. Jego dłoń była tak delikatna, jakby wiedział, jak stworzyć uśmiech na mojej twarzy. Specjalnie przysunąłem się bliżej jego dłoni, tak jak mały kot szukający miłości.
Charles zaśmiał się cicho i pochylił się nieco aby złożyć delikatny pocałunek w kąciku moich ust.
Pocałunki nie były jeszcze dla nas zwyczajem. Były dosyć rzadkie. Zawsze jednak doceniałem każdy z nich. Wobec były niczym towar ekskluzywny. Towar deficytowy, o który wszyscy walczyli.
Nie zdziwiłbym się, gdybym dowiedział się, że ktoś z naszego otoczenia również lubił Charlesa. Charles był mądry. Był cholernie mądry. Nie tylko pod tym względem wiedzy, pod tym intelektualnym również.
W końcu to on przeżył śmierć swojego ojca, ojca chrzestnego i najbliższego przyjaciela. To on zachorował na depresję, z którą wciąż dzielnie walczy. Ponieważ depresja nie jest chorobą, taką jak przeziębienie. Nie ulegnie po kilku dniach wypełnionych lekami, ciepłymi herbatkami z miodem i cytryną oraz godzinami pod kocem i kołdrą.
CZYTASZ
School of Trauma || F1 Drivers
Teen FictionA co gdyby wrzucić wszystkich kierowców do tej samej szkoły? Jeszcze gdyby na dodatek była ona polska?