Serce wyrwane z Piersi

206 23 74
                                    

 Lando Norris

Noc była porą, kiedy moje ciało po części usypiało, aby obudzić uciążliwe myśli, które z nasilały się z każdą godziną coraz bardziej, aż w końcu zasypiałem wykończony swoimi własnymi myślami.

Odpoczynek nastawał dopiero po wykończeniu. Nie potrafiłem się całkowicie zregenerować. Każda noc była jedynie drzemką, pomiędzy bólem, a większym bólem. Nie pamiętam kiedy ostatnio rzeczywiście się wyspałem. Nie potrafiłem sobie przypomnieć, kiedy ostatnio zasnąłem od razu po tym jak położyłem się do łóżka.

Overthinking pożerał mój umysł z każdym dniem coraz bardziej... i bardziej...

Nie potrafiłem sobie z nim poradzić. Próbowałem wielu sposobów. Poczynając od próby zmiany swojego myślenia, kończąc na słuchaniu odgłosów rybek pływających w akwarium. Nic.

Nic mi nie pomagało. W szczególności obecność Carlosa, który spał na osobnym łóżku, obok mnie. Wiem, że już dawno zasnął. Czułem się nieco bezpieczniej. Wciąż jednak byłem gotów się obronić. W każdej chwili mogłem obrócić się w przeciągu ułamka sekundy, aby uderzyć go łokciem w twarz czy brzuch.

Otoczony mrokiem próbowałem zasnąć. Powieki mocno zaciśnięte. Usta delikatnie skubane co jakiś czas. Zabawa skrawkiem pościeli.

Mimo tego wszystkiego, nie potrafiłem zasnąć. Myśli powoli mnie pożerały.

Moje spojrzenie utknięte było w białej ścianie, do której przysunięte było łóżko. Nie potrafiłem już nawet leżeć z zamkniętymi oczami. Strach mnie pożerał. Każda sekunda była kolejną chwilą męczarni. Duszenia, które było na tyle powolne, że ciało z czasem przystosowywało się do ograniczonej ilości tlenu.

Czułem się jakbym się aklimatyzował.

Aklimatyzowałem się z lękiem, który teraz stał się moją codziennością. Stał się czymś na tyle uciążliwym, że zacząłem to ignorować dla swojego własnego zdrowia. Mimo wszystko moja podświadomość o wszystkim pamiętała i wyniszczała mnie bez jakiejkolwiek mojej interwencji.

Wzdrygnąłem się, kiedy usłyszałem jak Carlos przewraca się na łóżku. Szybko obróciłem się w tamtą stronę. Hiszpan wciąż spał, teraz jednak jego plecy były skierowane w moją stronę.

W końcu wycieńczenie powoli dawało za wygraną. Moje oczy zaczęły zamykać się samoistnie. Byłem przerażony tą nocą. Byłem bardziej przerażony nić poprzedniej nocy.

Mimo wszystko, zmęczenie ciała było na tyle wielkie, że zaczęło wygrywać z moją przerażoną podświadomością. Przytuliłem mocniej mojego pluszaka, którego dostałem w dzieciństwie od Maxa. Zmrużyłem oczy na chwilę, aby odpłynąć na troszkę dłuższą chwilę.

Ciemność. Cisza. Krok. Jeden i drugi. Jeden i drugi. Ramiona. Oplotły moją talię. Dłonie. Spoczęły na wysokości mojego pępka. Usta. Sunęły wzdłuż mojej szyi, aż do ucha. Były ciepłe, niczym rozgrzane węgielki przysuwane do mojej oliwkowej skóry. Delikatne, niczym pióro sunące po mojej wrażliwej skórze. Mokry pocałunek został złożony tuż za moim uchem. Ciche westchnięcie.

Zostałem obrócony. Moje oczy spotkały te ciemne, jak kawa, ze źrenicami rozszerzonymi praktycznie do granic możliwości, tak, że nie mogłem prawie dostrzec brązu jego oczu. Delikatny uśmiech rozszerzył się na twarzy Hiszpana. Jego delikatna, opalona skóra dotknęła tej mojej. Carlos ujął moją twarz.

Był tak wyjątkowo delikatny. Nie potrafiłem go rozpoznać. Jego spojrzenie skupione było na moich ustach.

Nagle jego twarz się rozmazała. Straciła wszelakie kontury, oczy nie były już tak wyraziste. Jego twarz wyglądała tak jakby, na świeżo namalowany obraz akwarelowy, wylać masę wody. Uśmiech nagle nabrał wyrazistości, rozszerzył się do ogromnych rozmiarów. Zaczynał się tuż przy jednym uchu i kończył tuż przy drugim. Nie był to naturalnie wyglądający uśmiech.

School of Trauma || F1 Drivers Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz